[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wali siÄ™ most, którym kroczycie, panowie anioÅ‚y  usÅ‚yszeli niski, Å›wisz-czÄ…cy szept  Czego tu szukacie, skrzydlaci? Lekarstwa na strach?54 Gabriel z trudem przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™. Twierdzisz, że rozmawiasz z Panem  zaczÄ…Å‚, z nadziejÄ…, że gÅ‚os za bardzomu nie drży  Zatem potrzebujemy porady.Zaginęła cenna rzecz.UrwaÅ‚, bo przerwaÅ‚ mu upiorny chichot wydobywajÄ…cy siÄ™ z gardÅ‚a serafina. Owieczki moje! Co za przykrość! Ale idzcie pÅ‚akać gdzie indziej.To jestkomnata Tronu.RoÅ„cie Å‚zy swoje nad rzekami Babilonu, w ciemnoÅ›ci Szeolu,nizajcie je niby diamenty, sypcie przed wieprze i pozostaÅ‚e taÅ‚atajstwo.Rady po-trzebujecie? Oto ona.Pokory, sÅ‚owicy, bo ciężkie czasy przychodzÄ… zawsze bezzaproszenia. Dobra  mruknÄ…Å‚ Gabriel  Zabieramy siÄ™ stÄ…d.On bredzi od rzeczy, jakzwykle, RafaÅ‚ku. NiebywaÅ‚e!  zaszemraÅ‚ serafin, z wizgiem rozpoÅ›cierajÄ…c górne skrzydÅ‚a.PÄ™d gorÄ…cego powietrza uderzyÅ‚ aniołów w twarze, szarpnÄ…Å‚ wÅ‚osami  Samisobie dacie radÄ™! Dzielni sÅ‚owicy! Podziwiam.Wszak jesteÅ›cie potężni.Kim ciÄ™Pan uczyniÅ‚, Dżibril? Cherubem? PamiÄ™tam! Ale czy ciosaÅ‚eÅ› podwaliny Å›wiatÅ‚aw nieskoÅ„czonym mroku? Nie przypominam sobie tam ciebie, archaniele.A ty,Mikail? Ciebie uczyniono serafem! Zatem jesteÅ› tożsamy ze mnÄ….Wykonuj wiÄ™cto, co przystoi serafom.Zpiewaj wraz ze mnÄ…! Wychwalaj Tron PaÅ„ski! Wychodzimy!  krzyknÄ…Å‚ Razjel, ale Serafiel już powstaÅ‚ z miejsca.Za-trzepotaÅ‚ trzema parami skrzydeÅ‚, wzbudzajÄ…c wicher gorÄ…cy jak piach na pustyni. ZWITY, ZWITY, ZWITY  zaryczaÅ‚ huragan, a ogÅ‚uszeni, sÅ‚aniajÄ…cysiÄ™ na nogach archanioÅ‚owie, na oÅ›lep szukali wyjÅ›cia z komnaty, poÅ›ród huczÄ…-cego wiru pÅ‚omieni. KRÓLU STRASZLIWY MORZA, KTÓRY DZIER%7Å‚YSZ KLUCZE KA-TARAKT NIEBIESKICH, KTÓRY PDZISZ NA RYDWANIE WOKOAOZWIATÓW. Gdzie te cholerne drzwi! PANIE NIESKOCCZONOZCI ETERYCZNYCH, GDZIE WZNOSI SITRON TWEJ POTGI, Z KTÓREGO WYSOKOZCI TWE OCZY STRASZNEWIDZ WSZYSTKO. RafaÅ‚, gdzie jesteÅ›? Odezwij siÄ™! SERAFINIE MICHAELU, CZEMU NIE ZPIEWASZ ZE MN? CZY%7Å‚-BYZ NIE POTRAFIA? Sukinsyn nas upiecze! CO ZATEM POTRAFICIE, SKRZYDLACI? Gabriel, bezradnie macajÄ…cyÅ›cianÄ™, potknÄ…Å‚ siÄ™, upadÅ‚ i boleÅ›nie uderzyÅ‚ w kolano o coÅ› twardego na podÅ‚odze.Próg, na Jasność, to próg! PorwaÅ‚ siÄ™, namacaÅ‚ klamkÄ™. ZnalazÅ‚em drzwi!  zawoÅ‚aÅ‚ ochryple  Tutaj! NaparÅ‚ na wrota, otwo-rzyÅ‚.%7Å‚ar wylaÅ‚ siÄ™ na korytarz, a do wnÄ™trza wpÅ‚ynęło nieco cudownie chÅ‚odnegopowietrza.55  TÄ™dy!  krzyczaÅ‚ Gabriel i kolejno, krztuszÄ…cy siÄ™, z trudem chwytajÄ…-cy oddech archanioÅ‚owie wydostawali siÄ™ z sali tronowej.%7Å‚egnaÅ‚ ich szyderczyÅ›miech serafina.Ostatni wytoczyÅ‚ siÄ™ MichaÅ‚ i Gabriel z ulgÄ… zatrzasnÄ…Å‚ drzwi. Zwir chciaÅ‚ nas podusić!  wychrypiaÅ‚ Książę ZastÄ™pów, ocierajÄ…c zaÅ‚za-wione oczy  Dlaczego nic nie zrobiliÅ›cie? MiaÅ‚em rozwalić komnatÄ™ Tronu PaÅ„skiego?  Razjel dyszaÅ‚, opartyo Å›cianÄ™. Racja  mruknÄ…Å‚ Gabriel, ocierajÄ…c czoÅ‚o  Ryzyko byÅ‚o za duże.Wie-dziaÅ‚, że nie możemy siÄ™ obronić.ChciaÅ‚ nas zmusić do ucieczki, upokorzyć. No i udaÅ‚o mu siÄ™.MichaÅ‚ potrzÄ…snÄ…Å‚ szafranowymi lokami. ZeÅ›wirowaÅ‚ do reszty.ZrobiÅ‚ siÄ™ niebezpieczny. Przepraszam, że was do tego namówiÅ‚em  szepnÄ…Å‚ RafaÅ‚  MiaÅ‚em na-dziejÄ™, że nam pomoże. PomógÅ‚ przewietrzyć pÅ‚uca. Co go napadÅ‚o?  Razjel wzruszyÅ‚ ramionami  Dotychczas zachowywaÅ‚siÄ™ spokojnie. Nie wiem  Gabriel w zamyÅ›leniu pocieraÅ‚ brodÄ™  No nic.Chodzmy,trzeba siÄ™ zająć poszukiwaniem KsiÄ™gi.Nie wolno nam tracić czasu.WezwieszZofiela, Razjelu?Pan Tajemnic skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. W porzÄ…dku.MichaÅ‚, ułóż listÄ™ najbardziej zaufanych skrzydlatych w armii.Tych, co do których lojalnoÅ›ci masz najmniejsze podejrzenia, natychmiast wyÅ›lijw dÅ‚ugie i bardzo dalekie misje.OczywiÅ›cie należycie odpowiedzialne, żeby niemogli siÄ™ przyczepić.To na wszelki wypadek, panowie.Aha, warto zwiÄ™kszyć ak-tywność sÅ‚użb bezpieczeÅ„stwa.Teraz nie możemy sobie pozwolić na żadne spiskiani wybuchy niezadowolenia.Zajmij siÄ™ tym, Razjelu.Na dziedziÅ„cu znów dosiedli koni, znowu mijali rajskie krajobrazy SiódmegoNieba, ale Gabriel nie mógÅ‚ siÄ™ otrzÄ…snąć po niemiÅ‚ym incydencie z Serafielem.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że szaleniec wiedziaÅ‚ wiÄ™cej niż podejrzewali, a jego Å›wiszczÄ…-cy gÅ‚os wieszczyÅ‚ im nadejÅ›cie klÄ™ski o wiele poważniejszej niż utrata magicznejksiÄ™gi.* * *Ogromny meteor, wrzeszczÄ…cy jakieÅ› zaklÄ™cia bez słów, przemknÄ…Å‚ tuż obokDaimona.Przez chwilÄ™ AnioÅ‚ ZagÅ‚ady widziaÅ‚ wytrzeszczone, pÅ‚onÄ…ce oko wiel-koÅ›ci sporego placu w Królestwie.Nieco dalej pÄ™dziÅ‚o caÅ‚e stado, kozioÅ‚kujÄ…c,wizgajÄ…c i obijajÄ…c siÄ™ o siebie.WÅ›ród ciemnoÅ›ci tryskaÅ‚y gejzery kolorowych56 ogni, wypluwajÄ…ce snopy iskier.SypaÅ‚y siÄ™ jak gwiazdy wysypywane wiadramiz okna w sÄ…siednim wszechÅ›wiecie.PioÅ‚un, bez Å›ladu zmÄ™czenia, galopowaÅ‚ przez mrok.Eksplozja jakiegoÅ› sÅ‚oÅ„cana moment rozmazaÅ‚a na wszystkim smugi biaÅ‚o bÅ‚Ä™kitnego blasku, obrysowujÄ…csylwetkÄ™ konia i jezdzca konturem wyÅ‚adowaÅ„, niby wycinankÄ™ z blachy.WybuchoÅ›lepiÅ‚ Daimona, przez dobrÄ… chwilÄ™ przed oczami skakaÅ‚y mu tylko wielobarwnebryzgi Å›wiatÅ‚a. Patrz, granica  usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os konia.PrzymrużyÅ‚ zaÅ‚zawione oczy.RzeczywiÅ›cie, przed nimi, tam gdzie ciemnośćjeszcze niedawno zdawaÅ‚a siÄ™ najgÄ™stsza, pojawiÅ‚a siÄ™ cienka, fosforyczna liniaw barwie srebra i seledynu.OgromniaÅ‚a w miarÄ™ jak siÄ™ do niej zbliżali, aby prze-mienić siÄ™ w Å›cianÄ™ wibrujÄ…cej jasnoÅ›ci.WyglÄ…daÅ‚a jak tafla oceanu ustawiona nasztorc. Wchodzimy?  spytaÅ‚ PioÅ‚un. Tak. LubiÄ™ to!  zawoÅ‚aÅ‚ koÅ„, przechodzÄ…c w cwaÅ‚.Zwist wiatru w uszach FreyaprzerodziÅ‚ siÄ™ w ryk, gwiazdy zwinęły w zÅ‚ote serpentyny, a pÄ™d wcisnÄ…Å‚ oddechz powrotem do pÅ‚uc.LubiÄ™ to znacznie mniej niż on, zdążyÅ‚ pomyÅ›leć anioÅ‚ nim rumak uderzyÅ‚w taflÄ™.Daimon byÅ‚ pewien, że zaciska zÄ™by, chociaż poÅ›ród huku i trzasków wy-Å‚adowaÅ„ sÅ‚yszaÅ‚ wÅ‚asny krzyk.ZalaÅ‚a go fala upiornego, Å›wietlistego seledynu.Drgania energii przenikaÅ‚y go, czuÅ‚ pulsowanie mocy, jakby wpadÅ‚ wprost do ser-ca gigantycznej istoty.Przez gÅ‚owÄ™ przebiegaÅ‚y mu tysiÄ…ce myÅ›li, ale na żadnejnie potrafiÅ‚ siÄ™ skupić i odnosiÅ‚ wrażenie że żadna nie należy do niego.Bezwied-nie zamknÄ…Å‚ powieki, bo wiry srebrzystej zieleni, powstajÄ…ce z niczego i pÄ™dzÄ…ceze Å›wistem przez seledynowÄ… jasność wyraznie zamierzaÅ‚y pochÅ‚onąć go wrazz rumakiem.Kiedy nabraÅ‚ pewnoÅ›ci, że tym razem przejÅ›cie siÄ™ nie uda, poczuÅ‚wstrzÄ…s towarzyszÄ…cy zetkniÄ™ciu siÄ™ koÅ„skich kopyt z twardym podÅ‚ożem.OtworzyÅ‚ oczy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl