[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Później Rhes wszedł do grona Wielkiej Rady Pyrrusa zarówno na Felicity, jak i na odradzaj rej się rodzimej planecie.Na "Argo" nie odzywał się właściwie w ogóle, był zamknięty w sobie, obojętny, mimo że uczestniczył we wszystkich ważniejszych naradach.Głosował jak inni, ale nie wypowiedział na głos ani jednego słowa.Pozostałych to nie dziwiło, nie takie rzeczy Pyrrusanie widywali w swoim życiu.- Kerk - zwrócił się Rhes do przywódcy Pyrrusan.- Czeka na nas Revered Berwick.Nadeszła pora na rozmowę we trzech.To bardzo ważne.Clif otrzymał zadanie sprawdzenia wszystkich systemów i doprowadzenia techniki bojowej do pełnej gotowości.Stan ruszył do laboratorium, żeby dokończyć obróbkę informacji, które nazbierały się w ciągu dwóch dni, łącznie z zagadkowym modulowanym sygnałem.Kerk i Rhes podążyli do dyspozytorni.Berwick porządnie już nadymił swoim cygarem, pewnie niejednym.Dlatego gdy wskazał przybyłym fotele, włączył na całą moc wymiennik powietrza.Potem uruchomił znany już Kerkowi system antypodsłuchowy.- Panowie - oświadczył.- Sytuacja dotycząca Obiektu 001 zmienia się dosłownie z każdą chwilą.Jeśli jeszcze nie wiecie, co się dzieje, powiem wam: szybkość asteroidy nieoczekiwanie wzrosła, w związku z tym oczekuje się od nas bardziej zdecydowanych działań.Ale to nie wszystko.Pół godziny temu superutajnionym kanałem Korpusu Specjalnego otrzymałem zaszyfrowaną wiadomość od samego Revereda Bronce'a, zastępcy dyrektora.Polecił mi wprowadzenie pana, Kerku Pyrrusie, we wszystkie niuanse naszego projektu.- Czyżby proponował mi pan - zainteresował się Kerk pracę dla Korpusu Specjalnego?- Więcej.Proponuję, by wszedł pan w skład innej, absolutnie zamkniętej organizacji, o której wie zaledwie kilka osób w Galaktyce.Póki nie powiedziałem więcej, może pan jeszcze odmówić.Ale proszę pamiętać: taki honor spotyka naprawdę niewielu.Możliwe, że jutro nie będzie nam pan już potrzebny.Wtedy nie wrócimy do tej rozmowy.Z drugiej strony, nasza organizacja może usunąć wiele problemów związanych nie tylko ze znajdującą się w Zielonej Gałęzi asteroidą, ale również z waszą planetą.I jeszcze jeden szczegół.Rhes znajduje się tu właśnie jako członek naszej organizacji.To on pana polecił.- Rhes? - Kerk nie potrafił ukryć zdziwienia.Słowotok Berwicka męczył go.Długie werbalne pasaże polityka i dyplomaty źle wpływały na pragmatycznego Kerka, dlatego ostatnie słowa podziałały na niego szczególnie mocno.- Nie wierzę! Rhes?! - zakrzyknął.- A Jason?- Rozumiem pańskie pytanie.Jason powinien zostać naszym członkiem, ale stało się to, czego nie mogliśmy przewidzieć.Więc zgadza się pan?Kerk zamyślił się na długą chwilę.Nie był przesadnie ciekawski, nawet w młodości nie cierpiał na nadmierny pociąg do wiedzy.A w poważnym już wieku tym bardziej wolał zachowywać się rozważnie.Nie przyznawał się do tego nawet w duchu, ale oczekiwał, że wojna z asteroidą będzie ostatnią w jego życiu.Marzył tylko o powrocie na Pyrrusa i pracy dla ojczyzny.Co zaś kierowało Rhesem, starszym przecież od niego? Nie potrafił tego zrozumieć.Stary antagonizm między karczownikami i blacharzami, jak nazywano mieszkańców jedynego miasta na Pyrrusie, nie został do końca zlikwidowany nawet po szczęśliwym opanowaniu Felicity.W każdym razie były blacharz Kerk nie mógł uważać Rhesa za autorytet, raczej za rywala.A skoro tak, musi wstąpić do tej organizacji, cokolwiek to znaczy! Czy wielki Kerk, mający za przydomek nazwę ojczystej planety, może powierzyć losy Planety Śmierci i wszystkich jej mieszkańców tylko Rhesowi?- Jestem gotów - odrzekł pyrrusański przywódca cicho, ale wyraźnie.- Słucham.- Wiedziałem, że pan się zgodzi - ucieszył się Berwick.Przecież jest pan nie tylko silny, ale i przewidujący.Od razu spodobało mi się pańskie pytanie, ile lat istnieje w Galaktyce Korpus Specjalny Słusznie się pan domyśla.Nasza organizacja powstała znacznie wcześniej.I Berwick opowiedział całą historię.Urodzony na Ziemi doktor Theodor Solvitz odkrył sekret nieśmiertelności.Wynalazł środek pozwalający na nieograniczone przedłużenie ludzkiego życia, tak zwaną szczepionkę Solvitza.Nie zrobił z człowieka monstrum, którego nie sposób zabić - po prostu uwolnił organizm od konieczności starzenia się.Wszystko to stało się w okresie dość burzliwego rozwoju astronautyki i zasiedlania niezliczonych globów ziemskiego typu.W Galaktyce praktycznie nie istniała jakakolwiek władza centralna i zastosowanie szczepionki groziło sporymi komplikacjami - trudno przecenić konsekwencje nieuporządkowanego rozpowszechnienia fizycznej nieśmiertelności.Dlatego Solvitz postanowił wziąć odpowiedzialność na siebie.Uczynił nieśmiertelnymi około stu ludzi, którym ufał bezgranicznie, powołując w ten sposób nową, jedyną w tamtym czasie wszechgalaktyczną organizację.Z właściwą sobie skromnością nazwał ją krótko i dźwięcznie Władcami Wszechświata.Bardzo istotne było to, że nieśmiertelności nie przekazywano sobie drogą płciową, nie dziedziczyło się jej ani nie zapewniały jej transfuzje krwi.Każdy nowy członek organizacji musiał zostać zaszczepiony.To bardzo ułatwiało kontrolę nad liczebnością Władców Wszechświata.Ale ludzie są tylko ludźmi - już po kilku wiekach liczba nieśmiertelnych przekroczyła tysiąc.Potem proces powiększania szeregów zwolnił tempo, pojawiły się pierwsze przypadki zabójstw i samobójstw wśród nieśmiertelnych.Władcy Wszechświata przestawali rozumieć, po co żyją na tym świecie.Nieśmiertelność to wielka potęga, ale nie daje jeszcze władzy nad światem.Do centralnych władz Ligi Światów weszło tylko kilku nieśmiertelnych, jednakże to właśnie oni byli inicjatorami utworzenia Korpusu Specjalnego.Ale, jak się okazało, nikt nie może kierować naturalnym biegiem historii.Ponura Epoka Regresu zmusiła wszystkich do przemyślenia poglądów na naturę człowieka i ludzkiej cywilizacji.Około pół tysiąca lat temu Solvitz wezwał wszystkich nieśmiertelnych do opuszczenia Galaktyki na pokładzie największego statku w historii ludzkości.Zamierzał wyruszyć na poszukiwania bardziej sprawiedliwego życia.Był chyba przekonany, że wszyscy nieśmiertelni polecieli wraz z nim.Ale się mylił.Zostało nas, co prawda, tylko sześcioro, ale stopniowo nasza liczba rosła.Po prostu udało nam się odtworzyć skład szczepionki.Nie nazywamy się Władcami Wszechświata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]