[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawymyślałem sobie od głupców.Czyżbym sądził, że nikt nie zauważy ominięcia przeze mnie straży? Mężczyźni podeszli w moim kierunku, a ja pospiesznie schowałem swój miecz do pochwy, nie chcąc wszczynać walki, zwłaszcza że ludzie ci nie byli moimi wrogami.Nagle jeden z wojowników ściągnął hełm, krzycząc:— Sytry?!— Adorjan! odparłem, zdziwiony widokiem przyjaciela z dzieciństwa.— Sytry, ty głupcze, mogłem cię przebić jak Thasa, zanim uświadomiłbym sobie pomyłkę.Spróbowałem nie pokazać po sobie, jak bardzo poczułem się dotknięty, że porównał mnie do przysadzistych, złych mieszkańców podziemi, ale chyba mi się nie udało, bo doskoczył do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.— O, bogowie, przepraszam.Ojciec często powtarza, że mój niewyparzony język kiedyś sprowadzi na mnie kłopoty.Wybacz.— Nie ma sprawy.Prawdopodobnie wyglądam jak.— Ale co tutaj robisz?— Muszę porozmawiać z Radą.Wysłuchać jej planów.— Dlaczego? — Spoważniał nagle, a w jego oczach pojawił się chłód.— Bo obawiam się tego, co zrobią w przypływie rozpaczy, chcąc uciec Adeptom.A mogę przedstawić im inne wyjście.Proszę, pozwól mi iść.Zostawię miecz twemu towarzyszowi jako dowód mojej dobrej woli, a ty możesz mnie eskortować.Myślał przez chwilę, wpatrując się w ziemię pod stopami, a potem skinął głową.Nie na próżno przez sześć lat służył w domu mego ojca jako giermek.Wiedział, że można mi zaufać i że nie zrobię nic złego.Zostawiłem miecz, a Adorjan odprowadził mnie aż do brzegu wodnego zbiornika.Poniżej zobaczyłem zagrabiony niebieski piasek i małe kamienie wysp ogrodu Loskeethy.— Nie wchodź na niebieski piasek — ostrzegł mnie mój przyjaciel i nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać.Miałem dosyć magii jak na jeden dzień.Droga w dół była stroma i, zważywszy na moje kalectwo, niebezpieczna, ale Adorjan podtrzymywał mnie.Niedługo później usłyszałem szum głosów, dobiegający z jaskini.Gdy do niej weszliśmy, rozmowa urwała się raptownie, a blade i gniewne twarze odwróciły się z zaskoczeniem w moją stronę.Jedynie moja szwagierka odezwała się, wykrzykując moje imię głosem pełnym jadu.— Co ty tu robisz? — zapytała Mądra Kobieta, która przewodziła wszystkim Czarownicom w Escore.Nie znałem jej prawdziwego imienia, a nigdy nie przejmowała się mną na tyle, by podać mi fałszywe.Dla mnie była po prostu Strażniczką.Ukłoniłem się — nogi trzęsły mi się z nerwów — i spojrzałem tęsknie na najbliższy kamień.— O, na Moc, pozwólmy temu stworzeniu usiąść, zanim upadnie —usłyszałem ostry, suchy, starczy głos.Słowa te wypowiedziała mała zasuszona kobieta w nieokreślonym wieku.Po obu stronach jej twarzy zwisały proporce siwych włosów, ale zielone oczy błyszczały wielką mądrością.Mimo że nigdy jej nie widziałem, domyśliłem się, że jest to Lo—skeetha.— Za gościnność.zacząłem zwyczajowe powitanie, ale zostało ono przerwane przez mą zgryźliwą gospodynię.— Ten człowiek jest w równej mierze kaleką, co i głupcem.Nie zostałeś tu zaproszony, jesteś intruzem.Chcę wiedzieć, dlaczego tu wtargnąłeś.— Chciałbym wysłuchać naszego wielkiego planu, bo być może jestem w stanie zaproponować inne wyjście.— Jakie inne wyjście? — warknęła Yacinda.— Poczekaj — rzekła Strażniczka, nim zdążyłem odpowiedzieć.W jaki sposób dowiedziałeś się o miejscu spotkania i jak ci się udało przejść obok straży?Wpatrywałem się uparcie w swoje dłonie.— Czy to może Signe ci pomogła?— Może tak, może nie.— Te słowa zabrzmiały dziecinnie nawet w moich uszach.Rozległ się pełen dezaprobaty pomruk, po czym głos zabrała Morquant, uśmiechając się łagodnie.— Takie męstwo i wytrwałość zasługują na nagrodę.Jaką szkodę poniesiemy, jeśli Sytry dołączy do Rady?— On nie jest wybrany.— Mylisz się, Yacindo.Musi mieć Moc.Inaczej Signe nie zdołałaby go przeszkolić i nie udałoby się mu zmylić naszych straży.Kilka ciekawych spojrzeń skierowało się w moją stronę, a ja skurczyłem się.— Mam ją wbrew sobie.Magia jest naszym przekleństwem.Morquant, Strażniczka i kilku mężczyzn z różdżkami zatkniętymi za paski zgromadzili się wokół Loskeethy.Gdy się rozeszli, starożytna wieszczka spojrzała na mnie.— Dobrze, możesz zostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]