[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elryk nie miał czasu dla wojowników-kapłanów Jagreena Lerna. W górę, rumaku!  krzyknął i nihraiński koń dał ogromnego susa w po-wietrze, ponad głowami ogłupiałych żołnierzy.Moonglum zrobił to samo, śmiejącsię szyderczo, gdy razem z przyjacielem pomknął do Hwamgaarl!Przez jakiś czas nic nie stawało im na przeszkodzie, ponieważ Jagreen Lernspodziewał się, że ten oddział powstrzyma ich na dłużej.Ale gdy mury miasta były już o niespełna milę, ziemia zaczęła trzeszczeći jej powierzchnię przecięły głębokie rozpadliny.To jednak było bez znaczenia,ponieważ ich konie nie stąpały po ziemi.Niebo nad głowami zdawało się chwiać, a ciemność przeszywały jaskrawebłyskawice.Z powstałych szczelin wyskoczyły gigantyczne postaci!Mierzące piętnaście stóp lwy o głowach sępów ruszyły w ich kierunku.Wy-głodniałe, z powiewającymi grzywami, zaryczały przerazliwie.Ku przerażeniu Moongluma, Elryk się śmiał.Rudowłosy zrozumiał, że jegoprzyjaciel postradał zmysły.Ale Elrykowi nieobce były te upiory, jako że kilkadziesiąt wieków temu jegoprzodkowie stworzyli je dla własnych potrzeb.Najwidoczniej Jagreen Lern odkrył je gdzieś na granicy pomiędzy Chaosema Ziemią, i użył do własnych celów, nie interesując się ich pochodzeniem.Stare słowa były pełne uczucia, gdy Melnibonanin przemówił do straszli-wych bestii.72 Słowa zmusiły je do zatrzymania się, zastanowienia.Potwory rozejrzały sięniepewnie.Opierzone ogony ze świstem przecinały powietrze, pazury ryły ziemię podnimi.Wykorzystując niezdecydowanie stworów, Elryk i Moonglum przejechali mię-dzy nimi, lecz ledwie je minęli, gdzieś z góry doleciał basowy, przepełniony zło-ścią głos.Używając Wysokiej Mowy Melnibonan, głos ów rozkazał:  Zniszczyćich!Jeden ze lwów-ptaków skoczył niezdecydowanie w kierunku jezdzców.Innyposzedł za jego przykładem, aż w końcu wszystkie rzuciły się w pogoń. Szybciej!  szepnął Elryk swojemu wierzchowcowi, ale koń ledwo mógłutrzymać dotychczasową odległość.Nie pozostawało im nic innego, jak zawrócić.Elryk przypomniał sobie, żeistniało pewne zaklęcie, które znał, będąc dzieckiem.Wszystkie stare czarodziej-skie zaklęcia Melnibonan zostały mu przekazane przez ojca.Wiedział też, że niewszystkie miały w obecnych czasach jakąś moc.Ale było jedno zaklęcie przywo-łujące te bestie i drugie.Teraz sobie przypomniał! Zaklęcie odsyłające je z powrotem do królestwaChaosu.Czy zadziała?Przysposobił swój umysł, wyszukał odpowiednie słowa i krzyknął w kierunkunadbiegających stworów:Potwory! Stworzył was Matik MelnibonaninZ szaleństwa niesformowanej materiiI jeśli żywiście jak terazPrecz stąd! Lub Matik w pył was obróci.Bestie zatrzymały się, a Elryk rozpaczliwie powtórzył zaklęcie, obawiając się,że zrobił jakiś błąd w słowach lub w nastawieniu swojego umysłu.Moonglum nie ważył się odezwać ani słowem, bo wiedział, że bladolicy czar-noksiężnik nie może być wytrącony z nastroju podczas rzucania zaklęć.Drżąc nacałym ciele, patrzył tylko.Przywódca potworów wydał głośny, przeplatany kra-kaniem ryk.Elryk odczuł ulgę, gdy go usłyszał.Oznaczało to bowiem, że bestie zrozumia-ły grozbę i wciąż były posłuszne temu zaklęciu.Opornie zaczęły zagrzebywać się w ziemi, znikając w jamach. Jak dotąd szczęście wciąż nam sprzyja!  otarłszy pot, powiedział Elrykz nutą triumfu w głosie. Jagreen Lern albo nie docenił mojej mocy, albo to jestwszystko, czego może dokonać przy pomocy swojej! Następny dowód na to, żeto on jest marionetką w rękach Chaosu, a nie odwrotnie!73  Nie kuś Losu, mówiąc o nim  ostrzegł Moonglum. Wnioskując z two-jej opowieści, te bestie i ci wojownicy, których spotkaliśmy, są niczym w porów-naniu z tym, co nas wkrótce spotka!Elryk rzucił mu ostre spojrzenie, ale przytaknął.Nie podobała mu się ta pro-rocza wizja.Zbliżyli się już do samych murów miasta Hwamgaarl.Zciany rozchodziły sięod bramy pod kątem w taki sposób, że w jej pobliżu tworzyły wąskie przejście.Takie ustawienie murów utrudniało dostęp do warowni potencjalnym napastni-kom.Na murach w pewnych odstępach stały Krzyczące Posągi  mężczyznii kobiety, których Jagreen Lern i jego praojcowie zamienili w skałę Z nieopisanejzłośliwości pozostawiono tych ludzi przy życiu.%7ływe posągi mogły mówić, lecztylko krzyczały.Ich upiorne lamenty rozbrzmiewały w odrażającym mieście jakwrzaski potępionych.Te krzyki przerażały nawet Elryka.Po chwili do okropnych dzwięków dołączył inny, gdy potężna krata uniosłasię i z bramy runął na dwóch przyjaciół zastęp dobrze uzbrojonych wojowników. Magiczne zasoby Jagreena Lerna najwidoczniej już się wyczerpały, a Ksią-żęta z Piekieł na razie nie chcą się mieszać do walki przeciwko dwóm zwykłymśmiertelnikom!  powiedział Elryk sięgając do rękojeści Czarnego Miecza.Moonglum zaniemówił.Po cichu wyciągnął swój miecz i szablę, ciągle oba-wiając się zaklęcia, rzuconego na nie przez Sepiriza.Wiedział, że najpierw musiprzezwyciężyć własny strach, zanim zmierzy się z wojownikami Pan Tang.Z dzikim rykiem, który zagłuszył wycie posągów, Zwiastun Burzy wyskoczyłz pochwy, stając pionowo w ręku Elryka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl