[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ric wyjął pudełko lodów z ręki Mii i postawił je na blacie.- Proś o przysługi mnie.Nie jego.- Podszedł bliżeji znowu położył ręce na jej talii.- Dobrze.- Przychyliła głowę na bok.- W takim razie mam dociebie prośbę.348Czekał.- Miał mnie zabrać jutro, żebym mogła obejrzeć używanesamochody.Dostałam wreszcie czek z ubezpieczenia.- Mogę ci pomóc wybrać samochód.- Jego spojrzeniepowędrowało do jej ust i poważnie wątpiła, by myślał teraz osamochodach.Oblizała resztki lodów z warg i po prostu wiedziała, że zakupsamochodu to ostatnia rzecz, którą Ric ma teraz w głowie.- Nie potrzebuję twojej pomocy w wyborze auta.Wystarczypodwiezienie do dilera.Nagle mocniej zacisnął ręce na jej talii.Posadzil ją na blacie igwałtownie wciągnęła powietrze, czując chłodną płytę podgołymi pośladkami.- Mogę to zrobić.- Wsunął ręce pod bluzę i znowu objął jejbiodra, a potem zaczął całować szyję.Zamknęła oczy i skupiła się na odczuwaniu jego bliskości - najego ciepłych ustach, dłoniach głaszczących jej uda.Rozsunąłnogi Mii i przyciągnął ją do siebie, aż niemal zsunęła się z blatu,ale trzymał ją mocno.- Ric? - Odchyliła się, by na niego spojrzeć.Jego ramionanaprężyły się i wiedziała, że spodziewał się, iż ona poruszy jakiśtemat, na który on nie ma ochoty teraz rozmawiać.-Myślisz, że jest możliwe, że kiedyś.- przeciągnęła pytanie,patrząc, jak Ric się przygotowuje na zaskoczenie.- Czy istniejejakaś maleńka szansa, że ty i ja możemy kiedyś zrobić to włóżku?Na jego twarzy odmalowała się ulga, a Mia próbowała niepozwolić, by zraniło to jej uczucia.Uniósł kącik ust.- Zapewniam cię, że zdecydowanie tak.349Rozdział 24Aóżko Rica okazało się bardzo, bardzo dobrym miejscem iwcześnie rano zostawił ją w nim z przelotnym pocałunkiem iobietnicą, że wróci w porze lunchu, by zabrać ją na samochodowezakupy.Było raczej wczesne popołudnie, kiedy wreszcie wyrwałsię ze służby.Z wyrazu jego twarzy, gdy po nią przyjechał,wyczytała, że to był ciężki poranek.Jednak zamiast zostawić ją iwrócić do pracy, nalegał, że zostanie, i w rezultacie pomógł jej wnegocjacjach, odgrywając rolę sceptycznego, wiedzącego osamochodach wszystko faceta, podczas gdy mężczyzna w tanimgarniturze próbował wyciągnąć od niej jak najwięcej pieniędzy.Teraz Mia wjechała swoim pięknym nowym - przynajmniejdla niej nowym - jeepem na miejsce parkingowe tak bliskowejścia do laboratorium, jak tylko dała radę.Poza tym, że byłbłękitny, a nie biały, zdecydowanie przypominał ten, który miałapoprzednio.Pochłonął całą sumę z ubezpieczenia i jeszczetrochę.Mimo to ucieszyła się, że ma własny transport, i niemogła powstrzymać się od uśmiechu, gdy jak szalona pędziłaprzez lodowatą mżawkę do wejścia Centrum Delfy.Przeciągnęłakartę przez czytnik i weszła350do budynku.W środku przystanęła na chwilę, drżąc z zimna ikapiąc kropelkami wody na marmurową podłogę.Ralph spojrzał na nią z dezaprobatą z drugiego końca holu.- Cześć! - rzuciła z uśmiechem do uzbrojonego ochroniarza,którego obecność pomogła jej przekonać Rica, że laboratorium zwieloma poziomami zabezpieczeń było dla niejbezpieczniejszym miejscem na spędzenie popołudnia niżktórykolwiek z ich domów.- Mokro jest - dodała wesoło, chociaż Ralph nie był specjalnierozmowny.Przeczesała wilgotne włosy ręką i spróbowała posłaćmu kolejny uśmiech.- Widziałam na parkingu samochód KelseyQuinn.Nie wiesz, czy jest na dole?Nieme skinienie głową wysłało Mię do osteolo-gii przedudaniem się do laboratorium DNA, gdzie zamierzała spędzićresztę popołudnia, nadrabiając zaległości w badaniu dowodów,które zgromadziły się w tym tygodniu.Znalazła Kelsey przy stalowym stole pochyloną nad zwęglonąkupką kości.- Ofiara pożaru? - zapytała Mia.Koleżanka spojrzała na nią zzaciekawieniem.- Co tutaj robisz? Słyszałam, że masz coś w rodzaju aresztudomowego.Mia się zaśmiała.- Gdzie to słyszałaś?- Jesteś ostatnio gorącym tematem.- Kelsey odłożyła kleszczei sięgnęła po puszkę dietetycznej coli stojącą na stoliku za nią.-Co cię tu sprowadza? Nie żebym nie cieszyła się na twój widok.Przygotowuję się do podrzucenia ci zęba do analizy DNA.351- Wskazała na poczerniałe szczątki.- Musimy potwierdzićtożsamość ofiary.- Zabójstwo?- Prawdopodobnie, sądząc po dziurze od kuli w jego czole.Większość samobójców nie podpala domu przed pociągnięciemza spust.- Oparła się o blat, pozornie gotowa na przerwę.- To cosłychać?- Chciałam ci podziękować za zidentyfikowanie tej NN zjeziora Buchanan.Myślałam, że o niej zapomniano.Kelsey wzruszyła ramionami, jakby to była żadna sprawa, aleMia wiedziała lepiej.Kelsey poważnie traktowała obowiązekinformowania rodzin o zakończeniu sprawy, jeśli to tylko byłomożliwe.- Zagrałam na nerwach kilku osobom i tyle.Znalazłam paręzaginionych osób, których rodziny nigdy nie wysłały próbkiDNA w celu ustalenia ich tożsamości.I opłaciło się.Mia kiwnęła głową.- Była młoda, tak jak przypuszczałaś?- Dwadzieścia dwa lata - poinformowała Kelsey, a w jej głosiesłychać było smutek.- Od paru miesięcy pracowała w agencjitowarzyskiej, gdy jej matka straciła z nią kontakt.Markwykorzystał mitochondrialne DNA, by ją zidentyfikować.Mitochondrialne DNA przydawało się, ponieważ jest goznacznie więcej w komórkach i łatwiej je uzyskać niż DNAjądrowe.Można je znalezć w kościach i włosach i Kelsey częstoje pobierała, by zidentyfikować szczątki, na których nie byłotkanki miękkiej.W przeciwieństwie do DNA jądrowego,mitochondrialne DNA dziedziczy się tylko po matce.Jestprzekazywane w niezmienionej formie ze strony matki, więcsynowie i córki mieli to352samo DNA co matka, babcia i prababcia po kądzieli, i takdalej.W sprawach osób zaginionych krewni ze strony matki byliczęsto proszeni o dostarczenie próbek, by pomóc zidentyfikowaćzwłoki.- Zrobiłaś dużo więcej, niż wymaga twoja praca - powiedziałaMia.- Nie musiałaś tego robić.- Mark odwalił większość roboty.Ja tylko wykonałam kilkatelefonów i wyśledziłam próbkę.- No cóż, dziękuję.I Ric też ci dziękuje.Wiem, że pomogłaśim w sprawie.W oku Kelsey pojawił się znaczący błysk.- A jak tam Ric?Musiała odczytać wyraz twarzy Mii, bo uśmiechnęła sięporozumiewawczo.- W porządku - odpowiedziała Mia.- Ma się dobrze.- Poczułaszarpnięcie nerwów.Może była nierozsądnie optymistyczna.Jednak tym razem wydawało się, że jest inaczej, i miała głębokąnadzieję, że obejdzie się bez złamanego serca.Musiała wyjść, zanim Kelsey zada więcej wnikliwych pytań.- W każdym razie chciałam po prostu podziękować.- Zerknęłana zegarek.- Lepiej zabiorę się do roboty, bo ucieknie mi całepopołudnie.- Nie przepracuj się.- Ty też.Te słowa nic nie znaczyły dla obu, a Mia wyznaczyła sobie jużkolejne zadania do wykonania, kiedy szła do laboratorium DNA.Rozmowa z Kelsey podsunęła jej pewien pomysł; teraz niebędzie mogła się skupić na niczym, dopóki tego nie sprawdzi.Przeszła obok wind i skierowała się do biura dowodów, gdziedo piątej powinna pracować353recepcjonistka.Zapytała o torby ze śmieciami, któredostarczono w tym tygodniu.Ponury wyraz twarzy kobietypowiedział jej, że wciąż tam są, pewnie jeszcze bardziejcuchnące.Kobieta zaprowadziła ją do oddzielnego schłodzonegomagazynu, w którym znajdowały się plastikowe worki na śmieci.Nawet niska temperatura nie powstrzymała odoru, który niemalzbił Mię z nóg, gdy drzwi do magazynu się otworzyły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]