[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Brawo! - zawołał Fagot.- Witam pierwszą klientkę! Behemot, fotel dla pani! Zaczniemy od bucików, madame!Brunetka zasiadła na fotelu, a Fagot natychmiast wysypał przed nią na dywan cały stos pantofli.Brunetka zdjęła z nogi swój prawy but, przymierzyła liliowy pantofel, postawiła nogę na dywanie i po kilka-kroć poruszyła stopą, obejrzała obcas.- A nie będą cisnęły? - zapytała z zadumą.Fagot na to zakrzyknął z oburzeniem:- Co też pani mówi! - Kot zaś tak się obraził, że aż miauknął.- Wezmę tę parę, monsieur - powiedziała z godnością brunetka wkładając także drugi pantofel.Stare jej pantofle zostały wyrzucone za zasłonkę, powędrowała tam również i sama brunetka w asyście rudej pannicy i Fagota, który dźwigał na ramieniu pewną ilość sukienek.Kot krzątał się, pomagał, a żeby przydać sobie powagi, zawiesił na szyi centymetr.Po chwili brunetka wyszła zza zasłonki w takiej sukience, że aż przez cały parter przetoczyło się westchnienie.Dzielna kobieta, która teraz zadziwiająco wyładniała, poprawiła sobie włosy na karku i przegięła się, usiłując obejrzeć się od tyłu.- Firma prosi, żeby zechciała pani przyjąć to na pamiątkę - powiedział Fagot i podał brunetce otwarte etui z flakonem perfum.- Merci - wyniośle odpowiedziała brunetka i zeszła po schodkach na widownię.Kiedy szła wzdłuż rzędów, widzowie zrywali się z miejsc, dotykali etui.I właśnie wtedy tamy runęły i kobiety ze wszech stron wdarły się na scenę.W ogólnym rozgwarze, wśród powszechnego podniecenia, wśród chichotów i westchnień rozległ się nagle męski głos: "Stanowczo ci zabraniam!" - i głos kobiecy: "Jesteś filister i tyran, puść, złamiesz mi rękę!" Kobiety znikały za zasłonką, pozostawiały tam swoje sukienki i ukazywały się widzom w nowych strojach.Na taborecikach o pozłacanych nóżkach zasiadło mnóstwo pań energicznie tupiących w dywan świeżo obutymi stopkami.Fagot klękał, manewrował srebrzystą łyżką do butów, omdlewał pod zwałami pantofli i torebek, miotał się od taborecików do witryn i od witryn do taborecików, pannica o zeszpeconej szyi zjawiała się, znowu znikała, wreszcie upadła tak nisko, że trajkotała używając już wyłącznie francuszczyzny, przy czym najbardziej zadziwiające było to, że rozumiały ją w pół słowa wszystkie kobiety, te nawet, które po francusku ani be, ani me.Powszechny podziw wywołał mężczyzna, który wdarł się na scenę.Oświadczył on, że jego małżonka cierpi na grypę i że w związku z tym zmuszony jest prosić, aby przekazano jej to i owo za jego pośrednictwem.Obywatel ów, by dowieść, że rzeczywiście jest żonaty, gotów był okazać swój dowód osobisty.Oświadczenie zapobiegliwego męża przyjęte zostało chichotami.Fagot zaś wrzasnął, że ufa mu jak samemu sobie nawet bez okazywania dowodu, i wręczył owemu obywatelowi dwie pary jedwabnych pończoch, a kocur dodał od siebie paryską szminkę.Wdzierały się na scenę spóźnione panie, spływały ze sceny uszczęśliwione, w balowych sukniach, w piżamach haftowanych w smoki, w dyskretnych kostiumach wizytowych, w przekrzywionych na bakier kapelusikach.Wówczas Fagot oświadczył, że z powodu spóźnionej pory magazyn zostanie zamknięty aż do jutrzejszego wieczora.Dokładnie w minutę później gruchnął wystrzał pistoletowy, zniknęły lustra, zapadły się pod ziemię witryny i taboreciki, dywan rozpłynął się w powietrzu podobnie jak zasłonka.Jako ostatnia zniknęła wielgachna góra starych sukien i obuwia, scena była znów surowa, naga i pusta.Raptem włączyła się do akcji nowa osoba dramatu.Z loży numer dwa dobiegł miły, dźwięczny i bardzo kategoryczny baryton:- Mimo wszystko, pożądane by było, obywatelu artysto, by zechciał pan bez zwłoki zdemaskować wobec publiczności technikę swoich tricków, a zwłaszcza tego tricku z banknotami.Pożądany byłby także powrót konferansjera na scenę.Los jego niepokoi widzów.Właścicielem barytonu był honorowy gość dzisiejszego koncertu, przewodniczący komisji akustycznej teatrów moskiewskich, Arkadiusz Apołłonowicz Siemplejarow we własnej osobie.Siemplejarow przebywał w loży wraz z dwiema damami - jedna z nich była leciwa, drogo i modnie ubrana, druga, młodziutka i bardzo ładna, ubrana była skromniej.Ta pierwsza, jak się niebawem przy spisywaniu protokołu wyjaśniło, była małżonką Siemplejarowa, druga zaś - jego daleką krewną, początkującą, acz rokującą wielkie nadzieje aktorką, która przyjechała z Saratowa i zatrzymała się w mieszkaniu przewodniczącego i jego połowicy.- Pardon! - odpowiedział na to Fagot.- Przepraszam, tu nic nie trzeba demaskować, wszystko jest jasne.- O, nie, proszę mi wybaczyć, ale nie mogę się z tym zgodzić! Zdemaskowanie jest niezbędne.Jeśli nie nastąpi, pański znakomity występ pozostawi przygnębiające wrażenie.Masowy odbiorca domaga się wyjaśnień.- Wydaje mi się - przerwał Siemplejarowowi bezczelny bufon - że masowy odbiorca nie wyrażał takich życzeń.Ale, Arkadiuszu Apołłonowiczu, przychylając się do pańskiego wielce szanownego życzenia dokonam, oczywiście, demaskacji.Pozwoli pan wszakże, że w tym celu zademonstrujemy jeszcze jeden króciutki numerek?- Proszę uprzejmie - protekcjonalnie odpowiedział Siemplejarow.- Ale koniecznie wraz ze zdemaskowaniem.- Tak jest, tak jest, zrobi się.A zatem pozwoli pan, Arkadiuszu Apołłonowiczu, że zapytam, gdzie pan spędził wczorajszy wieczór?Po tym z pewnością nietaktownym, a nawet chyba chamskim pytaniu Siemplejarow zmienił się na twarzy, i to nawet bardzo się zmienił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]