[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogę też wygrać.Lepiej, żebyś została w domu z dziećmi.Żadnej reakcji, dzięki bogom.-Jeśli zwyciężysz, skomponuję dla ciebie epos “Shonsu bohater”.Dzięki niemu zostaniesz dowódcą - kusiła.Wallie zastanawiał się, czy Siódma nie jest przypadkiem sza­lona.A może on?Oczywiście! Honakura!Starzec znowu namotał.Z pewnością była w tym wszystkim także ręka Bogini.Nnanji, Katanji, Honakura.Niezwykli towa­rzysze, wybrani przez bogów do pomocy w świętej misji.Genial­na pieśniarka też niewątpliwie miała swoją rolę do odegrania.Ka­płan ją zwerbował.Typowe dla starego lisa, że go nie uprzedził!- Grozi nam wielkie niebezpieczeństwo - powtórzył.Kobieta wzruszyła ramionami.- Już spotykałam czarnoksiężników.Cenią muzykę bardziej niż szermierze.Szpieg? Kolejna możliwość!Siódma ruszyła ku drzwiom.Mężczyzna patrzył za nią, myś­ląc o tygodniu podróży małym stateczkiem.Kim była dla Shon­su? Słońce wpadające przez drzwi przeświecało przez cienki ma­teriał.Wallie ujrzał nagą kobietę z lutnią na plecach, otoczoną niebieskim płomieniem.Już zdarzało mu się tracić rozum, gdy Shonsu wpadał we wściekłość.Teraz nagle zapłonął nieodpartą żądzą.Kochanka Shonsu! Musi ją mieć!Pobiegł do wyjścia.Na wyszczerbionym murku siedzieli Nnanji i Thana.Trzyma­li się za ręce, pochłonięci tylko sobą.Na widok nieznajomej ze­rwali się na równe nogi.Piąty z pewnością nie spotkał wcześniej tej kobiety ani nie wiedział o jej obecności w refektarzu, bo na jej widok osłupiał.Po chwili dobył miecza i zasalutował.Wallie zdążył usłyszeć odpowiedź.- Jestem Doa, minstrel siódmej rangi.Dobrze wiedzieć, jak zwracać się do niej w nocy, pomyślał cy­nicznie.Szalupa sunęła po wodzie w blasku słońca.Dął silny wiatr.Tha­na trzymała ster, Nnanji siedział przy niej.Oboje z mieszaniną zdu­mienia i rozbawienia zerkali na nie-oczekiwanego rekruta.Doa opierała się o burtę i z błogim wyrazem twarzy podziwiała widoki.Długie brązowe loki powiewały jak flaga.Wallie nie mógł oderwać od niej oczu.Ręce mu drżały.Nigdy nie przyrzekał Jji, że będzie jej wiemy.Niewolnica sama go powstrzymała przed składaniem obietnic.Zrozumiał jej postawę, gdy usłyszał słowa miejscowego ślubowania małżeńskiego.Pokpiwał sobie z zadurzenia Nnanjiego, ale sam zachowywał się teraz jak zakochany bez pamięci mło­dzieniec.Wynajdywał usprawiedliwienia.Ta kobieta była kochan­ką Shonsu, więc jego reakcja stanowiła odruch warunkowy.Sumienie nie wierzyło mu za grosz.Kazał sumieniu się zamknąć.Siódma mogła być szpiegiem czarnoksiężników.Wallie do­szedł do wniosku, że musi porozmawiać z Honakurą, gdy tylko odstawi ją bezpiecznie na statek.W tym momencie spostrzegł, że ich celem nie jest Szafir.Gryfon zakończył próbny rejs i stał teraz zakotwiczony niedaleko świątyni.Thana ustawiła szalupę bokiem do statku.Pomocne dłonie przy­trzymały łódź.Z góry uśmiechały się znajome twarze.Większość mężczyzn z Szafira wybrała się na przejażdżkę nowym nabytkiem.Wallie zastanawiał się, jak Doa wejdzie na Gryf ona w swoim niepraktycznym stroju.Podał jej rękę.Kobieta go zignorowała i uniosła suknię, ukazując długie, zgrabne nogi.Chwilę później znalazła się na pokładzie.Rzuciła mu drwiący uśmieszek.Pierwsza powitała Tomiyano, który gapił się na nią jak mały chłopiec.Kapitan wreszcie odzyskał panowanie nad sobą i zaczął przedstawiać towarzyszy.Wallie wdrapał się na pokład.- I jak? - zapytał Trzeciego.- Masz na myśli statek?- Oczywiście!- Niezły.- Tylko jeden statek Tomiyano uważał za dobry.- Zwin­ny! Byłby jeszcze szybszy, gdybyśmy mieli kilka dni na przeróbki.- Nie mamy.- Wallie zerknął na słońce.Zostały jeszcze dwie godziny światła dziennego.- Możemy wyruszyć o świcie?Kapitan wzruszył ramionami.- Nawet zaraz.Wallie spojrzał na protegowanego.Nnanji skwapliwie poki­wał głową.Dlaczego nie? Szybkość działania była na wojnie bezcenną rzeczą.- Więc ruszajmy!- Kto? - zapytał Tomiyano.Bardzo dobre pytanie!- Ty, ja, Nnanji, Thana.I lady Doa.Przydałby się jeszcze je­den żeglarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl