[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nie może być prawda!Emily Brewster potrząsnęła głową nie wiedząc, co odpowiedzieć.Usłyszała, że wciągnął gwałtownie powietrze.Z cichą, tłumioną wściekłością w głosie wyrzucił z siebie:— Mój Boże, obym dostał w ręce tego plugawego diabła, który to zrobił!Emily Brewster zadrżała.Wyobraźnia podsunęła jej obraz mordercy czającego się za jednym z głazów.Usłyszała swój głos:— Ktokolwiek to zrobił, nie pozostał tutaj.Musimy sprowadzić policję.Może… — zawahała się — jedno z nas powinno tu zostać przy ciele.Patrick Redfern powiedział:— Ja zostanę.Emily Brewster westchnęła cicho z ulgą.Nie należała do kobiet, które przyznałyby, że odczuwają lęk, ale w skrytości ducha była wdzięczna, że nie musi pozostać na tej plaży sama, jeśli istniała choćby najmniejsza możliwość, że w pobliżu kryje się szaleniec—morderca.— Dobrze — powiedziała.— Zrobię to tak szybko, jak to możliwe.Wezmę łódź.Nie mogę patrzeć na tę drabinę.W zatoce Leathercombe jest policjant.Patrick Redfern szepnął automatycznie:— Tak… tak, niech pani zrobi, co pani uzna na stosowne.Emily Brewster wsiadła do łodzi i energicznie wiosłując, oddalała się od brzegu.Gdy rzuciła okiem na brzeg, Patrick z twarzą ukrytą w dłoniach klęczał przy zmarłej.W jego postawie było coś tak smutnego, że wbrew woli odczula litość.Wyglądał jak pies strzegący martwego pana.Mimo współczucia zdrowy rozsądek mówił jej: „To najlepsze, co mogło przydarzyć się jemu— i jego żonie… a także Marshallowi i dziecku… ale nie sądzę, żeby on to tak odebrał, biedaczek”.Emily Brewster zawsze umiała stawić czoło nadzwyczajnym okolicznościom.Rozdział piątyIInspektor Colgate stał oparty plecami o skałę czekając, aż lekarz policyjny zakończy oględziny zwłok Arleny.Patrick Redfern i Emily Brewster stali nieco z boku.Doktor Neasden uniósł się z kolan szybkim, zwinnym mchem.— Uduszona… — powiedział — i to bardzo silnymi dłońmi.Wydaje się, że nie stawiała dużego oporu.Została zaskoczona.Hm….bardzo paskudna sprawa.Emily Brewster prędko odwróciła oczy, gdy zobaczyła twarz martwej kobiety.Ohydnie wykrzywione, sine rysy.Inspektor Colgate zapytał:— Kiedy nastąpiła śmierć”?— Nie mogę określić dokładnie — odparł z irytacją Neasden — zanim nie będę wiedział czegoś więcej.Trzeba brać pod uwagę wiele czynników.Zaraz… teraz jest za piętnaście pierwsza.O której godzinie ją znaleźliście?Patrick Redfern, do którego zwrócone było pytanie, odpowiedział niepewnie:— Przed dwunastą.Nie wiem dokładnie.Emily Brewster uściśliła:— Było dokładnie za kwadrans dwunasta, kiedy odkryliśmy, że nie żyje.— Ach, tak.Przybyliście państwo łodzią.O której dostrzegliście, że tu leży?Emily Brewster zastanowiła się.— Myślę, że okrążyliśmy przylądek pięć albo sześć minut wcześniej.— Zwróciła się do Redferna.— Zgadza się pan?Odpowiedział odruchowo:— Tak, tak… myślę, że mniej więcej o tej porze.Neasden przyciszonym głosem zapytał inspektora:— To mąż? Och! Widzę, że się omyliłem.Myślałem, że to mąż.Wygląda, jakby go zwaliło z nóg.— Powiedzmy — powiedział już głośniej, rzeczowym tonem — że była za dwadzieścia dwunasta.Zabito ją niewiele wcześniej.Powiedzmy, między jedenastą a jedenastą czterdzieści… z pewnością nie wcześniej niż za piętnaście jedenasta.Inspektor zamknął z rozmachem swój notes.— Dziękuję — rzekł.— To powinno nam pomóc.Bardzo zawęża ramy… pozostaje mniej niż godzina.Zwrócił się do panny Brewster:— Do tej chwili, jak mi się wydaje, wszystko jest jasne.Pani jest panną Emily Brewster, a to jest pan Patrick Redfern.Oboje zamieszkujecie w hotelu „Wesoły Roger”.Potwierdzacie państwo, że zmarła, podobnie jak wy, mieszkała w tym hotelu i była żoną kapitana Marshalla?Emily Brewster przytaknęła ruchem głowy.— Sądzę — powiedział inspektor Colgate — że powinniśmy udać się teraz do hotelu.Skinął na policjanta.— Hawkes, zostaniesz tutaj i nie pozwolisz nikomu zbliżyć się do tego miejsca.Później przyślę tu Phillipsa.II— Na mą duszę! — powiedział pułkownik Weston.— To prawdziwa niespodzianka, że spotykam tu pana!Herkules Poirot uprzejmie odwzajemnił powitanie szefa policji i dodał półgłosem:— Ach, tak, wiele lat minęło od czasu tej sprawy w St.Loo.— Ja o niej nie zapomniałem — zapewnił Weston.— To było największe zaskoczenie w mym życiu! Do tej pory nie mogę pojąć, jak pan zaaranżował tę aferę z pogrzebem.Wszystko absolutnie odbiegało od utartych wzorów postępowania.Fantastyczne!— Tout de męme, mon Colonel* — powiedział Poirot — wyszło to na dobre, prawda?— Hm… tak, możliwe.Chociaż śmiem twierdzić, że dotarlibyśmy do celu bardziej ortodoksyjnymi metodami.— Możliwe — przyznał dyplomatycznie Poirot.— I oto znalazł się pan znowu w sercu afery — powiedział szef policji.— Czy ma pan już jakieś’ pomysły?— Nic określonego… — rzekł po namyśle Poirot — ale rzecz jest interesująca.— Pomoże nam pan?— Jeśli pan pozwoli.— Mój drogi, będę szczęśliwy ze współpracy.Nie wiem jeszcze, czy należy przekazać tę sprawę Scotland Yardowi.Na pierwszy rzut oka wygląda, że morderca musi być niedaleko.Z drugiej strony, wszyscy ci ludzie są tu obcy.Żeby dowiedzieć się czegoś o nich i o możliwych motywach, trzeba skontaktować się z Londynem.Poirot skinął głową.— Tak, to prawda.— Przede wszystkim — powiedział Weston — musimy dowiedzieć się, kto ostatni widział ją żywą.O dziewiątej pokojówka zaniosła jej śniadanie do pokoju.Około dziesiątej dziewczyna w recepcji na dole widziała, jak wychodziła z hotelu.— Mój przyjacielu — powiedział Poirot — podejrzewam, że to ja właśnie jestem tym człowiekiem, którego pan poszukuje.— Widział pan ją dziś rano? O której?— Pięć minut po godzinie dziesiątej.Pomogłem jej zepchnąć łódkę na wodę.— I odpłynęła na niej?— Tak.— Sama?— Tak.— Czy dostrzegł pan, w jakim kierunku popłynęła?— Wiosłowała wokół przylądka, tamtędy, w prawo.— To znaczy w kierunku Zatoczki Skrzata?— Tak.— O której to mogło być?— Powiedziałbym, że opuściła plażę piętnaście po dziesiątej.Weston zastanowił się.— To by się zgadzało dość dokładnie.Ile czasu, pańskim zdaniem, zajęłoby jej dopłynięcie do zatoczki?— Nie jestem ekspertem! Nie wiosłuję.Być może około pół godziny.— Ja też myślę, że zajęło jej to mniej więcej tyle czasu — zgodził się pułkownik.— Sądzę, że się nie spieszyła.Jeśli przybyła tam kwadrans przed jedenastą, wszystko by się zgadzało.— A kiedy zdaniem lekarza nastąpił zgon?— Neasden nie chce jeszcze się ostatecznie wypowiadać.To ostrożny facet.Najwcześniej, według niego, za piętnaście jedenasta.Poirot skinął głową.— Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałbym poruszyć.Odpływając, pani Marshall poprosiła mnie, abym nikomu nie wspominał, że ją widziałem.Weston otworzył szeroko oczy.— Hm, to daje do myślenia, prawda?— Tak — mruknął Poirot — i ja tak to odczułem.Weston szarpnął swój wąsik.— Niech pan posłucha, Poirot — rzekł.— Jest pan światowcem.Jaką kobietą była pani Marshall?Lekki uśmiech pojawił się na ustach Poirota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]