[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W jakim przyzwoitym towarzystwie? Kompania nie jest przyzwo­itym towarzystwem.A ja sądzę, że to, co zrobiła, bardzo jest do Pani podobne.- Tak.- Wyglądał niemal na rozbawionego tym wszystkim.43.Zajęło mi to ładnych parę godzin, ale w końcu znalazłem Śpiocha.Kierował pracami przy rozbijaniu obozu dla batalionu sił specjalnych Wielkiego Kubła.Oddział Kubła wykonywał lwią część roboty przy wyłapywaniu partyzantów Mogaby.Zwróciłem się do dzieciaka:- Przejdźmy się trochę.Chcę z tobą pogadać.- Zebrałem garść ka­mieni, aby rzucać nimi we wrony, gdyby skrzeczące potwory okazały się nazbyt ciekawskie.- Chodzi o to, o czym rozmawialiśmy? - Chłopak był podniecony.Nie przypominam sobie, żebym ja był podniecony, kiedy zostawałem Chorążym.Ale ja dostałem tę robotę niejako walkowerem.Nie było po prostu nikogo innego, kto byłby w stanie ją wykonywać.A ktoś musiał go nosić.- Po części.Stary ostatecznie wyraził zgodę.Mówi, że jeśli o niego chodzi, jesteś w porządku.Pozostawił mi wybór.A więc robota jest twoja, przynajmniej jeśli o mnie chodzi.Będę go jeszcze nosił do czasu, aż się nie wyjaśni, w taki czy inny sposób, jak się skończy cała ta sprawa z Długim Cieniem.Ale mogę cię zacząć uczyć pewnych rzeczy już teraz.Szczególnie jeśli chodzi o czytanie i pisanie.I zadbać, aby starczyło ci czasu na naukę, dzięki czemu będziesz mógł uniknąć najbardziej nie­przyjemnych obowiązków.Chłopakowi aż zaświeciły się oczy.Poczułem się trochę jak świnia.- Ale jest jedna, specjalna robota, którą musisz wykonać najpierw.- Zobaczyłem, że w naszą stronę zmierza Wielki Kubeł, przypuszczalnie po to, żeby zapędzić dzieciaka do jednej z tych prac, o których przed chwilą wspomniałem.- Co to jest? Na pewno sobie poradzę.Oczywiście.To był też powód, dla którego Kubeł wybrał go z tłumu.- Mam tajną wiadomość, którą trzeba przekazać do Taglios.Spra­wa jest gardłowa.Możesz zabrać ze sobą kilku chłopców, tak na wszel­ki wypadek.Wybierz takich, którzy dobrze trzymają się w siodle.Dam ci zezwolenie na korzystanie ze sztafet kurierów.- Uniosłem dłoń, by uprzedzić wszystko, co Kubeł mógłby powiedzieć.- To musi zostać załatwione najszybciej, jak tylko można.Kubeł słyszał przynajmniej część mej przemowy.- Zabierasz mi najlepszego człowieka, żeby zawiózł list?- Tak.Ponieważ musi dotrzeć na miejsce.- To jest naprawdę takie ważne? - zapytał Kubeł.- Właśnie dlatego wziąłem go na stronę, by nikt nas nie podsłuchiwał.- To pewnie lepiej będzie, jak już sobie pójdę.- Jak na złodzieja zbiegłego spod ręki sprawiedliwości, był z Kubła zupełnie niezły żoł­nierz.- Pewnie tak.- Niedobrze, że cię tracę, synku.- Kubeł poszedł, by kogoś innego zapędzić do rzeczonej roboty.Śpioch powiedział:- Jeżeli pożyczysz mi swojego konia, nie będę musiał brać ze sobą nikogo innego.I wrócę znacznie szybciej.Miał rację.Miał cholerną rację - nie przyszło mi to wcześniej do głowy.- Niech pomyślę.Wszystko miało jednak kłopotliwą stronę.Stary może chcieć czegoś ode mnie, zanim Śpioch wróci.Jeżeli okaże się, że nie mam mojego konia, na pewno zacznie zadawać pytania.Nie planowałem wtajemniczenia Kapitana w swój plan.Gdybym to zrobił, byłoby po sprawie.- Będę z powrotem przed upływem miesiąca.Na moim koniu może by mu się udało - gdyby miał tyłek z żelaza.Był młody i twardy, ale nie przypuszczałem, aby ktokolwiek był aż tak twardy.Chociaż.Przed upływem tego czasu z pewnością nic się nie zdarzy.Miesiąc co najmniej minie, zanim dotrą tutaj wszyscy maruderzy, a nasi dowódcy wysmażą jakiś plan.Niemożliwe, by Konował miał gotową strategią zdobycia Przeoczenia, jak wcześniej w Charandaprash.Nikt mnie nie przyłapie.A kiedy dzieciak będzie miał tydzień forów, nawet Duszołap nie bę­dzie w stanie mu przeszkodzić.- W porządku.Zrobimy to tak, jak mówisz.Jedna rzecz tylko.Wia­domość musi być doręczona do rąk własnych określonej osobie.Ona może być nieosiągalna natychmiast.Wtedy będziesz musiał na nią po­czekać.- Zrobię wszystko, czego będzie wymagać zadanie, Murgenie.- W porządku.Przyjdź do mojego.- Tego nie mogłem zrobić.Thai Dei z pewnością by wszystko słyszał.- Nie.Najpierw powiem ci, kogo masz odnaleźć.- Rozejrzałem się dookoła.Śpioch był jednym z nie­wielu weteranów Dejagore, któremu nie przyznano strażnika Nyueng Bao, ale Nyueng Bao w ogólności starali się uważać również na niego.- Słucham.- Chłopak aż się palił, żeby się wykazać.- Nazywa się Banh Do Trang.Był przyjacielem mojej żony.Jest pośrednikiem handlowym, który jeździ w tę i we w tę między Taglios a deltą.Sprzedaje wszystko, począwszy od ryżu, a skończywszy na kro­kodylich skórach.Jest stary i powolny, jednak to jedyny sposób, by do­starczyć wiadomość na bagna.- Masz całą rodzinę.- Być może nie zauważyłeś, w jak niewielkim stopniu Kapitan ufa tym ludziom.- Zauważyłem.- Istnieją dostatecznie dobre powody, by im nie ufać.Każdemu z nich, który przyszedł tu z nami.- Rozumiem.Gdzie znajdę tego człowieka? Podałem mu wskazówki.- Powiedz mu, od kogo jest ta wiadomość, ale tylko wówczas, jeśli zapyta.Powinien dostarczyć ją kobiecie o imieniu Ky Sahra w świątyni Ghangheshy w miejscowości Vinh Gao Ghang.- Chcesz, żebym zaczekał na odpowiedź?- To nie będzie konieczne.- Jeżeli wiadomość się przedostanie, będę mógł otrzymać odpowiedź bezpośrednio od Sarie.- Zamierzam napi­sać kilka kopii wiadomości.Rób, co chcesz, abyś tylko miał pewność, że choć jedna z nich przetrwa całą podróż.- Zrozumiałem.Chociaż nie zareagował na oficjalne imię Sahry, podejrzewałem, że zrozumiał dużo więcej, niż po sobie pokazał.Później przedstawiłem Śpiocha mojemu ogierowi, któremu jasno dałem do zrozumienia, że nadszedł czas zarobić na swój owies.Zwie­rzak był dość bystry, by okazać tyle niesmaku, ile każdy żołnierz, które­mu kazano by wstawać i ruszać tyłek.Dzieciak wyśliznął się z obozu w taki sposób, że nikt poza Wielkim Kubłem nie wiedział, iż odjeżdża.44.Władca Cienia znajdował się w swej kryształowej wieży, pochłonię­ty jakimś ezoterycznym eksperymentem.Nikogo wokół siebie nie do­strzegał.Śmierdzący wór łachmanów, który zawierał w sobie Wyjca, przycupnął na szczycie najwyższego z rusztowań otaczających Przeocze­nie.Prace przy jego budowie zostały podjęte, chociaż toczyły się iście żółwim tempem.Długi Cień nie zrezygnuje przecież tylko dlatego, że w pobliżu znajdowała się armia.Niebo zaciągnęła gruba powłoka chmur.Zimny wiatr wył w rusztowa­niach.Front niesympatycznej pogody najwyraźniej zmierzał w naszą stronę.- Posłałeś po mnie? - W głosie Singha brzmiała jakby uraza.Z pew­nością zaś był zaziębiony.- To nie było wezwanie, przyjacielu Narayan - odparł Wyjec.Kłamca pojawił się wśród nich w sposób imponująco dyskretny.Łatwo można było zrozumieć, dlaczego stał się mistrzem wśród Dusicieli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl