[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZdecydowaÅ‚ siÄ™ jednak dziaÅ‚ać inaczej.OdwróciÅ‚ siÄ™ z powrotem twarzÄ… do wejÅ›cia iczekaÅ‚.ZimÄ… sieÅ„ chroniÅ‚a plebaniÄ™ od wiatrów.Shean mimo woli pomyÅ›laÅ‚, że tutejszeprzeciÄ…gi byÅ‚y niczym w porównaniu z lodowatymi zimami, jakie spÄ™dziÅ‚ w klasztorze,kiedy jedyne zródÅ‚o ciepÅ‚a stanowiÅ‚ piec, w którym mógÅ‚ napalić dostarczanymi mu do90celi przez dyżurnych braci polanami drewna.Dyżurni bracia.Pustelnicy.Nie żyjÄ…! JÄ™k-nÄ…Å‚.Nagle uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, że ojciec Hafer dÅ‚ugo nie nadchodzi, że zaraz wróci ksiÄ…dz,który odprawiaÅ‚ nabożeÅ„stwo i znajdzie tutaj intruza w przebraniu duchownego.Pod-niesie alarm, kiedy rozpozna szaty skradzione z zakrystii.UsÅ‚yszaÅ‚ zgrzyt zamka u drzwi i krew zaczęła mu szybciej krążyć.SkoczyÅ‚ za uchy-lajÄ…ce siÄ™ skrzydÅ‚o drzwi.ZobaczyÅ‚ cieÅ„.PrzywarÅ‚ do Å›ciany, czuÅ‚ napór na piersi.CieÅ„wszedÅ‚ do korytarza.I kiedy ojciec Hafer walczÄ…c z atakiem kaszlu zamykaÅ‚ za sobÄ…drzwi, znalazÅ‚ siÄ™ twarzÄ… w twarz z Sheanem.¦à XII.¼ö ProszÄ™ ksiÄ™dza, wszystko wytÅ‚umaczÄ™.KsiÄ…dz otworzyÅ‚ szerzej ciemne pÅ‚onÄ…ce gniewem oczy. To brat& ?Shean uniósÅ‚ rÄ™ce. Przepraszam.MówiÄ™ szczerze.Gdybym zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z tego, że ksiÄ…dz jestchory, znalazÅ‚bym& znalazÅ‚bym inny sposób& To brat& ! Nie mamy czasu.Musimy stÄ…d wyjść.Tu nie możemy bezpiecznie rozmawiać.Shean mówiÅ‚ szybko, próbowaÅ‚ uspokoić ksiÄ™dza, powstrzymać wybuch oburzenia,który musiaÅ‚by zwrócić uwagÄ™ na plebanii. ProszÄ™ mi wierzyć.%7Å‚aÅ‚ujÄ™, że kazaÅ‚em ksiÄ™dzu iść aż tak& Nie mamy czasu? Musimy stÄ…d iść? Tu nie jest bezpiecznie? Ojciec Hafer przy-glÄ…daÅ‚ mu siÄ™ ze zdumieniem. Co brat, na miÅ‚ość BoskÄ…, wygaduje? OpuÅ›ciÅ‚ bratklasztor.TÄ… kartkÄ… zmusiÅ‚ mnie brat do zabawy w jakieÅ› mÄ™czÄ…ce podchody.Co to zaprzebranie?& StraciÅ‚ brat&Nagle zamilkÅ‚.Psychiatra wziÄ…Å‚ górÄ™ nad duchownym.ZorientowaÅ‚ siÄ™ chyba, że po-peÅ‚niÅ‚ bÅ‚Ä…d. Nie, ojcze.Rozumu nie straciÅ‚em.Możliwe jednak, że duszÄ™. Shean wskazaÅ‚drzwi, zza których dobiegaÅ‚ haÅ‚as z ulicy. A jeÅ›li nie bÄ™dÄ™ uważać, to stracÄ™ także i ży-cie.Na klasztor byÅ‚ napad.Wszyscy zakonnicy nie żyjÄ….A mnie Å›cigajÄ….Szara twarz ojca Hafera gwaÅ‚townie zbladÅ‚a.CofnÄ…Å‚ siÄ™ zszokowany tym, co usÅ‚yszaÅ‚,a może baÅ‚ siÄ™ znalezć zbyt blisko Sheana. Nie żyjÄ…? To niemożliwe! Czy brat zdaje sobie sprawÄ™ z tego, co mówi? PowiedziaÅ‚em: nie mamy czasu.Obu nam grozi niebezpieczeÅ„stwo.Ten, kto ichzabiÅ‚, może tu przyjść.Mordercy mogÄ… już być tutaj. Ależ to szaleÅ„stwo.Nie& Pózniej wytÅ‚umaczÄ™.Ale najpierw musimy stÄ…d wyjść.Zna ksiÄ…dz jakieÅ› miejsce,gdzie moglibyÅ›my porozmawiać? Bezpieczne miejsce. SÅ‚yszÄ…c nagÅ‚y haÅ‚as, Shean wy-91konaÅ‚ bÅ‚yskawiczny obrót ku drzwiom prowadzÄ…cym do dalszych pomieszczeÅ„.DrzwiotworzyÅ‚y siÄ™ i wyjrzaÅ‚ zaniepokojony chudy czÅ‚owiek w stroju duchownego. ZdawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ gÅ‚osy.PrzyjrzaÅ‚ siÄ™ dokÅ‚adnie im obu, a szczególnie sutannie i komży Sheana.ZmarszczyÅ‚czoÅ‚o spostrzegÅ‚szy poruszenie na ich twarzach. O, ojciec Hafer.Wszystko w porzÄ…dku?Sheanowi serce zabiÅ‚o niespokojnie.Nie spuszczaÅ‚ wzroku ze swego spowiednika.Ten zaÅ› wstrzymaÅ‚ oddech i po chwili odwzajemniÅ‚ napiÄ™te pytajÄ…ce spojrzenie She-ana.Potem odwróciÅ‚ siÄ™ ku czekajÄ…cemu w drzwiach wikaremu. Czy w porzÄ…dku? WrÄ™cz przeciwnie.OtrzymaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie zÅ‚e wiadomoÅ›ci do-tyczÄ…ce kogoÅ›, komu kiedyÅ› udzieliÅ‚em porady.Obawiam siÄ™, że znowu bÄ™dÄ™ musiaÅ‚wyjść.Shean odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….StojÄ…cy w drzwiach ksiÄ…dz zastanawiaÅ‚ siÄ™ nad tym, co usÅ‚yszaÅ‚. Skoro ojciec musi.ProszÄ™ jednak pamiÄ™tać o odpoczynku. W swoim czasie.Ta sprawa nie może czekać.Wysoki wikary jeszcze raz spojrzaÅ‚ na Sheana. MusiaÅ‚ siÄ™ ksiÄ…dz bardzo Å›pieszyć,jeÅ›li siÄ™ nawet nie przebraÅ‚ po mszy Å›wiÄ™tej.Z której parafii& ?Ojciec Hafer powstrzymaÅ‚ go. Nie, lepiej bÄ™dzie, jeÅ›li ten ksiÄ…dz nie zawiedzie pokÅ‚adanego w nim zaufania.KÅ‚o-potliwe informacje nie sÄ… nam potrzebne, prawda? SÅ‚usznie. Ale zmartwiony ojciec Hafer zwróciÅ‚ siÄ™ do Sheana teraz już można tozdjąć.Popatrzyli na siebie ze zrozumieniem.ksi|öga trzeciaanioùö stró÷¬öDom Rekolekcyjny¦à I. Nie.Na pewno nie.Wszyscy?& gÅ‚os ojca Hafera zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™.Shean siedziaÅ‚ naprzeciwko, oceniaÅ‚ sytuacjÄ™.WydawaÅ‚o siÄ™, że ksiÄ…dz mu wierzy, alerównoczeÅ›nie wciąż walczy ze sobÄ….W pierwszym odruchu podejrzewaÅ‚, że Shean stra-ciÅ‚ rozum, a teraz sam zażarcie broni siÄ™ przed obÅ‚Ä™dem, kwestionujÄ…c prawdziwość wie-Å›ci nie do pojÄ™cia, nie do zniesienia. I nikt, Boże wspomóż nas, nie ocalaÅ‚?& Nie sprawdzaÅ‚em wszystkich cel.Nie miaÅ‚em czasu.To by byÅ‚o niebezpieczne.Alew tych, do których zajrzaÅ‚em& W kuchni znalazÅ‚em zastrzelonych dwóch dyżurnychbraci.Widzi ksiÄ…dz, z poczÄ…tku dzwon na nieszpory nie dzwoniÅ‚.Potem siÄ™ odezwaÅ‚, aletrochÄ™ pózniej niż powinien.To Å›wiadczy o tym, że nikt nie uszedÅ‚ z życiem. Chyba niekoniecznie& Chodzi o nawyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]