[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Do czego? Przecież wiesz.Zjawili się wszyscy.Widziała wśród nich własnego ducha opiekuńczego,uśmiechał się do niej uspokajająco, ale ona nie była w stanie odpowiedzieć mutym samym. Dlaczego widzę te ogniki? Nie są przeznaczone dla ciebie.Nauczyciel ujął ją pod łokcie i zmusił, by usiadła. Nie dotykaj mnie  jęknęła zdjęta nagłym strachem. No, no, dobrze już, dobrze, będziesz musiała przez to przejść. Ale ja nie chcę! Pozwólcie mi odejść! Tiril  upomniał Nauczyciel z wielką cierpliwością. Wiedziałaś o tymod dawna.Teraz już za pózno na protesty i żale.Próbowała się cofać. Dlaczego chcecie sprawić mi ból? Nic ci nie zrobimy, powinnaś o tym wiedzieć.To do Móriego powinnaśmieć pretensje, nie do nas.Teraz wokół niej stali wszyscy.Tiril nie odrywała odnich oczu. Czego wy ode mnie chcecie, duchy śmierci? Przekonać cię, że powinnaś być ostrożna.Prosić cię, byś chroniła to, conależy do nas.Tiril poczuła zimny pot na plecach. O co wam chodzi?Nauczyciel powiedział:54  Nigdy nie pozwól mu iść dalej na Południe! Już i tak znalezliście się zbytdaleko od domu.Mimo wszystko to dobrze, że przyszliście tutaj. Mówicie zagadkami, panie. Pozwól mu wypełnić jego zadanie! Nie powstrzymuj go! Nie trać czasu nabezsensowne walki na Południu ani na żadne poszukiwania.Pozwól mu wypeł-niać jego wolę.Tiril spoglądała to na jednego, to na drugiego. Bo ono jest nasze  dodał Duch Zgasłych Nadziei.Tiril jęczała bezradnie, niezdolna wykrztusić ani słowa. Ty dostaniesz więcej  rzekł Nauczyciel. Ale to jest nasze. Nie!  krzyknęła stanowczo. Tak po prostu musi być.Pamiętaj o ostrożności! O wielkiej ostrożności.NaPołudniu istnieją złe siły, nie pozwól, by znalazły się blisko ciebie.I jeszcze jednaważna sprawa: Nie nadawaj mu imienia bez nas! To my będziemy decydowaćo imieniu. To. Ono.Przez cały czas tak mówili.W takim razie nie wiedzą, co tobędzie.Tiril poczuła coś w rodzaju złośliwego triumfu, że jednak nie wszystkojest przed nimi otwarte.Po chwili ogarnęła ją rozpacz. Nie możecie zrobić nic złego takiej niewinnej istocie  powiedziała gwał-townie. O tym Móri powinien był pomyśleć wtedy, kiedy próbował wskrzeszaćzmarłych w kościele w Holar.Powinien był rozumieć, że my łapczywie pochwy-cimy nadarzającą się okazję. Jaką okazję? Czego wy chcecie, do czego zmierzacie? To nasza sprawa, nie twoja.Ty jesteś tylko pośredniczką. No to pomóżcie nam w zamian za to! Pomóżcie nam przeciwko tym, którzynastają na nasze życie!Oblicze Nauczyciela pociemniało. My tej siły nie znamy.Ale na tobie spoczywa odpowiedzialność, by je dlanas uchronić również przed tą siłą. To niesprawiedliwe! Chcecie brać, nic w zamian nie dając! Nic ci o tym nie wiadomo.Ręce wyciągały się, by jej dotknąć.W następnej chwili Tiril krzyknęła śmier-telnie przerażona.Zamknęła się nad nią wielka ciemność. Mgliste postaci widziałem w oddali,Długie szeregi uśpionych pokoleń,Wciąż pogrążonych w nadziei i wierze,%7łe zbudzi je słońce, co ciemność pokona,55 Cicho drzemiące bliziutko przy sobie,Jedno przy drugim w spokojnym grobie.11Fragment pierwszej części poematu Gustafa Frdinga  Sny w Hadesie. Rozdział 9W głowie Tiril szumiało i grzmiało.Boże, Boże, to się zle skończy, myślała.To mnie zabije, one wciągną mnie do swego świata, do świata Zmierci, muszę sięz tego wydobyć, zanim będzie za pózno.Miotała się niczym tonący, który usiłuje wysunąć głowę nad powierzchnięwody, z tą tylko różnicą, że na wpół uduszona Tiril się zmagała nie z wodą, leczz ziemią.Z cmentarnym, zbutwiałym piachem, ciemnobrązowym, ułożonym warstwana warstwie jak torf i pełnym doczesnych szczątków dawno temu pochowanychludzi.Nie widziała nad sobą blasku dnia, wszystko stało się brunatne, ale byław stanie wyobrazić sobie życiodajne światło, tęskniła za nim, robiła wszystko, bydo niego wrócić.Szamotała się i walczyła desperacko.Wokół było tak ciasno, ciało miała obolałe od wysiłku i poobijane podczasprób wydobycia się z tego dławiącego uścisku.Cierpiała straszliwie, ale nie da-wała za wygraną.Musiała się wydostać na górę!Pozwól mi zobaczyć Móriego choćby jeszcze jeden jedyny raz, żebym mogłamu powiedzieć, jak bardzo go kocham, chyba byłam w tych sprawach trochę zabardzo powściągliwa, bo tak się bałam, że go utracę.Nie miałam odwagi ujawnićswoich najgłębszych uczuć, o Boże, ja stąd nie wyjdę, ziemia jest taka zwarta,ból rozszarpie mnie na kawałki, pomóż mi, pomóż mi, duchy nie pozwalają miwyjść! Móri, nie powinieneś był nigdy zawierać z nimi paktu, teraz będziemymusieli ponieść konsekwencje.Jaki ból, o Boże, nie wytrzymam tego!Jakiś głos, niedaleko. Musisz przeć, Tiril, przeć jeszcze mocniej! Wiem, ale w żaden sposób niemogę wyjść na górę, nie mogę, ziemia mnie dławi. Mocniej, Tiril! Za pózno, żeby się zatrzymywać.Pierwszy głos należał dokobiety.Drugi do Móriego. To wszystko idzie za szybko  oznajmił obcy głos austriackim dialektem.A może głos nie był taki obcy? Tiril już go kiedyś słyszała.57 Akuszerka.Ból ustał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl