[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To chyba strata czasu tak zupełnie nic nie robić - podsumowała Varian.Lunzie rozdała im napój, który przygotowała dla nich zamiast rozpylanego preparatu.- Cała idea kriogenicznego snu polega na zawieszeniu poczucia czasu - pouczyła ich.- Spisz, i się budzisz.- Mogą minąć wieki.- rozmarzył się Triv.- Gorszy jesteś niż Varian - burknęła Lunzie i wypiła swoją porcję, układając się wygodnie.- Nie miną wieki - rzucił Kai z przekonaniem.- Zwłaszcza gdy BO otrzyma próbki uranu.- To naprawdę pocieszające - przyznał Triv i łyknął napój.W ciszy Kai i Varian odczekali, aż dwójka ich przyjaciół zapadnie w głęboki sen.- Kai - odezwała się Varian szeptem - to moja wina.Miałam wszystkie wskazówki, że zanosi się na bunt.- Varian.- Kai powiedział delikatnie, przerywając jej przeprosiny pocałunkiem - to nie była niczyja wina, po prostu zbieg okoliczności.Ciesz się, że żyjemy, że żyją oni.Gaber sam przywiódł się do takiego końca przez swój głupi charakter.Cóż, najlepiej pozbądźmy się na chwilę poczucia czasu.- Na jaką chwilę?Pocałował ją znowu, uśmiechając się uspokajająco.Starał się, by uśmiech wypadł naturalnie.- BO wróci po nas.Kiedyś musi! - Nie była to zbyt taktowna uwaga, pomyślał.- Wypij, Varian!Uniósł swój kubek do niej, poczekał, aż ona zrobi to samo, a potem wypili razem.- Sprawy nigdy nie wyglądają tak źle, jeśli się je prześpi.- Mam nadzieję.To.tył.W wahadłowcu zaległa cisza.Mechanizm uwalniający opary pogłębiające uśpienie otworzył odpowiedni zawór.Oznaki życia stały się niedostrzegalne.Na zewnątrz skrzydlate, złociste stworzenia zbudziły się z nastaniem kolejnego posępnego i dusznego ranka mezozoicznej ery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]