[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu prze³kn¹³ œlinê.- Szuka³em ciê tyle lat, chcia³em.Ale potem ba³em siê, ¿e znajdê.- be³kota³.- ¯e ciê znajdê i ¿e bêdê musia³ zabiæ, Agenea.Niepotrzebnie tu przysz³aœ.Odesz³aœ.i nie trzeba by³o wracaæ, bo ju¿ by³o dobrze.Ja myœla³em o tobie na tej pla¿y, tam gdzie niewolnice.Myœla³em o tobie, wiesz?Dziewczyna prostowa³a siê powoli, z narastaj¹cym przera¿eniem.Mocno przywieraj¹c do œciany, wsparta o ni¹ plecami i d³oñmi, uczyni³a s³aby krok w kierunku wyjœcia.Potem drugi.Zaczê³a dygotaæ.- Niepotrzebnie.- mamrota³ kapitan, krêc¹c g³ow¹.- Niepotrzebnie, Agenea.Niepotrzebnie.Wyci¹gn¹³ ramiona i uj¹wszy jej twarz w obie d³onie, delikatnie musn¹³ kciukami dr¿¹ce wargi.Potem opuœci³ rêce ni¿ej i zacisn¹³ palce na gardle jedynej kobiety, któr¹ kocha³, a która odp³aci³a mu zdrad¹.Prze³kn¹³ œlinê.* * *Morze by³o spokojne i Ehaden s¹dzi³, ¿e z prze³adunkiem nie bêdzie k³opotów.Mocniej spiêto dzioby ¿aglowców, zaœ uwolniono czêœci rufowe, by ods³oniæ furtê ³adunkow¹ kogi.By³ to zabieg doœæ ryzykowny, albowiem kad³uby okrêtów mog³y zetkn¹æ siê z powrotem na ca³ej d³ugoœci, mia¿d¿¹c wszystkich, którzy znaleŸliby siê miêdzy nimi.Jednak Ehaden, naradziwszy siê z cieœlami, Raladanem i Taresem, uzna³ ¿e warto spróbowaæ; wyci¹ganie wielkich beczek przez luki pok³adowe wydawa³o siê przedsiêwziêciem bardziej czaso- i pracoch³onnym.Obsadzono obie ³odzie „Wê¿a Morskiego” i po³¹czono je linami z rufami obu ¿aglowców; czuwaj¹cy przy wios³ach marynarze mieli baczyæ, by kad³uby nie zbli¿a³y siê do siebie bardziej, ni¿ jest to potrzebne.Na kasztelach postawiono majtków z bosakami.Ehaden, nie namyœlaj¹c siê wiele, kaza³ wybiæ dziurê w nadburciu karaki, na wprost furty ³adunkowej kogi.Dla pok³adowych cieœli usuniêcie szkód po zakoñczeniu prze³adunku nie by³o ¿adnym problemem.Wyszukano odpowiednio grube i d³ugie belki (przydatne by³y wsporniki dziobowego kasztelu kogi) po czym po³¹czono ¿aglowce doœæ solidnym, a zarazem ko³ysz¹cym siê w rytm chwiejby kad³ubów pomostem.Wkrótce przetoczono pierwsz¹ beczkê.Za pomoc¹ doœæ skomplikowanego systemu lin i wielokr¹¿ków, spuszczono j¹ do ³adowni „Wê¿a”.Ehaden mia³ powody do zadowolenia.Przekaza³ Taresowi komendê nad prze³adunkiem, Raladanowi zaœ opiekê nad okrêtem, po czym uda³ siê na rufê, by powiedzieæ kapitanowi, ¿e wszystko idzie jak z p³atka.Najpierw jednak zaszed³ do swojej kajuty, chc¹c pozbyæ siê niewygodnej, niepotrzebnej ju¿ kolczugi, a tak¿e miecza, bêd¹cego zawad¹ przy pracy.Otwar³ drzwi - i uczyni³ chwiejny, s³aby krok.Dziewczyna, w poszarpanej sukni, pó³naga, le¿a³a na pod³odze, nie daj¹c ¿adnego znaku ¿ycia.Uda mia³a szeroko roz³o¿one.Rapis siedzia³ na podwiniêtych nogach, miêdzy jej kolanami.Krztusz¹c siê z przera¿enia, Ehaden krok za krokiem obszed³ go tak wielkim ³ukiem, jak to by³o mo¿liwe, wzd³u¿ œcian.Kurczowo chwytaj¹c powietrze, patrzy³ na twarz przyjaciela, to znów na pozlepiane kleist¹ ciecz¹, ³onowe w³osy dziewczyny.Czo³o zroszone mia³ potem.- Nie, na Szerñ.- wychrypia³.- Coœ ty zrobi³, Rapis.Coœ ty zrobi³?Siedz¹cy uniós³ ku niemu przygaszone spojrzenie.Ko³ysa³ siê monotonnie - w przód i w ty³.- Niepotrzebnie wróci³a - powiedzia³.- Po co j¹ sprowadzi³eœ? - pyta³ z ¿alem.- No? Po co?Powoli siêgn¹³ w zanadrze i wydoby³ wielki, czerwony klejnot.Rubin Córki B³yskawic, Geerkoto.- Chcia³em go dzisiaj wyrzuciæ.Niepotrzebnie.Przedmioty s¹ wierne, zdradzaj¹ tylko ludzie.Twoja siostra.- Urwa³ nagle.- Twoja siostra - powtórzy³ z namys³em po chwili - prawda.Wiesz, ¿e prawie zapomnia³em.Zapomnia³em, ¿e ona jest twoj¹ siostr¹.Agenea.Pó³przytomny Ehaden wyj¹³ miecz.- Ju¿ nie bêdziemy p³ywaæ razem - powiedzia³.- Nie próbuj zbli¿aæ siê do mnie.Jesteœ.ob³¹kany.Czy ty wiesz, kogo zabi³eœ? Wiesz, z kim.komu.- Oddycha³ coraz szybciej.- Ona by³a.- Wyci¹gn¹³ broñ przed siebie.- Ju¿ po tobie, Rapis.Ju¿ po tobie.Nic ci nie zosta³o, zupe³nie.Zgaszone spojrzenie szaleñca rozb³ys³o niespodziewanie; Rapis zerwa³ siê i pochwyci³ cz³owieka gro¿¹cego mu mieczem.Runêli na pod³ogê.Tarzali siê przez chwilê, lecz olbrzymi kapitan „Wê¿a Morskiego” bardzo szybko wzi¹³ górê.Wyrwa³ miecz z rêki oficera, przydusi³ kolanem wij¹ce siê cia³o - i uderzy³ sztychem, od góry.Kolczuga puœci³a.Ehaden targn¹³ siê i wyprê¿y³.Rapis wsta³ powoli.- Sami zdrajcy - powiedzia³, ciê¿ko dysz¹c.- Niepotrzebnie mi to zrobi³eœ.Nie trzeba by³o sprowadzaæ jej tutaj.Zdrada, wszêdzie zdrada.Sprowadzi³eœ j¹! - wybuchn¹³.Twarz konaj¹cego by³a blada, prawie bia³a.Palce krwawi³y, trzymaj¹c tkwi¹ce w piersi ostrze.- Sk¹d j¹.sprowadzi³em? - zapyta³ s³abo.- Z przesz³oœci?.Kapitan wzi¹³ oddech.Ehaden rozkaszla³ siê krwi¹.- Durniu.- wykrztusi³.- Popatrz na ni¹.No.popatrz.Czy to mo¿e byæ Agenea? Zgwa³ci³eœ.zabi.jej córkê.Wasz¹.twoj¹ córkê.Zrozu.mia³eœ? Córkê.Rapis przekrzywi³ g³owê i poruszy³ wargami.Cór-kê.Ehaden umar³.Kapitan sta³ nad cia³em.Po pewnym czasie spojrza³ na upuszczony Rubin.Przeniós³ wzrok na twarz le¿¹cej nieruchomo dziewczyny, potem znowu patrzy³ na Rubin, na Ehadena, na Rubin, na dziewczynê.Opar³ plecy o œcianê i westchn¹³ cicho, ciê¿ko - jak dziecko.Wolno przykucn¹³ przy le¿¹cej, wzi¹³ j¹ na rêce i po³o¿y³ na ³ó¿ku Ehadena.Poprawi³ strzêpy sukni.Dziewczyna drgnê³a lekko i znów znieruchomia³a.Oddycha³a p³ytko, nierówno.- Nie zabi³em jej, Ehaden.Chcia³em.ale nie mog³em.Nie umia³em.Poczu³ zawrót g³owy.Raz jeszcze pochyli³ siê nad le¿¹c¹, ale nieoczekiwanie straci³ równowagê i znalaz³ siê na pod³odze.Chcia³ wstaæ - i w³o¿y³ rêkê miêdzy skrwawione, pociête ostrzem wnêtrznoœci, które wysunê³y siê spod kaftana i koszuli.Patrzy³, lecz nie rozumia³, co widzi.Nie czu³ bólu.Nic nie czu³.Lecz Ehaden potrafi³ trzymaæ miecz.I nie odda³ go tak po prostu.Kapitan przymkn¹³ oczy.Potem ciê¿ko przetoczy³ siê na plecy i podpar³ na ³okciu.Spogl¹da³ na skrzywdzon¹ dziewczynê.- Co ty mówi³eœ, Ehaden? ¯e kto.¿e to jest kto?.Powtórz mi, Ehaden.Zap³aka³ nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]