[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bolały ją nogi i krzyż, ale nie zwracała większej uwagi na te dolegliwości.Nie przejmowała się nawet tym, że jest głodna, w miarę bowiem jak światło dnia zrobiło się najpierw złote, a potem czerwone, coraz bardziej chciało jej się pić.Gardło miała suche i obolałe, język szorstki i jakby zapiaszczony.Przeklinała siebie za to, że nie napiła się wody z bagna, kiedy miała okazję, i raz nawet zatrzymała się, myśląc: “Pieprzę wszystko i wracam”.“Lepiej nie próbuj, kochanie - powiedział zimny głos.-Nie znajdziesz drogi, nie ma mowy, a nawet gdybyś miała szczęście i wróciła prościutko po własnych śladach, nim dojdziesz na miejsce, zapadnie zmrok.a kto wie, co może się czaić w ciemności?”- Och, zamknij się - odparła głośno.- Zamknij się, ty głupia stara suko.- Ale oczywiście głupia stara suka miała rację.Trisha odwróciła się w kierunku pomarańczowego już słońca i ruszyła przed siebie, w tej chwili bardzo bała się pragnienia, jeśli tak okropnie dokucza jej o ósmej, co będzie o północy? a w ogóle jak długo można żyć bez wody? Nie pamiętała, choć dowiedziała się kiedyś tego przy jakiejś okazji, na pewno, w każdym razie krócej niż bez jedzenia.Jak to jest umrzeć z pragnienia?- Nie umrę z pragnienia w tym cholernym, obrzydliwym lesie, prawda, Tom? - spytała, ale Tom jej nie odpowiedział.Prawdziwy Tom Gordon prawdopodobnie obserwował w tej chwili grę.Tim Wakefield, sprytny specjalista od kręconych piłek, przeciw młodemu leworęcznemu wybijającemu Jankesów, Andy'emu Pettitte'owi.Gardło bolało ją coraz bardziej, aż trudno jej było przełykać.Przypomniała sobie padający deszcz (podobnie jak wspomnienie o wkładaniu skarpetek rano, także obraz deszczu wydał się jej jednocześnie wyraźny i daleki) i pomyślała, że byłoby miło, gdyby teraz także spadł.Wyszłaby na ulewę i tańczyła z wyciągniętymi do nieba rękami i otwartymi ustami, tańczyłaby jak Snoopy na szczycie budy.Przedzierała się wśród świerków i sosen, wyższych i stojących w większej odległości od siebie, w miarę jak las robił się starszy.Przez gałęzie przedzierały się promienie zachodzącego słońca, coraz bardziej poziome, o coraz głębszym kolorze.Gdyby nie była tak spragniona, podziwiałaby drzewa oświetlone pomarańczowo-złotym blaskiem za ich piękno.nawet cierpiąca, jednak to piękno zauważyła.Tylko że światło wydawało się zbyt jaskrawe.Krew pulsowała jej w skroniach, głowa bolała, miała też uczucie, że gardło przebijają ostre igły.W tej sytuacji szum płynącej wody potraktowała w pierwszej chwili jako halucynację.Bo to przecież nie mogła być prawdziwa woda, takie cuda się nie zdarzają.Niemniej jednak skręciła w kierunku tego dźwięku i szła teraz na południowy zachód, a nie dokładnie na zachód, pochylając się, kiedy przechodziła pod niskimi gałęziami, i przełażąc przez zwalone pnie niczym w hipnotycznym transie, a kiedy szum płynącej wody stał się zbyt głośny, by pomylić go z czymkolwiek innym, zaczęła biec.Dwukrotnie poślizgnęła się na miękkim podłożu z igieł, a raz przebiegła przez kępę pokrzyw, które parzyły jej ramiona i grzbiet dłoni, ale nawet tego nie poczuła, w dziesięć minut od chwili, gdy po raz pierwszy usłyszała niewyraźny szmer płynącej wody, dobiegła nad strome zbocze małego wąwozu, w którym spod cienkiej warstwy ziemi i dywanu igieł widać było skałę macierzystą w postaci szeregu szarych kamiennych wzgórków.Nieco niżej, rześki i bystry, płynął nowy strumień, w porównaniu z którym tamten pierwszy, kończący się na bagnach, przypominał strużkę wody wyciekającą z ogrodowego węża, kiedy zamknie się kran.Trisha szła wzdłuż krawędzi wąwozu, całkowicie nieświadoma tego, co robi, chociaż, gdyby się poślizgnęła, spadłaby dobre siedem metrów w dół i być może by się zabiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]