[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Demon zadr¿a³, ale postanowi³ milczeæ - nie móg³ pokazaæ, ¿e i on siê boi.Mê¿czyzna bluŸni³ wobec Boga i t³umaczy³ swoje uczynki, lecz po raz pierwszy od dwóch lat demon us³ysza³, jak jego podopieczny zwróci³ siê ku niebiosom.To by³ z³y znak."To dobry znak" - taka by³a pierwsza myœl Chantal na dŸwiêk klaksonu furgonetki piekarza.¯ycie w Yiscos toczy³o siê zwyk³ym rytmem, przywieziono chleb, ludzie wychodzili z domów, mieli przed sob¹ ca³¹ sobotê i niedzielê na roztrz¹sanie niedorzecznej propozycji, jak¹ im z³o¿y³ nieznajomy, a w poniedzia³ek po¿egnaj¹ go z pewn¹ doz¹ ¿alu.Tego samego wieczoru Chantal opowie im o zak³adzie oraz oznajmi, ¿e wygrali bitwê i stali siê bogaci.Nigdy nie bêdzie obwo³ana œwiêt¹, tak jak Sa-win, ale wiele nastêpnych pokoleñ bêdzie uwa¿a³o, ¿e to ona uratowa³a miasto podczas powtórnego najazdu Z³a.Mo¿e powstan¹ o niej legendy? Ludzie bêd¹ j¹ wspominaæ jako piêkn¹ kobietê, jedyn¹, która w m³odoœci nie porzuci³a Yiscos, gdy¿ by³a œwiadoma swojej misji.Pobo¿ne matrony bêd¹ zapalaæ w jej intencji œwiece, a m³odzi ch³opcy wzdychaæ têsknie do bohaterki, której nie dane im by³o poznaæ.Poczu³a wzbieraj¹c¹ dumê.Ju¿ sobie wyobra¿a³a, jak to bêdzie, gdy opowie bywalcom baru o nowym zak³adzie.Uœwiadomi³a sobie, ¿e musi trzymaæ jêzyk za zêbami i nie mo¿e wspominaæ o nale¿nym jej z³ocie, bo inaczej bêdzie musia³a siê nim podzieliæ, jeœli pragnie byæ uznana za œwiêt¹.A przecie¿ zas³uguje na œwiêtoœæ.W pewien sposób pomaga równie¿ nieznajomemu w zbawieniu jego duszy i Bóg weŸmie to pod uwagê, gdy przyjdzie jej rozliczaæ siê ze swoich uczynków.Jednak los tego cz³owieka niewiele j¹ obchodzi³, pragnê³a tylko, by dwa nastêpne dni minê³y jak najszybciej, bo trudno jej by³o dochowaæ tajemnicy.Mieszkañcy Yiscos nie byli ani lepsi, ani gorsi od ludzi z pobliskich miejscowoœci, ale nie pope³ni¹ zbrodni dla pieniêdzy - co do tego mia³a absolutn¹ pewnoœæ.Teraz, kiedy ca³a sprawa nabra³a rozg³osu, nikt nie móg³ podj¹æ ¿adnej samodzielnej inicjatywy.Po pierwsze dlatego, ¿e nagroda mia³a byæ podzielona na równe czêœci, a Chantal nie zna³a nikogo, kto oœmieli³by siê przyw³aszczyæ sobie cudz¹ w³asnoœæ.Po drugie, gdyby zdecydowali siê zrobiæ to, co jej nie mieœci³o siê w g³owie, musieliby liczyæ na udzia³ wszystkich, z wyj¹tkiem samej ofiary.Gdyby choæ jedna osoba przeciwstawi³a siê temu zamiarowi - jeœli nikt taki siê nie znajdzie, ona bêdzie t¹ osob¹ - mieszkañcom Yiscos grozi³oby wiêzienie.A lepiej byæ biednym i uczciwym ni¿ bogatym za kratkami.Chantal ju¿ na schodach przypomnia³a sobie, ¿e nawet wybór burmistrza w mieœcinie z trzema ulicami na krzy¿ wywo³ywa³ gor¹ce dyskusje i wewnêtrzne podzia³y.Gdy chciano zbudowaæ plac zabaw dla dzieci, dosz³o do takiej k³ótni, ¿e projekt upad³.Jedni przypominali, ¿e w miasteczku nie ma dzieci, inni krzyczeli, ¿e dziêki tej inwestycji dzieci powróc¹, bo gdy m³odzi przyjad¹ z nimi na œwiêta, dostrzeg¹, ¿e wreszcie zaczyna siê tu dziaæ coœ dobrego.W Yiscos rozprawiano o wszystkim: o jakoœci chleba, o ³owieckich rozporz¹dzeniach, o istnieniu czy nieistnieniu przeklêtego wilka, o dziwacznym zachowaniu Berty i, bez w¹tpienia, o potajemnych romansach panny Prym z niektórymi goœæmi hotelowymi, choæ nikt nigdy nie oœmieli³ siê mówiæ o tym w jej obecnoœci.Chantal podesz³a do furgonetki z wyrazem twarzy kogoœ, kto po raz pierwszy w ¿yciu odgrywa kluczow¹ rolê w historii miasta.Dot¹d by³a tylko opuszczon¹ sierot¹, biedn¹ dziewczyn¹, której nie uda³o siê wyjœæ za m¹¿, zrozpaczon¹ i samotn¹.Ale to nie potrwa ju¿ d³ugo.Za dwa dni bêd¹ j¹ nosiæ na rêkach, wychwalaæ pod niebiosa, a mo¿e nawet nalegaæ, by kandydowa³a na urz¹d burmistrza w najbli¿szych wyborach.Mo¿e i warto by³oby zostaæ d³u¿ej w Yiscos, by posmakowaæ œwie¿o zdobytej chwa³y?Wokó³ furgonetki zebra³a siê spora grupa milcz¹cych mieszkañców Yiscos.Wszyscy zwrócili spojrzenia na Chantal, ale nikt nie odezwa³ siê ani s³owem.- Co siê dziœ tutaj dzieje? - zapyta³ piekarz.- Czy¿by ktoœ umar³?-Nie - odpowiedzia³ kowal, który w³aœnie nad szed³ (co tu robi³ o tak wczesnej porze?).- Ale ktoœ jest chory i to nas martwi.Chantal nic nie rozumia³a.-Kupujesz chleb czy nie? - dobieg³ j¹ czyjœ g³os.- Nie mamy czasu do stracenia.Automatycznie poda³a pieni¹dze i wziê³a swój bochenek.Piekarz wyda³ jej resztê, wzruszy³ ramionami, ¿yczy³ wszystkim mi³ego dnia i odjecha³.-Teraz ja spytam: co siê tutaj dzieje? - odezwa ³a siê podnosz¹c nieco g³os.-Dobrze wiesz, co siê dzieje - odpar³ kowal.-Chcesz, abyœmy pope³nili zbrodniê za pieni¹dze.- Ale¿ nic podobnego! Zrobi³am tylko to, o co poprosi³ mnie ten cz³owiek! Wyœcie chyba wszyscy poszaleli!- To ty oszala³aœ.Nigdy nie powinnaœ siê by³a zgodziæ, aby ten pomyleniec pos³u¿y³ siê tob¹ jako pos³anniczk¹.Co ci za to obieca³? Chcesz zamieniæ to miasto w piek³o, jak za czasów Ahaba? Zapomnia³aœ o godnoœci, o honorze?Przesz³y j¹ ciarki.-Nie wierzê w³asnym uszom! Czy¿by ktoœ z was wzi¹³ ten zak³ad na serio?-Dajcie jej spokój - odezwa³a siê w³aœcicielka hotelu.- ChodŸmy lepiej na œniadanie.Ludzie powoli rozchodzili siê po domach.Chantal dr¿a³a, trzymaj¹c kurczowo w rêku bochenek chleba, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.Wszyscy ci ludzie, którzy ca³e ¿ycie k³ócili siê miêdzy sob¹, po raz pierwszy byli zgodni: uznali j¹ za winn¹.Nie by³ winien ani nieznajomy, ani ca³y ten zwariowany zak³ad, ale ona, Chantal Prym, pod¿egaczka do zbrodni.Œwiat stan¹³ na g³owie!Zostawi³a chleb przy drzwiach i wysz³a z domu.Nie czu³a g³odu ani pragnienia, nic nie czu³a.Zrozumia³a coœ bardzo wa¿nego, co nape³nia³o j¹ lêkiem, przera¿eniem, absolutn¹ zgroz¹.Nikt nie pisn¹³ ani s³owa piekarzowi.W tym miasteczku ka¿de zdarzenie by³o szeroko omawiane, z oburzeniem czy z kpin¹, ale tym razem piekarz, który rozwozi³ chleb i plotki po okolicy, wyjecha³ nie maj¹c pojêcia, co tak naprawdê dzieje siê w Yiscos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]