[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy.- Och, na pewno nie popadnę - odpowiedział szybko Jim.- Dobrze - rzekł Carolinus.- Tak jak mówiłem, postanowił on używać Magii dladoczesnych uciech.Myślał, że znajdzie sposób na sprawowanie kontroli nad królestwem, jeślisprawi, by młody książę, który dopiero co odziedziczył władzę po ojcu, zakochał się w dziewicyznajdującej się pod jego całkowitą kontrolą.Dziewica ta kierowałaby każdym krokiemczynionym przez młodego księcia, tak że stałby się on marionetką czarodzieja.Mag znów zrobił pauzę i Jim czuł, że czeka na jakiś jego komentarz.Nic mu nieprzychodziło do głowy, więc tylko zacmokał ustami: - Ts, ts.- Tak, istotnie - mówił dalej Carolinus.- Tak więc czarodziej sprowadził najczystszy inajdelikatniejszy śnieg ze szczytu najwyższej góry, która była na tyle blisko, żeby śnieg nieroztopił się po drodze.I ulepił najpiękniejszą dziewicę, jaką widział świat.Przedstawił ją księciu,a ten mocno się zakochał i poślubił ją wśród powszechnej radości w królestwie.Carolinus przerwał dla zaczerpnięcia oddechu.- W czasie całego tego przedstawiania, zalotów, ślubu, i tak dalej - kontynuował -czarodziej bardzo uważał, żeby nawet kropla wilgoci nie dotknęła dziewicy - która oczywiście,jako zrobiona ze śniegu, natychmiast roztopiłaby się.Wmówił księciu, że miała ona tak delikatnąskórę, że wilgoć mogła jej dotykać tylko pod postacią Magicznego Płynu, który czarodziej samsprowadził wielkim kosztem z drugiego końca świata.I nawet jej kąpiele muszą pozostać dlaksięcia tajemnicą.- Ale.- zaczął Jim.- Ja mówię - rzekł lodowato Mag.- Przepraszam - powiedział Jim - mów dalej.- Od wszystkich innych rodzajów wilgoci księżniczkę trzeba było strzec - kontynuowałCarolinus.- W dniu ślubu była lekka mżawka, ale przygotowano wiele zasłon i okryć, byochronić księżniczkę.Wszystko szło dobrze do chwili, gdy nowożeńcy wchodzili z powrotem dozamku księcia - a właściwie już króla.Nie przeczuwając żadnego niebezpieczeństwa książęporwał żonę w ramiona, by przenieść ją przez próg.Czarodziej był zbyt daleko, by gopowstrzymać, nawet gdyby przewidział tkwiące w tym niebezpieczeństwo.Próg zamkuznajdował się za niewielkim mostem przerzuconym nad fosą.Książę ruszył po lekkiej pochyłościtego mostu.Niestety, nawierzchnia jego była teraz mokra od deszczu.Książę poślizgnął się iupadł.Oboje, on i dziewica, wpadli do fosy -jak sądzę, łatwo możesz zgadnąć, że wyszedł z niejsam.Carolinus skończył wreszcie na głębokiej i robiącej wrażenie nucie.Jim czuł niejasno, że oczekuje się od niego, by odkrył w tym momencie głowę i położyłdłoń na sercu.Niestety, nie miał niczego podobnego do kapelusza, co mógłby zdjąć, i czułby sięgłupio, kładąc dłoń na sercu.- Oczywiście roztopiła się w wodach fosy - powiedział Mag.- Tragiczne.Jim próbował wyglądać na odpowiednio wstrząśniętego.- Zwłaszcza dla księcia była to tragedia - ciągnął Carolinus.- Dla planów czarodziejaoznaczało to ruinę.Dla Wydziału Kontroli stworzyło to konieczność nałożenia na czarodziejasurowej grzywny - z przyczyn technicznych, które w tej chwili pozostają nieco poza twoimrozumieniem, mój drogi Jamesie.Sedno całej tej historii jest w tym - nigdy nie używaj MagiiWłaściwej, jeśli z powodzeniem możesz zastosować jakąś inną, powszechnie znaną jej formę, nieuważaną za Magię.Teraz sugerowałbym - i pomogę ci w tym - żebyś użył zaklęcia natymczasowe połączenie tych części twojego stroju i rynsztunku, które są obecnie - eee -rozczłonkowane.Ale gdy dostaniesz się do domu, każ je połączyć, czy co tam trzeba będziezrobić, używając znanych powszechnie środków.Zrozumiałeś?- Z pewnością! - wykrzyknął Jim z ulgą, że wykład się skończył, i z radością, że znówbędzie ubrany.Był raczej pewien, że Gruchot nie pozwoliłby mu dosiąść się przy jego obecnym,przypominającym stracha na wróble, wyglądzie.A nie miał specjalnej ochoty na spacer przezcałą drogę do zaniku.Czarodziej spokojnie przeprowadził go przez całą procedurę z wnętrzem czoła, Indeksem, Encyclopedie Necromantick , i Jim znalazł się nareszcie w drodze do domu, praktycznie rzeczbiorąc odziany i uzbrojony.W dwie godziny pózniej dotarł do bram swego zamku, będąc bardziej niż trochęzadowolonym z siebie.Technikę przemieniania się na powrót ze smoka w człowieka miał terazopracowaną i nie powinien mieć z nią więcej kłopotów.Pod okiem Carolinusa kilkakrotnieprzećwiczył zamianę, po prostu, aby nabrać pewności, że lekcja się utrwaliła.W gruncie rzeczybył to niezły dzień.- Milordzie! - powiedział zbrojny, trzymający straż przy bramie.- Sir Brian Neville-Smythe jest tutaj.- Och? - zdziwił się Jim.- Dobrze!Zostawił konia i pośpieszył do Wielkiej Sieni, to znaczy tam, gdzie sir Briannajprawdopodobniej się znajdował, chyba że Angie zabrała go do oferującej więcej spokojusłonecznej sypialni.W gruncie rzeczy niewiele było takich miejsc w zamku, które nie byłybyzawsze pełne ludzi.W rezultacie Jim i Angie przyjęli po prostu średniowieczny zwyczaj życia irozmawiania ze wszystkimi ludzmi, którzy ich otaczali.Na koniec doszli nawet do punktu, wktórym ignorowali to, że się ich obserwuje i podsłuchuje, oczywiście z wyjątkiem najbardziejintymnych chwil.W Wielkiej Sieni, przy wysokim stole, dokładnie tak, jak Jim się tego spodziewał,siedzieli sir Brian i Angie.Jim podszedł do stołu, uścisnął dłoń rycerza i przysiadł się do nich.- Jimie! - zawołała Angie.- Co ci się stało? Jasne było, przynajmniej dla Jima, że w tejsamej chwili, kiedy padły te słowa, Angie pożałowała, że cokolwiek mówiła.Ale ponieważwygląd Jima tak czy inaczej musiał wywołać komentarze, przygotował on już sobie prowizory-czną odpowiedz.- Och - machnął ręką - to sprawa Magii, która nie wyszła.Nic ważnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]