[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie do wiary - rzekł Henryk.- Taillefer zmarł, nie posiadając syna, który mógłby objąć po nimsukcesję, tak jak to było w zwyczaju w Salii tamtych czasów.Nie miał następców.- Królowa Radegundis była brzemienna, kiedy Taillefer zmarł.- Sanglant wskazał na nieszczęsnego poetę, który podjął na uczcie wątek bohaterskich czynów iszlachetnych cech Taillefera.- Czyż nie tak, poeto?Biedny artysta mógł tylko przytaknąć, podczas gdy Sanglant przeczytał wersy, które Rosvita widziałakiedyś w cennej księdze %7ływot świętej Radegundis.Otrzymała ją z rąk brata Fidelisa.- Będąca w ciąży Radegundis i jej towarzyszka Clothilda przebrały się za ubogie kobiety.Radegundiswybrała wygnanie zamiast udręki władzy".Schroniły się w klasztorze w Poiterri.Co stało się zdzieckiem, które nosiła w swym łonie, Wasza Wysokość?- Nikt nie wie - odpowiedziała w imieniu króla Hathui.- Nikt nie wie, co stało się z dziecięciem.- Ja wiem.- Rosvita wystąpiła naprzód.Czy nielojalnością było mówić? Jednakże czy mogła kłamaćlub ukrywać prawdę, skoro tak wiele spraw teraz się ważyło? Była winna powiedzieć prawdę ze względuna pamięć brata Fidelisa.- Wiem, jakie były losy dziecka Taillefera i Radegundis, jako że rozmawiałam znim w godzinie jego śmierci na wzgórzach otaczających klasztor Herford.Nazywano go bratemFidelisem.Poza jednym rokiem, gdy nie dotrzymał przysięgi ze względu na miłość do młodej kobiety,całe swe życie spędził jako mnich w służbie Boga.Fidelis napisał te oto słowa w %7ływocie świętejRadegundis: Zwiat rozdziela się tym, którzy kiedyś byli jednością".Tu przerwała, upewniając się, że każdy obecny rozważa usłyszane słowa.- Doprawdy, czy nie należy rzec tego, nim dziecię przyjdzie na świat? Ono wszak i jego matka sąjednym ciałem.To, co Bóg łączy poprzez narodziny dziecka, może się rozpaść przez intrygi tego świata".Kiedy ucichły pomruki, kontynuowała:- Rozmawiałam także z niewiastą, którą Fidelis poślubił i która urodziła dziecko poczęte z jegonasienia.Teraz jest starą kobietą, żyjącą w odosobnieniu, bojącą się ludzi, którzy jej szukają.Chcąbowiem wydrzeć jej sekret.Wierzę, że jej historia jest prawdziwa, że przez krótki czas była żoną Fidelisa- syna Taillefera i Radegundis - i że z ich związku narodziła się córka.Jest możliwe, że dziewczynkaprzeżyła i urodziła dziecko.- Owszem, żyje - powiedział srogo Sanglant.- Wydała na świat córkę z zalegalizowanego związku zduchownym, którego usunięto z klasztoru, ponieważ studiował nauki matematyczne.To on nadał dzieckuimię Liathano.Resztę znacie.- Gdzie wobec tego jest Liath? - Henryk wskazał na hall, jakby spodziewał się, że dziewczyna wystąpi ztłumu.- Dlaczego powróciłeś na mój dwór, twierdząc rzeczy zdumiewające, lecz bez niej?Uleciały duma, gniew i pewność siebie.Sanglant zapłakał bezgłośnie.Azy spłynęły po jego policzkach.Nie otarł ich nawet.Akanie było prawem mężczyzn, a czasem nawet ich obowiązkiem.- Umarła czy żywa - nie wiem, co się z nią dzieje - wyszeptał chrapliwie.- Skradziono mi ją.Nie wiem,gdzie teraz przebywa.2Kiedy Liath pokonywała schody, światło stopniowo słabło.Mimo wszystko jednak swymi oczamisalamandry potrafiła widzieć ściany i stopnie.Stary czarownik dotrzymywał jej kroku, mimo że stała opół stopnia wyżej od niego.Robiło się coraz chłodniej.Od czasu do czasu schody wypełniały szeptyprzelatujące niczym wiatr w Przepaści.Schodzili przez dłuższy czas.W pewnym momencie Liath przystanęła, czując wyrazną spoinęruchomego kamienia.Dotknęła nierównej powierzchni wydrążonego podłoża.W końcu schody zrównałysię z ziemią, a oni poszli dalej krótkim tunelem.Nagle korytarz przekształcił się w komnatę.Zcianyoświetlone były dzięki małym, znajdującym się wysoko na suficie otworom.Do wnętrza wchodziły przeznie rośliny.Ich ciągnące się wzdłuż sufitu korzenie zwisały w powietrzu, usiłując znalezć oparcie wskale.Pod stropem unosiły się pyłki kurzu, kłębiące się w każdym zaciemnionym miejscu.W gładkiej podłodze wykuto dwa stopnie, prowadzące do owalnego zagłębienia, które byłonajwyrazniej miejscem spotkań i obrad rady.Jej członkowie mieli na sobie zachwycająco różnorodne,dziwne stroje: koszule z wytłoczonymi kolorowymi wzorami, pióra wpięte we włosy, płaszczenaszywane koralikami oraz opaski na ramiona i łydki, ozdobione kolorowymi kamieniami.Większość znich nosiła rodzaj opończy, spiętej na jednym ramieniu i spływającej do pół uda.Wszystkie kobiety miałyjadeitowy kolczyk umieszczony w nosie.Wszystkie, prócz jednej.Twarze członków rady wyróżniały się egzotycznymi rysami.Posiadali szerokie kości policzkowe iczerwonawą lub brązowawą cerę.Nie przypominali Wendarczyków, lecz Liath widziała w każdej twarzydziedzictwo Sanglanta.Było ich nie więcej niż trzydziestu.Oczekiwali na nią w komnacie wystarczającodużej, by pomieścić setki ludzi, jednakże w jakiś sposób sala wydawała się zatłoczona, jakby cienie tych,którzy byli tu w przeszłości i tych, którzy dopiero się pojawią, wypełniały pustą przestrzeń.Panowała cisza.Liath stała, mając nad głową skrzydła orła - jego wizerunek wyryto na kamiennym sklepieniu tunelu.Każdy obecny w komnacie człowiek bacznie się jej przyglądał.Jednakże kiedy porównała ich wrogi lubsurowy wzrok z trującym spojrzeniem Hugona, uznała, że nie ma co popadać w nadmiernie przerażenie.Przeszła przez ogień i przetrwała.Najstarszy Wuj stanął za nią, kaszlnąwszy delikatnie.W centrum owalnego wgłębienia, na krześle w kształcie orła wyrzezbionego z kamienia, siedziałakobieta w zaawansowanej ciąży.Nie miała kolczyka w nosie.Włosy zwinęła w węzeł.Za nią znajdowałosię złote koło, które jednakże z powodu braku wiatru w podziemiach nie obracało się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]