X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście, praca istnieje w Paryżu - ciągnął wielki pan - ale gdzieś na piątym pięterku; z chwilą zaśgdy ktoś styka się ze mną, zaraz bierze mieszkanie na drugim, a żona jego wyznacza dni przyjęć; tymsamym koniec z pracą, cały wysiłek obraca się na to, aby być lub udawać, że się jest światowymczłowiekiem.To ich jedyna troska, z chwilą gdy mają chleb.Co do moich procesów, ściśle mówiąc, i towziąwszy każdy proces z osobna, mam adwokatów, którzy się zabijają pracą; przedwczoraj jedenumarł mi na suchoty.Ale co do moich spraw w ogólności, czy uwierzyłbyś, księże, iż od trzech latzrezygnowałem ze znalezienia człowieka, który by pisząc dla mnie raczył zastanowić się bodaj trochę.Zresztą, wszystko to to tylko wstęp.Szanuję cię, księże, i śmiem dodać, mimo że widzimy się po raz pierwszy, kocham cię.Czy chcesz byćmoim sekretarzem z płacą ośmiu tysięcy franków lub dwa razy tyle? Zyskałbym na tym jeszcze,przysięgam; i zobowiązuję się zachować księdzu owo piękne probostwo na czas, kiedy by nam przyszłosię rozstać.Ksiądz odmówił, ale pod koniec rozmowy szczery kłopot margrabiego obudził w nim myśl.- Zostawiłem w seminarium biednego chłopca, którego, jeśli się nie mylę, czeka srogie prześladowanie.Gdyby był po prostu zakonnikiem, już by się znalazł in pace.Dotąd ten młody człowiek zna jedyniełacinę i Pismo święte; ale możliwe jest, że kiedyś rozwinie wielkie talenty, czy jako kaznodzieja, czyjako pasterz dusz.Nie wiem, co będzie robił, ale jest w nim święty ogień, może zajść daleko.Zamierzałem go umieścić przy biskupie, gdybyśmy kiedy mieli na tym stanowisku człowiekapodzielającego pański sposób patrzenia na ludzi i sprawy.- Skąd ten młody człowiek?- Podobno jest synem cieśli z naszych stron, ale raczej bym przypuszczał, że jest naturalnym dzieckiemjakiegoś bogatego człowieka.Widziałem, jak otrzymał list anonimowy lub pseudoanonimowy zprzekazem na pięćset franków.- A, to Julian Sorel - rzekł margrabia.- Skąd pan zna jego nazwisko? - rzekł proboszcz, zdumiony, i w tej chwili zarumienił się.- Tego nie mogę powiedzieć - rzekł margrabia.- Zatem - rzekł ksiądz - niech pan spróbuje uczynić go swoim sekretarzem.Ma energię, rozum,słowem, warto zrobić próbę.- Czemu nie? - rzekł margrabia.- Tylko czy to nie będzie człowiek zdolny przyjąć łapówkę od prefektapolicji lub kogo innego, aby mnie szpiegować w moim domu? Oto jedyna wątpliwość?Wobec korzystnych upewnień księdza Pirard, margrabia wyjął bilet tysiącfrankowy.- Poślij to, księże, Julianowi Sorel na drogę i niech przybywa.- Widać - rzekł ksiądz Pirard - że pan margrabia mieszka w Paryżu.Nie zna pan jarzma, jakie ciąży nanas, biednych mieszkańcach prowincji, a zwłaszcza na księżach nie cieszących się łaską jezuitów.Niewypuszczą bezwarunkowo Juliana, potrafią znalezć tysiąc pozorów, odpowiedzą, że jest chory, że listzaginął etc.- Poproszę ministra o list do biskupa - rzekł margrabia.- Zapomniałem jednej okoliczności - rzekł proboszcz - młodzieniec ten mimo niskiego pochodzenia jestbardzo ambitny; jeśli się draśnie jego dumę, nie będzie zeń żadnego pożytku; stępieje. - To mi się podoba - rzekł margrabia - będę go traktował jak kolegę mego syna.Czy to wystarczy?W jakiś czas potem Julian otrzymał list pisany nieznanym charakterem i noszący pieczątkę z Ch�lon;wewnątrz znalazł przekaz pieniężny na nazwisko pewnego kupca z Besan�on i polecenienatychmiastowego udania się do Paryża.List podpisany był zmyślonym nazwiskiem, ale otwierając goJulian zadrżał: do stóp jego upadł liść; był to znak umówiony z księdzem Pirard.W niespełna godzinę wezwano Juliana do konsystorza, gdzie biskup przyjął go z ojcowską dobrocią.Nawiązując zręcznie do Horacego, powinszował chłopcu wysokich losów, jakie go czekają, spodziewającsię w zamian, jako podziękowania, pewnych wyjaśnień.Julian nie mógł nic powiedzieć, choćby dlatego,że nic nie wiedział, co sprawiło, że prałat powziął dlań wielki szacunek.Jeden z młodszych księżyodniósł się do merostwa, wskutek czego sam mer przyniósł paszport podpisany, ale z miejscem inblanco na nazwisko podróżującego.Wieczorem, przed północą, Julian zjawił się u Fouqu�go.Rozsądnymłodzieniec więcej okazał zdziwienia niż zachwytu karierą przyjaciela.- Wszystko to się skończy - rzekł zawzięty liberał - jakąś rządową posadą zmuszającą cię dopostępków, które staną się żerem dzienników.Wieść o tobie dojdzie mnie wraz z twą hańbą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.