[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan jest policjantem?- Nie.- To o co chodzi?- Pracuję dla prywatnego biura śledczego.Mam znaleźć pewne urządzenie.Podobno widziano je w tej okolicy.Może być niebezpieczne.- Ma pan jakąś legitymację?- Niestety nie zabrałem żadnej ze sobą.- A nazwisko?- John Donnę.- Czy mój brat jest podejrzany o posiadanie jakiegoś skradzionego urządzenia? Powiem panu, że.- Nie chodzi o skradzione urządzenie i nie podejrzewam go o to, że mógłby je mieć.- Więc w czym problem?- To było coś w rodzaju robota.Manny przechodził specjalne szkolenie, dzięki czemu mógł wykrywać to urządzenie.Usiłujemy je odnaleźć.Przypuszczamy, że może się tu pojawić.- Mój brat był szanowanym biznesmenem i wypraszam sobie jakieś oskarżenia.Szczególnie tuż po pogrzebie.Myślę, że będę musiał wezwać policję.To oni zadadzą panu kilka pytań.- Chwileczkę.Przypuśćmy, że podejrzewamy, iż właśnie to urządzenie zabiło pańskiego brata.Z różowego stał się czerwony, a mięśnie szczęk naprężyły mu się wyraźnie.Nie byłem przygotowany na stek przekleństw, którymi mnie poczęstował.Przez chwilę myślałem, że rzuci się na mnie.- Proszę się opanować.Co ja takiego powiedziałem?- Albo kpi pan ze zmarłego, albo jest pan głupszy, niż pan wygląda.- Niech będzie, że jestem głupi, ale proszę mi powiedzieć dlaczego.Zgniótł gazetę i rzucił nią we mnie.- Dlatego, że złapali faceta, który to zrobił.Jasne?Przypomniałem sobie dzisiejszą gazetę.Czytałem o tym.Notatka była krótka i konkretna.Świadek złożył zeznania, a dowody potwierdziły je.Zabójca znalazł się już w więzieniu.Był to włamywacz złapany przez Manny'ego na gorącym uczynku.Stracił głowę i uderzył za mocno.Przeczytałem to jeszcze raz.Zwróciłem gazetę.- Bardzo przepraszam, nie miałem o tym pojęcia.- Niech się pan wynosi, ale szybko!- Oczywiście.- Chwileczkę.- Tak?- Ta dziewczynka, która otworzyła panu drzwi, to jego córka.- Jest mi niezmiernie przykro.- M nie też, ale niech pan pamięta, że jej ojciec nie zabrał wam żadnego cholernego robota.Skinąłem głową i odwróciłem się.Usłyszałem za sobą trzask zamykanych drzwi.Po obiedzie zameldowałem się w małym hotelu, zamówiłem drinka i wszedłem pod prysznic.Sytuacja wyglądała o wiele lepiej niż dzień wcześniej.Senator Brockden będzie z pewnością zadowolony, że jego obawy nie potwierdziły się.Leila Thackery przypomni mi z uśmiechem, że całkowicie sprawdziło się jej przekonanie, gdy tylko przekażę jej nowiny, do czego czułem się zobowiązany.Ciekawe, czy Don będzie dalej chciał, żebym szukał Hangmana.Sądzę, że będzie to przede wszystkim zależało od senatora.Jednak teraz, gdy wyglądało na to, że zagrożenie stało się mniej realne, Don może zdecydować się na usługi jednego ze swoich ludzi, z pewnością tańsze od moich.Wycierając się ręcznikiem, zauważyłem, że pogwizduję.Miałem nadzieję, iż wypełniłem swoje zadanie.Popijając drinka, zacząłem wystukiwać numer Dona.W ostatniej chwili zdecydowałem się zadzwonić najpierw do motelu w St.Louis.Być może była tam jakaś wiadomość, którą warto przekazać Donowi.Na ekranie zobaczyłem twarz recepcjonistki.Właśnie zaczynała się uśmiechać.Ciekawe, czy zawsze tak reagowała na dźwięk dzwonka, czy zdarzało się jej zapominać o tym, gdy zmęczenie osłabiło jej refleks.Jej praca musiała być męcząca: nie mogła swobodnie żuć gumy, ziewać czy dłubać w nosie.- Recepcja, czym mogę służyć?- Nazywam się Donnę, mieszkam w pokoju sto sześć.Jestem teraz poza miastem i chciałbym zapytać, czy nikt nie zostawił dla mnie wiadomości.- Zaraz sprawdzę - powiedziała, szukając w papierach na biurku.- Jest coś dla pana.Taśma.Dziwne, zaadresowano ją do kogoś innego.- Na jakie nazwisko?Gdy usłyszałem odpowiedź, ledwo zapanowałem nad sobą.- Rozumiem.Przyjadę z nim później i dam mu taśmę.Uśmiechnęła się na pożegnanie.Odpowiedziałem uśmiechem i rozłączyłem się.Więc David jednak mnie poznał.Nikt inny nie mógł znać tego adresu i mojego prawdziwego nazwiska.Musiałem jak najszybciej przesłuchać taśmę i zaraz po tym skasować zapis.Wypiłem do końca swojego drinka i znalazłem numer Dona.Przez piętnaście minut usiłowałem uzyskać połączenie, ale nie udało mi się.Trzeba było pożegnać się z Nowym Orleanem i z dobrym nastrojem.Tym razem zarezerwowałem miejsce w samolocie.Wypiłem następnego drinka, zabrałem swój skromny dobytek i spróbowałem zadzwonić jeszcze raz.Bez skutku.W czasie lotu rozmyślałem o koncepcji Teilharda de Chardin dotyczącej ewolucji wytworów rąk ludzkich.Porównywałem ją z teorią nierozstrzygalności Godła, prowadziłem w wyobraźni epistemologiczne gry z Hangmanem jako przeciwnikiem.Zastanawiałem się, spekulowałem, nawet miałem nadzieję, że słuszność leży po stronie dobra, że Hangman jest istotą rozumną i powrócił w pełni władz umysłowych.Chciałem wierzyć, że Burns zginął w taki sposób, jak głosiła oficjalna wersja; że zaniechany eksperyment był sukcesem w innym wymiarze - stworzeniem nowego ogniwa w łańcuchu bytów (Leila nie negowała całkowicie możliwości neurystorowego mózgu w tym zakresie).Teraz jednak miałem własne problemy: nawet najbardziej efektowne koncepcje filozoficzne bledną przy bólu zęba, zwłaszcza gdy ząb należy do ciebie.W tej sytuacji Hangman poszedł chwilowo w odstawkę i zająłem się sobą.Istniała możliwość, że David zawiadomił mnie o pokonaniu Hangmana, ale dlaczego użył mojego prawdziwego nazwiska.Nie było sensu robić szczegółowych planów, dopóki nie znałem wartości taśmy.Nie podejrzewałem, żeby tak głęboko religijny człowiek jak Fentris mógł zabrać się do szantażowania.Z drugiej strony potrafił szybko zapalać się do różnych pomysłów, a ostatnio uległ poważnej przemianie wewnętrznej.Trudno powiedzieć.Jego wiedza techniczna i znajomość systemu dałyby mu bardzo mocną pozycję, gdyby chciał utrudniać mi życie.Nie zamierzałem przypominać sobie sposobów, jakich używałem, aby zachować incognito - tym bardziej, że nie tylko szanowałem, ale i lubiłem Davida.Włączyłem odtwarzacz.Nie było obrazu, usłyszałem jednak głos Davida.Poprosił o połączenie z pokojem sto sześć, z Johnem Donne'em, a po chwili stwierdził, że nie uzyskał połączenia.Następnie oświadczył, że chce przekazać nagranie dla osoby, którą John Donnę zna i że na pewno Donnę będzie wiedział, co z nim należy zrobić.Mówił tak, jakby brakło mu tchu.Recepcjonistka zapytała, czy przekaz ma być również wizualny i uzyskała odpowiedź twierdzącą.Po krótkiej przerwie powiedziała, że może zaczynać.W dalszym ciągu nie pojawił się żaden obraz, słyszałem jedynie oddech Davida i cichy przerywany dźwięk.Upłynęło dziesięć, piętnaście sekund.- Dopadł mnie - powiedział w końcu, zwracając się do mnie po imieniu.- Musiałem ci powiedzieć, że cię poznałem.To nie był pojedynczy fakt, czy gest.po prostu twój sposób bycia, argumentowania, elektronika, nie wiem co jeszcze.Coraz bardziej męczyła mnie świadomość, że dobrze cię znam.Te uwagi o petrochemii i biologii.Ciekaw jestem, co robiłeś przez ten czas.Nie dowiem się już, ale chcę ci powiedzieć, że nie musiałeś mnie oszukiwać.- Przez kilkanaście sekund oddychał z trudem, po czym zaniósł się kaszlem.- Za dużo mówiłem, za szybko.- wychrypiał.- Jestem wykończony.Pojawił się wreszcie obraz.David był zgięty nad konsolą, głowę opierał na rękach.Wokół było pełno krwi.Nie miał okularów, mrużył oczy i mrugał powiekami.Lewa strona głowy była poważnie uszkodzona.Na policzku i czole miał rany.- Dopadł mnie, gdy szukałem informacji o tobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]