[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszej chwili wyglądało na złe.teraz nie jestem pewna.- Może powinniśmy to sprawdzić - zaproponował Tebulot.Kasyx pokręcił głową.- Starczy na jedną noc.Wracajmy do Springera.Chce wiedzieć, czemu nie utrzymuje z nami kontaktu.Skierowali się z powrotem do tunelu; ledwie to jednak zrobili, dwie zakapturzone postaci pojawiły się w jego wylocie i zagrodziły przejście.Jak zdołały przejść tam za nimi nie zauważone.Wojownicy Nocy nie mieli pojęcia, ale w końcu był to sen, a we śnie wszystko jest możliwe.Nocni Wojownicy podeszli ostrożnie bliżej i przystanęli.Było oczywiste, że nie to wyjście przewidziano tu dla nich.- Odsuniecie się? - spytał Kasyx.Jedna z zakapturzonych postaci uniosła rękę i wskazała na drugi koniec galerii.Był tam wylot jeszcze jednego tunelu, nieco węższego, lecz równie ciemnego.- Pójdziecie tamtędy - oświadczyła zakapturzona postać.- Przykro mi, przyjacielu - odpowiedział Kasyx.- Mamy zamiar użyć tej samej drogi, którą weszliśmy.- Pójdziecie drogą, którą wam wskazałem - nalegała postać.- A jeśli odmówimy? - spytał Tebulot.Obie zakapturzone postaci, i tak już wysokie, zaczęły rosnąć, a czarne kaptury ich płaszczy rozszerzały się, aż zawisły nad Nocnymi Wojownikami jak gęby żywiących się ludźmi ślepych robaków.Podchodziły coraz bliżej rozkołysanym krokiem, a Kasyx znów miał wrażenie, że tam, gdzie powinny być twarze, widzi poruszające się czarne wąsy, czułki lub macki.Tebulot nie czekał na rozkazy.Odciągnął dźwignię w kształcie litery T, uniósł swą ciężką maszynę do ramienia i wystrzelił do bliższej z dwóch postaci.Rozległo się ciche, lecz ostre „zzaffff!” i biały strumień czystej energii wniknął w ciemność pod kapturem.Przez chwilę Tebulot sądził, że postać wchłonęła strzał bez szkody dla siebie; potem jednak wysoko wzniesiony płaszcz zaczął marszczyć się i opadać.Opadł na ziemię jak pusty.W ostatniej jednak chwili coś zakotłowało się pod nim w przyprawiający o mdłości sposób i wyprysnęło na zewnątrz, czarne, chrząstkowate i splątane.Tebulot ponownie szarpnął dźwignię i wystrzelił, kolejny ładunek uderzył prosto w cel.Rozległ się trzask, w powietrzu rozszedł się mdlący odór palonego tłuszczu, uszy zaś wypełnił krzyk brzmiący jak tarcie metalu o szkło.Druga postać zawahała się na chwilę, potem jednak pochyliła się nad Samena i z wnętrza kaptura wypełzać zaczęły, jedna za drugą, dziesiątki grubych i tłustych macek.Postać zwijała się przy tym niczym wymiotujący wąż.Samena krzyknęła przeraźliwie, zdążyła jednak unieść ramiona i złożyć nadgarstki, celując wskazującym palcem prawej dłoni w sam środek gęstwy macek.Wystrzeliła, zużywając całą niemal energię, którą przekazał jej Kasyx - o wiele więcej, niż było potrzeba, nie miała jednak dość doświadczenia, była przerażona, a postać znajdowała się już prawie dokładnie nad nią.Na czubku jej palca eksplodowała uwolniona energia, a grot, który przymocowała już wcześniej, wbił się w ciało istoty, pociągając za sobą sześć stóp czystego, oślepiającego światła.Przedarł się przez skórę i mięśnie, otwierając drogę dla skoncentrowanej energii.Ta wniknęła we wnętrzności stwora i eksplodowała.Kawałki wyrwanych ze splotów macek zostały z raniącym uszy trzaskiem rozrzucone we wszystkich kierunkach.Kilka z nich uderzyło w hełm Kasyxa, plaskając przy tym jak strzępy wilgotnej irchy.- Teraz! - krzyknął Tebulot i cała trójka runęła do tunelu.Było w nim bardzo ciemno, zdawał się jeszcze węższy i bardziej wilgotny.Ich stopy ślizgały się po karbowanej, jakby umięśnionej podłodze, kilka razy musieli wesprzeć się o ściany, by nie stracić równowagi.Kasyx widział jedynie odblaski światła, cienie i tył hełmu biegnącego z wysiłkiem na przedzie Tebulota.Dotarli w końcu do wybrukowanego dziedzińca u wylotu tunelu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]