[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież to tylko Treg, strofowała samą siebie.To wszystko było takie trudne.Dlaczego ze wszystkich chłopaków na świecie, musiało akurat paśd naTrega? Przez chwilę próbowała wyobrazid sobie, jak zaczyna chodzid z Tregiem, ale napotkała opórwłasnej wyobrazni.Zupełnie jakby na drodze stanął wysoki mur, to po prostu nie mieściło jej się wgłowie.Czy to w ogóle możliwe?Nie, to niemożliwe, pomyślała.Widuję go codziennie.To mój przyjaciel.Jednak znowu wrócił obrazchłopaka trzymającego ją za rękę.Próbowała pozbyd się tej myśli - przecież nawet nie wiedziała, co Tregczuje.Przecież nie próbował jej pocałowad ani nic.A gdyby tak spróbował?Nie, to nie ma sensu.To głupota z jej strony, żeby w ogóle o tym myśled.Nic się nie wydarzy pomiędzynią a Tregiem - nic!Cztery i pół godziny pózniej zadzwonił budzik.Amy jęknęła i zwlokła się z łóżka.Zdążyła przygotowadpołowę pasz, kiedy przyjechał Treg.- Widzę, że wyglądasz tak samo świeżo, jak ja się czuję - powiedział, wchodząc do paszami.Podskoczyła na dzwięk jego głosu.- Cześd - powiedziała szybko, starając się pokryd zmieszanie.Po tym, co wydarzyło się poprzedniegowieczoru, Amy miała wrażenie, że Treg będzie wy-78glądai jakoś inaczej - ale był dokładnie taki sam, jak zawsze.- Nie mogę uwierzyd, że spałam tylko czterygodziny.- Ja też nie - powiedział.- Ale ta noc była tego warta - dodał ciszej, patrząc jej prosto w oczy.Zakłopotana, chwyciła wiadra z paszą.- Zacznę od tylnej stajni - powiedziała.Przez resztę przedpołudnia unikała zostania sam na sam z Tregiem.Starając się nie myśled o poprzednimwieczorze, zajęła się codzienną rutyną - czyszczeniem boksów oraz wyprowadzaniem koni na wybiegi.Krótko przed lunchem szła właśnie po Cygankę i Jake'a, kiedy zauważyła dziadka naprawiającego jedną zbram.Podniósł młotek, żeby wbid jakiś gwózdz, a wtedy złapał go atak kaszlu.Odłożył młotek i oparł sięo ogrodzenie, a podczas kaszlu drżały mu ramiona.Wyglądał dużo gorzej niż wcześniej.- Dziadku, obiecałeś, że dzisiaj nie będziesz wychodził - powiedziała, podbiegając.- yle wyglądasz.- Nic mi nie jest - powiedział, z trudem prostując ramiona.- Pójdę do domu, kiedy tylko przymocuję tubrakujący palik.- Paliki są nieważne, dziadku! Masz iśd do domu już teraz, jesteś chory.Stanęła z rękoma na biodrach i patrzyła na niego stanowczo.- Ale jeśli nie zrobię tego teraz, to już mogę nie mied okazji - zaprotestował.79- To może poczekad.Nie będziesz teraz tego naprawiał, a ja tu będę stała, dopóki nie pójdziesz do domu-oznajmiła i podniosła młotek, żeby nie mógł go użyd.- No to chyba nie mam wyboru - powiedział i wzruszył ramionami.- No, dobrze, już dobrze.Idę do domu.Poszli razem, Amy czuła ogromną ulgę, że dziadek w koocu zgodził się odpocząd od pracy.Rozległ się dzwonek telefonu, ale równie szybko ucichł, a po kilku sekundach, w drzwiach ukazała sięLou.- Amy! Telefon do ciebie - Soraya!Pobiegła do kuchni, zrzuciła buty i wyjęła słuchawkę z rąk Lou.- Halo? - powiedziała i ruszyła po schodach na górę.Kiedy znalazła się w swoim pokoju, zamknęła zasobą drzwi.-1 jak tam?- Dobrze - odpowiedziała Soraya, a Amy mogła przysiąc, że przyjaciółka się uśmiecha.- Amy, mam ci tyledo powiedzenia!- O tobie i Benie? - zapytała?- Tak! Pamiętasz, jak taoczyłaś z Tregiem?Czy pamięta? Tego taoca chyba nigdy nie zapomni.- Tak - odpowiedziała, starając się nie myśled o taocu.- Zauważyłaś pewnie, że kiedy poszłam z Benem po napoje, dośd długo nas nie było?- Oczywiście, że zauważyłam - skłamała Amy, która nie chciała się przyznad, że niczego w ogóle niewidziała.80- No więc.- Soraya zrobiła efektowną pauzę.- No mów.- Po napoje była wielka kolejka, więc wyszliśmy na chwilę na taras - Soraya westchnęła rozmarzona.-Było super romantycznie.Niebo pełne gwiazd, a na tarasie tylko my, ja i Ben.- No i? - ciekawośd rozsadzała Amy.- Co się stało?- W zasadzie nic konkretnego - przyznała Soraya.- Ale staliśmy i rozmawialiśmy.Ben opowiedział mi otym, jak się czuł, dorastając na farmie ciotki, zamiast w domu z rodzicami i jak jest teraz, kiedy na nowopoznaje swoją mamę.Powiedział, że czuje, że ze mną może szczerze pogadad.- No dobra, pocałował cię? - Amy chciała przejśd do konkretów.- Nie.Mówił, że tyle się dzieje w jego życiu z mamą, że nie chce na razie z nikim chodzid.Ale to nic, japoczekam.Będę jego przyjaciółką, jeśli tego właśnie teraz oczekuje - powiedziała Soraya radośnie.- Onjest.taki cudowny.Kiedy mnie odwiózł do domu, powiedział, że to był bardzo miły wieczór i że możekiedyś moglibyśmy razem gdzieś pójśd.- Na randkę! - zawołała Amy.- Niezupełnie.Ale kto wie - może dojdzie i do tego?- To wspaniale! Pomyśl, jaka Ashley będzie wściekła, kiedy zaczniecie ze sobą chodzid!- A propos, co myślisz o niej z Mattem?- To tylko zabawa na jeden wieczór - powiedziała Amy.- Przecież on jej nie lubi.81- - Soraya nagle spoważniała.- Myślisz, że to by oznaczało, że Ashleybędzie łaziła z nami?- Nie zaczną się spotykad.Matt ma lepszy gust.Soraya milczała.- Naprawdę! - powiedziała Amy, która nawet nie próbowała sobie wyobrazid Matta i Ashley razem.- Jutro się okaże.Skooczyły rozmowę, a Amy jeszcze przez chwilę zastanawiała się nad tym, co powiedziała Soraya.Przecież Matt i Ashley nie będą chyba parą?Spojrzała na trzymany w ręku telefon i wybrała numer Matta.- Dzieo dobry, mówi Amy - przestawiła się pani Tre-win, mamie Matta.- Zastałam Matta?- Masz szczęście, bo właśnie wstał.Zaraz go zawołam - powiedziała pani Trewin i po chwili Amyusłyszała, jak woła Matta.- To musiała byd niezła impreza - powiedziała z powrotem do słuchawki izaśmiała się.- Matt całe przedpołudnie nie wychodził ze swojego pokoju.- Była - powiedziała Amy, ale nie zdążyła dodad nic więcej, bo Matt odezwał się po drugiej stroniesłuchawki.- Cześd - przywitała go.- Cześd - odpowiedział ostrożnie.- Fajnie było wczoraj, prawda? - zapytała, czując się dośd niezręcznie.82- Podobało mi się - odparł krótko.Zapadło milczenie.Amy bardzo chciała zapytad o Ashley, ale Matt odpowiadał z takim chłodem irezerwą, że się nie ośmieliła.Po raz pierwszy od czasów, kiedy zostali przyjaciółmi, nie wiedziałazupełnie, co powiedzied.- A.a co porabiasz dzisiaj? - zapytała w koocu.- A to i owo - odpowiedział wymijająco.Ponieważ nie dodał nic więcej, znowu zapanowałakłopotliwa cisza.- Dobra, to ja wracam do pracy - powiedziała Amy.- Chciałam tylko się przywitad.- Jasne.To do zobaczenia jutro w szkole - powiedział Matt.Odłożyła słuchawkę i zdała sobie sprawę, że jest czerwona jak burak.Wyglądało na to, że Matt wcale niechce z nią rozmawiad.Przypomniała sobie, jak go uraziła, kiedy śmiała się z Sorayą z tego, jak Benodprawił Ashley.Ach, żeby tak można było cofnąd czas.Matt był jej przyjacielem i chociaż nie chciała znim chodzid, nie miała zamiaru go ranid.Jutro mu przejdzie, uspokajała samą siebie.Do tego czasu o wszystkim zapomni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]