[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Yoda powiedział mu, żeby nie dążył do bezpośredniejkonfrontacji z Xanatosem, ale powiedział tak, zanim Obi-Wan został uprowadzony, a zasady gry uległy zmianie.76Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny PrzeciwnikNaturalnie Qui-Gon powinien najpierw porozumieć się zYodą, poinformować go, jak zmieniła się sytuacja, i czekaćna decyzję Rady.Postanowił jednak tego nie robić.Miał dość odgrywania roli pionka na cudzej szachownicy.To było coś więcej niż tylko gra.Xanatos usiłował go spro-wokować, zmusić do jawnej konfrontacji - a teraz jeszczewplątał w to chłopca.Podstawowym słabym punktem Xanatosa jako uczniabyła nadmierna pewność siebie.Miał nadzieję, że się tonie zmieniło.Qui-Gon wiedział, że Xanatos przeprowadza inspekcjęw największej korporacyjnej kopalni lazurytu, położonejna przedmieściach Bandoru.Poszedł tam i poczekał dozmroku.Obserwował, jak Xanatos wychodzi z małego budynkuadministracyjnego, mieszczącego zarząd kopalni i sto-jacego obok zakładu hutniczego.Dopiero co nastąpiłazmiana szychty i w pobliżu nie było górników.Urzędnicyteż poszli już do domów - na to właśnie liczył Qui-Gon.Na placu walały się stosy żużlu.Korporacja zupełnienie zawracała sobie głowy dbaniem o porządek na terenieswoich kopalni.Ciemnoszare niebo przechodziło powoli wczerń, ale na placu nie zapalono jeszcze latarni, przy-77Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny Przeciwnikpuszczalnie z oszczędności.Robotnik, który spóznił się naswoją zmianę, musiałby dojść do kopalni po omacku.Qui-Gon zaczekał, aż Xanatos przejdzie przez plac,po czym wyszedł z cienia żużlowej hałdy, stając mu nadrodze.Xanatos zatrzymał się.Na jego twarzy nie było zasko-czenia.On nie pozwoliłby sobie na okazanie go, naweto zmroku i na pustym placu, stanąwszy ni stąd, ni zowądoko w oko ze swoim najdawniejszym wrogiem.Qui-Gon nie spodziewał się u niego zaskoczenia.- Jeśli masz jakieś plany co do Bandomeer, powinieneświedzieć, że jestem tu po to, żeby cię powstrzymać - rzekł.Xanatos odrzucił płaszcz na ramię, niedbałym gestempołożył rękę na rękojeści miecza świetlnego.Odchodząc zZakonu i jednocześnie zatrzymując broń, pogwałciłjedną z jego najważniejszych zasad.Poklepał ręką miecz.- Owszem, wciąż go mam.W końcu ćwiczyłem przezwszystkie te lata.Czemu miałbym oddawać go jak złodziej, skoro zasługuję na to, żeby go nosić?' - Ponieważ już na to nie zasługujesz - odpowiedziałQui-Gon.- Przynosisz mu hańbę.78Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny PrzeciwnikKrew uderzyła Xanatosowi do twarzy.Słowa Qui-Gonabyły celne.Potem jednak rozluznił się, uśmiechnął.- Widzę, że wciąż trudny z ciebie człowiek, Qui-Go-nie.Kiedyś mi to przeszkadzało.Teraz mnie bawi.Zaczął krążyć wokół Jinna.- W końcu łączyła nas przyjazń, coś silniejszego niżzwiązek mistrza i ucznia.- To prawda - przyznał Qui-Gon, naśladując jego ru-chy.- Tak było.-Tym więcej miałeś powodów, żeby mnie zdradzić,nadużyć mego przywiązania.Przyjazń nic dla ciebie nieznaczy.Moje cierpienie sprawiało ci przyjemność.- To ty zdradziłeś, l to ty znajdowałeś przyjemnośćw cudzym cierpieniu.To właśnie poznałeś na Telos: przyje-mność, jaką daje ból.Yoda to przewidział; dlatego wie-dział, że ci się nie uda.- Yoda! - Xanatos wręcz wypluł to imię.- Ten mały trollsięgający mi do kolan! Wydaje mu się, że ma moc.Nieśniło mu się nawet o dziesiątej części mocy, jaką poznałem!- Poznałeś? - zapytał spokojnie Qui-Gon.- A skądznasz taką moc, Xanatosie? Ty, człowiek Korporacji, praco-wnik średniego szczebla wypełniający wolę zarządu?- Ja nie wypełniam niczyjej woli, prócz mej własnej.79Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny Przeciwnik- Po to tu jesteś, prawda? Czy Bandomeer to spraw-dzian twoich możliwości?- Ja nie przystępuję do sprawdzianów - warknął Xana-tos.- Ja ustalam zasady.Bandomeer należy do mnie.Wystarczy, żebym wyciągnął rękę i ją sobie wziął.Zacieśnił krąg.Jego płaszcz załopotał i musnął Qui--Gona.-To taka mała planetka.Zupełnie bez znaczenia zgalaktycznego punktu widzenia.A przecież rodzi skarby,sypie je do moich wyciągniętych rąk.Gdybyś tylko wyzbyłsię tych nieznośnych zasad Jedi, też skorzystałbyś z jejskarbów.Ale nie, Qui-Gon jest ponad to.Nie można goskusić.Niczym.- Bandomeer nie jest twoją własnością.- Qui-Gon od-sunął się od Xanatosa na odległość wyciągniętego ramienia.- Zawsze byłeś zbyt pewny swego i tym razemposunąłeś się za daleko.-Jeszcze nie.- Granatowe oczy Xanatosa zabłysły.Dobyłmiecza.- Teraz, owszem, posunę się za daleko.Miecz Qui-Gona ożył w ułamku sekundy.Zanim Xana-tos przymierzył się do zadania pierwszego ciosu, Qui-Gonzaczął już wykonywać ruch, którym miał go sparować.Ostrza mieczy świetlnych spotkały się, dał się słyszeć syk.Qui-Gon poczuł w ramieniu impet pchnięcia przeciwnika.80Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny PrzeciwnikXanatos nie stracił nic ze swoich umiejętności wojowni-ka.Urósł tylko w siłę; poruszał się oszczędnie i z gracją.Miecz migał mu w dłoni.Uderzał raz za razem, stale za-skakując czymś swego byłego mistrza.Qui-Gon walczył defensywnie, choć wiedział, że nieuda mu się zmęczyć Xanatosa - zmęczenie przeciwnikabyło jedną z technik wykorzystywanych przez Rycerzy Jedi.Styl Xanatosa wykraczał poza fizyczne umiejętności.Qui-Gon czuł, jak potężny jest umysł młodego człowieka.Xanatos nadal czerpał siłę z Mocy; nie z energii światła,lecz ciemności.Jinn uskoczył na bok, by uniknąć kolejnego ciosu.Xa-natos roześmiał się.Qui-Gon uznał, że nadszedł czas nazmianę zasad.Dość obrony, pora przejść do ataku.Rzucił się na Xanatosa; miecz świetlny śpiewał muw dłoni.Zadawał jedno uderzenie za drugim, Xanatos pa-rował wszystkie.Powietrze wypełniło się dymem i skwier-czeniem.Xanatos znów się roześmiał.Jedi użył sekwencji cięć, która miała unieruchomić Xa-natosa pod ścianą budynku.Ten jednak wskoczył na hałdę,wykręcił w powietrzu salto i wylądował po drugiej stronierycerza.- Zniszczyłeś wszystko, co kochałem - rzucił oskarży-cielsko.Jego miecz o włos minął ramię Qui-Gona.Klinga81Uczeń Jedi - Jude Watson 02.Mroczny Przeciwnikprzeszła tak blisko, że aż osmaliła materiał ubrania.-Tego dnia, Qui-Gonie, zabiłeś mnie.Ale ja narodziłem sięna nowo.Silniejszy, mądrzejszy.Przerosłem cię.Ostrza zderzyły się ze sobą, wydając wściekły dzwięk.Qui-Gon czuł napór przeciwnika, ale nie ustępował.Xana-tos wyrzucił do przodu stopę, ale Qui-Gon spodziewał siętakiego ataku i cofnął się.Xanatos zachwiał się, ale zdołałodzyskać równowagę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]