[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecnie - w wieku czterdziestu dziewięciu lat - ma szczupłą postać i wychudzoną twarz.Jego smutne oczy nigdy nie uśmiechają się jednocześnie z ustami.Coś w tym człowieku się wypaliło.Łatwo się męczy, jakby nie nawykł do przytłaczającego, południowego upału, panującego w mieście Ho Chi Minh.W dowództwie 7 Okręgu wojskowego niekiedy przysypia w czasie długich zebrań komitetu, ale nikt nie upomina go z tego powodu.Zyskał szacunek i bezkrytyczny podziw swoich rówieśników i młodych oficerów w swoim otoczeniu.Ale w Phu My Hung, w Cu Chi i na brzegach powolnej, brązowej rzeki Sajgon, kapitan Linh ożywa, wyjaśniając historię i filozofię, taktykę i funkcjonowanie ogromnego kompleksu tuneli, który był jego domem przez pięć lat.Z 300 ludzi pod jego dowództwem w czasie operacji “Crimp” w styczniu 1966 roku, jedynie czterech przeżyło wojnę: dwóch oficerów i dwóch podoficerów.Jego 7 batalion Viet Congu był “likwidowany” i odtwarzany tyle razy, że stracił rachubę.“- W Cu Chi straciliśmy 12 000 ludzi - partyzantów i cywilów - podczas całej wojny” - precyzuje.Obecnie Linh siedzi wygodnie na zapylonej, czerwonej ziemi, w miejscu, w którym znajduje się jeden z głównych węzłów tuneli.Mówi o nich, odwołując się do hi­storycznego i społecznego kontekstu.“- Są czymś bardzo wietnamskim - stwierdza - i trzeba rozumieć stosu­nek wietnamskiego wieśniaka do ziemi.Ale obawiam się, że tego nie zrozumiecie”.- Jego usta uśmiechają się lekko, ale oczy pozostają matowe.“- Jesteście z Zachodu”.Nie miała to być obraźliwa uwaga, powiedział to z łagodną rezygnacją, bardzo przypominającą te mieszaninę smutku i gniewu, z jaką Irlandczycy starają się wyjaśnić swoją historie Brytyjczykom.Wietnam jest społeczeństwem rolniczym.Nie ma tu ważnych miast i metropolii, ani też zlokalizowanego w miastach rozwiniętego przemysłu.Jest to kraj wieśniaków, których głęboko przesycone tradycją życie charakteryzuje ciągła powtarzalność - sadzenie i zbieranie ryżu oraz kultywowanie zwyczajowych praw.Wietnamczycy oddają cześć przodkom, jako źródłu życia, zasobności i cywilizacji.W kręgu rytuałów kultu przodków - śmierć czło­wieka nie oznacza ostatecznego kresu.Pochowany na życiodajnym polu ryżowym - które żywi jego rodzinę -ojciec żyje w ciałach swoich dzieci i wnuków.W tym ciągłym trwaniu rodziny, własność prywatna, osobiste posiadanie właściwie nie istnieją.Ojciec jest nie tyle właścicielem, co człowiekiem, któremu powierzono ziemię, a funkcja ta bez wątpienia przejdzie na jego dzieci.Dla Wietnamczyka ziemia sama w sobie jest czymś świętym i wiecznym.Zachodnie koncepcje rabunkowej gospodarki agrarnej, ruchomych społeczeństw, przekształcania lub zaniedbywania ziemi są nie do pojęcia dla wietnamskiego chłopa.Dla wieśniaka, który spędza życie w jednym miejscu, związany tradycją z dziedziczonym od pokoleń polem ryżowym, świat jest niewielki.Ziemia jest najważniejsza jako źródło życia, stanowi fundament umowy społecznej pomiędzy członkami rodziny a przysiółkiem, czy wioską.Bez ziemi wieśniak utraciłby społeczną tożsamość, stałby się włóczęgą, wyrzutkiem i odszczepieńcem.Ludzie tam wierzą, że jeżeli człowiek opuszcza swoją ziemię i udaje się poza granice wioski, jego dusza pozostaje, zakopana głęboko w ziemi razem z kośćmi przodków.Do powstania tuneli Cu Chi nie doprowadziła wyłącznie wojskowa konieczność, ani też bardzo sprzyjający charakter miejscowego terenu.Były to istotne czynniki, ale swój udział miała tu również sprytna taktyka nowych komunistycznych kadr, które powróciły na południe na początku lat sześćdziesiątych.Wymagała tego strategia, pozwalała na to topografia, a przede wszystkim zdecydowanie zachęcała do tego historia.Jeżeli, zgodnie z poglądami generała Vo Nguyen Giapa, wróg miał zająć powierzchnię wietnamskiej ziemi, w takim razie jego naród zajmie jej wnętrze.Dla komunistycznych saperów, kadr partyjnych i rolników, grunt Cu Chi doskonale nadawał się do drążenia tuneli.Dzięki bliskości rzeki Sajgon jest to, przede wszystkim, laterytowa glinka, ziemia bogata w związki żelaza i gliniaste spoiwo, dzięki czemu mogło przenikać przez nią powietrze.Według podpułkownika korpusu wojsk inżynieryjnych Jerry'ego Sinna.który szczegółowo zbadał tunele w Cu Chi jesienią 1969 roku, glinka ta nie zmieniała właściwości pod wpływem wody i w rezultacie stanowiła wyjątkowo stabilny materiał do drążenia tuneli.Wzmacniały ją - na wzór zbrojonego betonu - korzenie rozmaitych drzew, naturalny element wzmacniający, który Amerykanie nazywają “przerostem”.“- To była wspaniała ziemia do drążenia” - stwierdził posępnie Jerry Sinn.Kapitan Linh ujął to w jeszcze prostszy sposób.“- Ziemia Cu Chi jest lepka i nie kruszy się.Rejon jest położony od piętnastu do dwudziestu metrów nad poziomem wody i wiemy, że nie ma jej do głębokości jakichś sześciu metrów.Woda znajduje się zazwyczaj na głębokości od dziesięciu do dwudziestu metrów.Nie moglibyśmy wymarzyć lepszych warunków”.Sucha laterytowa glinka ma matowoczerwone zabarwienie.W czasie pory suchej w Cu Chi powierzchnię wiejskich dróg pokrywa ostry pył, równie nieprzyjemny i przenikający wszędzie jak piasek.Ale, mimo to, konsystencja laterytowej glinki, w której drążono tunele, była twarda jak cegła i podobnie nieprzenikliwa.Wykorzystywanie tuneli przez obrońców nie było niczym nowym.Chińscy partyzanci skutecznie posługiwali się nimi w prowincji Hopei w latach trzydziestych podczas wojny z Japończykami.Całe regiony połączone były siecią podziemnych konstrukcji obronnych i komunikacyjnych.Na Zachodzie okopy i tunele kojarzą się z koszmarem I wojny światowej, błotem, gazami i śmiercią tysięcy ludzi zabijanych w tych dziurach w ziemi w czasie ataków gazowych i artyleryjskich.Rozległa sieć tuneli zbudowanych przez chińskie i koreańskie wojska w przewężeniu półwyspu koreańskiego niedaleko 38 równoleżnika była powszechnie używana w czasie wojny koreańskiej na początku lat pięćdziesiątych.Jednak nigdy dotąd nie stworzono tak śmiałego planu, w wyniku którego centralna wła­dza rządowa nie obejmowała ogromnego obszaru o powierzchni ponad stu osiemdziesięciu kilometrów kwadratowych, leżącego tuż obok stolicy kraju.Tunele sprawiały, że Cu Chi było całkowicie niedostępnym terenem w nocy, natomiast w dzień wstęp tam był możliwy jedynie przy użyciu potężnego wsparcia wojskowego.Wyglądało to tak, jakby władza Waszyngtonu nie sięgała Filadelfii, albo pra­wodawstwo Londynu - do Croydon.Podstawowa infrastruktura tuneli wykonana w połowie lat czterdziestych stanowiła zaledwie szereg - zlokalizowanych na tyłach domów - schronów i krótkich, powiązanych ze sobą odcinków na terenie przysiółka.Jednakże tunele w latach sześćdziesiątych były już czymś zdecydowanie poważniejszym niż dogodnymi kryjówkami, bezpiecznymi melinami komunistów czy magazynami broni.Miały się stać kluczowym elementem całej kam­panii na tym terytorium i przetrwać uderzenie najpotężniejszej i najbardziej wyrafinowanej technicznie machi­ny wojennej na świecie.28 września 1967 roku pododdział 28 pułku piechoty 9 południowokoreańskiej dywizji zdobył niezwykły dokument w czasie operacji wymiatania przeprowadzonej na północ od Sajgonu.Cztery miesiące później został przetłumaczony na angielski i przekazany amerykańskiej Agencji Wywiadu Wojskowego oraz do wszystkich odpowiednich wyższych struktur dowodzenia w Wietnamie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl