[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ty nie zachwycaj się za bardzo tymi relikwiarzami.Wiele innych kawałków krzyża widziałem w różnych kościołach.Gdyby wszystkie były prawdziwe, Pan Nasz nie byłby umęczony na dwóch skrzyżowanych belkach, ale na całym lesie.— Mistrzu! — wykrzyknąłem zgorszony.— Tak to jest, Adso.A są skarbce jeszcze bogatsze.Dawno już temu w katedrze w Kolonii widziałem czaszkę dwunastoletniego Jana Chrzciciela.— Naprawdę? — wykrzyknąłem w podziwie.Potem ogarnęło mnie powątpiewanie.— Ależ Chrzciciel został zabity w wieku bardziej posuniętym!— Tamta czaszka musi być w jakimś innym skarb­cu — rzekł Wilhelm z poważną twarzą.Nigdy nie rozumiałem, kiedy żartuje.Na mojej ziemi, kiedy się żartuje, mówi się rzecz jaką, a potem wybucha wielce głośnym śmiechem, by wszyscy mogli uczestniczyć w żarcie.Wilhelm natomiast śmiał się tylko, kiedy mówił rzeczy poważne, a zachowywał powagę, kiedy można było przypuścić, że żartuje.DZIEŃ SZÓSTYTERCJAKiedy to Adso, słuchając Dies irae, ma sen albo wizję — co kto woli.Wilhelm pożegnał Mikołaja i ruszył do skryptorium.Ja dosyć już naoglądałem się skarbca i postanowiłem pójść do kościoła, by pomodlić się za duszę Malachiasza.Nigdy nie lubiłem tego człeka, który budził we mnie strach, i nie ukrywam, że długo miałem go za winnego wszystkich zbrodni.Teraz dowiedziałem się, że może był biedaczyną, nękanym przez niezaspokojone namiętności, glinianym dzbanem pośród naczyń z żelaza, ponurym, gdyż za­gubionym, milczącym i wymykającym się, gdyż świa­domym, iż nie ma nic do powiedzenia.Odczuwałem wobec niego pewne wyrzuty sumienia i pomyślałem, że modlitwa za jego los nadprzyrodzony może uśmierzyć moje poczucie winy.Kościół rozświetlała teraz jasność wątła i sina, władały nim szczątki nieszczęśnika, wypełniał monotonny szept mnichów, którzy odmawiali nabożeństwo za zmarłych.W klasztorze w Melku wiele razy byłem świadkiem zgonu któregoś z braci.Nie mogę rzec, by była to sposobność radosna, ale jawiła mi się jednak jako po­godna, określona przez spokój i rozbudzone poczucie sprawiedliwości.Wszyscy czuwali kolejno w celi umie­rającego, pocieszając go dobrym słowem, i każdy w swym sercu myślał o tym, jak szczęśliwy jest ten człek stojący na progu śmierci, gdyż ma właśnie uwieńczyć swoje cnotliwe życie, i wkrótce dołączy do chóru aniołów w weselu, które nigdy już nie ustanie.I cząstka owej pogody, aromat tej świętej zazdrości przenikały umierającego, który w po­koju rozstawał się z życiem.Jakże inne były zgony w tych ostatnich dniach! Widziałem wreszcie z bliska, jak umiera ofiara diabelskich skorpionów z finis Africae i z pewnością tak właśnie umarli Wenancjusz i Berengar, szukając ukojenia w wodzie, z twarzami tak samo za­padniętymi, jak twarz Malachiasza.Usiadłem w głębi kościoła, skuliłem się w sobie, by pokonać chłód.Poczułem odrobinę ciepła, poruszyłem wargami, by dołączyć do chóru modlących się konfratrów.Powtarzałem wraz z nimi słowa, prawie nie zdając sobie sprawy z tego, co mówią moje wargi, i głowa mi się kiwała, a oczy same się zamykały.Potem chór zainto­nował Dies irae.Monotonny śpiew podziałał na mnie jak narkotyk.Zasnąłem na dobre.Albo być może nie zasnąłem, lecz popadłem ze znużenia w niespokojne odrętwienie, skulony, zwinięty jak stworzenie zamknięte jeszcze w brzuchu matki.Duszę mą ogarnęła mgła i znalazłem się jakby w rejonach, które nie były z tego świata, miałem wizję lub sen.Wąskimi schodami schodziłem do niskiej i wąskiej sieni, jakby do krypty z skarbcem, ale ciągle schodząc, dotarłem do krypty obszerniejszej, która okazała się kuchnią Gmachu.Była to z pewnością kuchnia, aczkol­wiek wyposażona nie tylko w piece i rondle, lecz również w miechy i młoty, jakby wyznaczyli tu sobie spotkanie także kowale Mikołaja.Migotały czerwonym blaskiem duchówki, kotły i rondle, w których coś gotowało się, dobywał się dym, a na powierzchni płynów tworzyły się z trzaskiem wielkie pęcherze i pękały nagle z głuchym i nieustannym odgłosem.Kucharze wymachiwali wysoko trzymanymi rożnami, zaś nowicjusze, którzy zebrali się tu wszyscy, podskakiwali, by złapać kury i inne ptactwo nadziane na te rozpalone żelaza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl