[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tiril podziwiała ją bezkrytycznie.Christine, bo tak miała na imię panna Müller, mogła na przykład wymachiwać torebką na długim pasku, rozmawiając jednocześnie z kimś poważnym.Tiril starała się ją naśladować.Kopnęła na przykład pewnego notariusza w nogę tak, że na jego białej skarpetce pojawiły się plamy błota.Christine wybierała owoce wiśni ze srebrnej patery, zanim się jeszcze przyjęcie zaczęło, a robiła to z wielkim wdziękiem i kokieterią.Tiril też wzięła jeden owoc i natychmiast dostała od matki klapsa na oczach wszystkich.Christine nosiła kapelusz włożony tyłem naprzód, ale kiedy Tiril postąpiła tak samo, to sąsiedzi zaczęli pytać, czy przypadkiem nie zatrudniła się w miejskiej łaźni.- Może rzeczywiście byłoby najlepiej, gdybyś się tam przeprowadziła - wtrącił Móri niepewnie.- Tylko będziesz się musiała pozbyć psa - powiedział Erling.- Albo może Móri mógłby się nim zająć, bo moja matka psów nie znosi.- Nie, to niemożliwe - oświadczyła Tiril bardzo zadowolona, że znalazła wymówkę.- Obiecałam przecież Nerowi, że będziemy tu mieszkać razem.A nie powinno się zdradzać najlepszego przyjaciela!- Tylko na razie - próbował ją przekonać Erling.- On przecież lubi Móriego niemal tak samo jak ciebie.Tiril poczuła, że płacz dławi ją w gardle.Móri, który znał ją już bardzo dobrze, dawał do zrozumienia Erlingowi, że nie można jej rozdzielać z przyjacielem, zwłaszcza teraz, kiedy wszystkie straszne przeżycia są jeszcze takie świeże.I Erling, choć niechętnie, musiał się zgodzić na to, że dziewczyna pozostanie w Laksevĺg jak dotychczas.Być może wpłynęły też na to słowa Móriego, że dom i rodzina Erlinga znajdą się w niebezpieczeństwie, kiedy Tiril u nich zamieszka.To przecież całkiem naturalne i, jak to ludzie powiadają, bliższa koszula ciału.- Ale jak tylko doprowadzę do tego, że konsul Dahl zostanie osądzony i skazany, przeprowadzisz się do nas - zakończył Erling.No, to jeszcze zobaczymy, pomyślała Tiril.W każdym razie ja nigdy nie opuszczę Nera!Kiedy zbliżali się do domu Dahlów, tylko Erling utrzymywał tempo marszu, reszta szła coraz wolniej.- Myślę, że wolałabym nie.- zaczęła Tiril.- Ja też najchętniej trzymałbym się z daleka od tego miejsca - powiedział Móri.- Myślę, że zostanę i tutaj na was poczekam.Pan Müller się tobą zajmie.- Nie, Móri, nie odchodź! Bez ciebie nie dam sobie rady - prosiła spłoszona.Powiedziała to spontanicznie, bez zastanowienia, i sama bardzo się zdziwiła.On zaś popatrzył na nią spokojnie.- Nie myślisz tego naprawdę.Idź ze swoim przyjacielem.Zobaczymy się później.Wskoczył na konia i po chwili zniknął im z oczu.Nero przez moment nie wiedział, co zrobić, patrzył to w jedną, to w drugą stronę i wtedy Tiril, wiedziona jakimś impulsem, zawołała:- Idź z Mórim, Nero!Chyba tego jasno w myślach nie sformułowała, ale głębi duszy wiedziała, dlaczego postąpiła właśnie tak.Dzięki temu Móri na pewno znowu przyjdzie.Nie bez wahania Nero ruszył za oddalającym się jeźdźcem.Z jeszcze większym wahaniem Tiril popatrzyła na Erlinga.- Bardzo dobrze - stwierdził.- W takim razie idziemy.Tiril nie zdawała sobie sprawy z tego, że wygląda teraz jak mała, przestraszona i drżąca dziewczynka.- Ale ja nie mogę tam pójść!- Oczywiście, że możesz! Twoja matka bardzo się o ciebie niepokoi.Powinnaś się jej przynajmniej pokazać, wytłumaczyć.- Wytłumaczyć, że jej własny mąż wykorzystywał Carlę, a teraz chciałby wykorzystywać również mnie? Uważam, że to by było bezlitosne.Erling zastanawiał się przez chwilę.- Rzeczywiście.To bezlitosne.Ale, poczekaj no, mama mi mówiła.Tak, twoja matka jest u nas! Miały obie pójść do wójta.- Do wójta?- Właśnie.Żeby zgłosić twoje zniknięcie.I żeby wójt , zaczął cię szukać.Tiril.westchnęła.- No dobrze.Ale odprowadzę cię tylko do drzwi.- To jeszcze zobaczymy - powiedział przez zęby.Kiedy ociągając się szła za nim, myślała o tym, jaki jest przystojny.Bardzo, bardzo pociągający miody człowiek.Ale przecież w dalszym ciągu należał do Carli, co do tego Tiril nie miała najmniejszych wątpliwości.Jakie dziwne uczucie, znaleźć się znowu w tym domu.Dobrze znana elewacja~ Schody.Ciemnozielone drzwi wejściowe, z których Tiril korzystała raczej rzadko, często bowiem wybierała drogę przez okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]