[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mało co mi już zostało.— Nie wiedziałem, że władasz nie tylko mieczem, ale również i czarami —zauważył Elryk, pomagając jej usiąść.— To nasza naturalna zdolność — odparła.— Ale nie wszyscy z niej korzy-stamy.Chaosowi trudniej jest się przeciwstawić takim właśnie talentom, co daje mi pewną przewagę.Zamierzałam uwięzić go i wziąć na spytki.— Zdaje się, że wciąż jest na usługach hrabiego Mashabaka — powiedziałElryk.— Tyle, to sama wiem — mruknęła Róża znacząco, nie ujawniając jednak, cojeszcze ma na myśli.W końcu dała się usadzić na wyściełanej ławie.Jej skóra różowiała lekkow błękitnawym blasku sali, a włosy układały wokół subtelnej twarzy.144Po paru chwilach pojawili się Koropith i Wheldrake dźwigający starszą panią przetransportowaną łatwiejszą drogą korytarzami, z pominięciem schodów.Ostatecznie Róża doszła na tyle do siebie, by opowiedzieć im swe losy od chwili, gdy„niczym zakradający się po nocy złodziej przemknąwszy przez wymiary” dotarła do tej jaskini.Znalazła kryjówkę sióstr.Chociaż wysforowała się przed wszystkimi w pogoni, nie zdobyła tego, o co jej chodziło.Mimo to, zaproponowała siostrom pomoc, nie po raz pierwszy zresztą.Gaynor, którego twierdza mieściła się nie dalej, jak pięćdziesiąt mil od tego miejsca, musiał jednak wyczuć jakieś za-burzenia w materii kosmosu, przybył bowiem błyskawicznie na czele skromnej armii, by pojmać siostry i ich skarb.Nie oczekiwał, że napotka opór, szczególnie zaskoczyła go magia Róży, magia zbyt subtelnej natury, by Chaos mógł ją rozszyfrować.— Moje talenty nie biorą się ani z Ładu, ani z Chaosu — powiedziała.— Mają swe źródło w samej naturze.Czasem zdarza się, że rzucone przez nas zaklęcie potrzebuje całego stulecia, by naruszyć podstawy jakiejś tyranii, ale gdy już dokona dzieła, to dokładnie i na zawsze.Naszym powołaniem jest właśnie wyszukiwanie takich przypadków niesprawiedliwości i likwidowanie ich.Robiłyśmy to z takim powodzeniem, że aż najpotężniejsi Bogowie poczuli się zaniepokojeni.Ostatecznie to oni właśnie wykorzystują do swych celów najnikczemniejszych spośród ludzi.— Jesteście Córkami Ogrodu — wtrącił się Wheldrake, milknąc zaraz tytu-łem przeprosin.Nie na długo jednak.— Znam pewną perską opowieść o was.To znaczy, chyba o was.Może zresztą spisano ją w Bagdadzie.Inne imię to Córki Sprawiedliwości.Spotkała was jednak męczeńska śmierć.Raz jeszcze przepraszam, ale tam naprawdę tak było napisane.Hrabia Malcolm to okrutny człek,Przybył tam z ogniem i żelazem.Kwiatów z Bannon Brae szukam — rzekł,Mękę im niosę i zagładę.— Wielkie nieba, pani, czasem mam wrażenie, że wpadłem w potrzask wła-snej twórczości i nijak nie mogę ujść, błądząc między wersami.— A pamiętasz, jak kończyła się ta ballada, panie Wheldrake?— Zdaje się, że miała parę zakończeń — odparł dyplomatycznie poeta.— Mam na myśli tylko jedno z nich, pamiętasz?— I owszem, pani — mruknął Wheldrake, czemuś przerażony.— Och, pani,tylko nie to!— Niestety — powiedziała Róża i wyrecytowała z wysiłkiem inkryminowanyfragment.145Każda z gałęzi w Bannon Brae,Znaczyła jedn ˛a cierpi ˛ac ˛a duszę.Hrabia Malcolm ści ˛ał kwiaty.Jeden ocalonyWci ˛aż śpiewa lament, co serce wzrusza.— To ja byłam tym kwiatem, którego ostatecznie nie ściął ów zbrojny, zwany w balladzie „hrabią Malcolmem”.Gaynor poprzedzał go, opowiadając kłamstwa na temat własnych, heroicznych zmagań z Siłami Ciemności.— Urwała, jakbypowstrzymywała łzy.— Oto jak zaskoczył nas, nieprzygotowane na atak.Zaufa-łyśmy Gaynorowi, sama przemawiałam za nim! Potem dowiedziałam się, że niewysilając zbytnio wyobraźni, dotąd opowiada wszystkim tę samą historyjkę.No i dałyśmy się oszukać! W ciągu kilku godzin nasza dolina zamieniła się w pustko-wie.Możecie sobie wyobrazić, jak strasznie to wyglądało.Nie byłyśmy gotowe na nadejście Chaosu, pamiętając, że nie jest on w stanie wtargnąć do żadnego planu, o ile nie uzyska współpracy śmiertelnego wysłannika, a Gaynor okazał się właśnie kimś takim.I wszystkie te ogłupiałe ze szczętem i niczego nie świadome istoty.— Och, pani — odezwał się znów Wheldrake, na co Róża wciągnęła dońuspokajająco rękę.Ale to on chciał ją pocieszyć.— Jedyny kwiecie.— Ocalała jeszcze jedna, ale oddała się później w desperacji podejrzanymczarom i zmarła niezbyt chwalebną śmiercią.— A zatem nie masz nic wspólnego z trzema siostrami? — mruknął Fallogard.— Zdawało mi się.— Duchowo owszem, ale poza tym znacznie się różnimy.One stawiają czołotemu samemu wrogowi i dlatego wspieram je nieprzerwanie.Poza tym, wśród innych powodów, jest jeszcze i ten, że znają klucz mogący posłużyć mi do realizacji mego własnego celu.— No ale gdzie Gaynor je zabrał? — dociekała Charion.— Powiedziałaś, żema warownię jakieś pięćdziesiąt mil stąd?— A wkoło tej warowni zastępy Chaosu oczekują jedynie na hasło do ataku.Ale wątpię, by pojmał trzy siostry.— To jak ostatecznie, ma je czy nie? — spytała Charion.Róża potrząsnęła jednak tylko głową.Z wolna wracała do siebie i zdolna już była zrobić kilka kroków bez niczyjej pomocy.— Ukryłam je przed nim, ale miałam niewiele czasu i nie wiem, czy działa-łam wystarczająco szybko.Poza tym nie byłam w stanie ukryć wraz z nimi ich skarbów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl