[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Natknąłeśśś się? Interrresssujące sssłowo.Opowiedz.Mroczny Wiatr rozejrzał się, znalazł wygodny kamień i usiadł na nim, a Hy-dona zwinęła się w kłębek u boku swego towarzysza.Wziął głęboki oddech. To było tak.ROZDZIAA DZIEWITYELSPETHMistrz Quenten jeszcze raz przeczytał list od swej dawnej pracodawczyni,kapitana Kerowyn.Herolda Kerowyn, poprawił się.Co prawda nowy tytuł niezmienił jej za bardzo.Quenten, mam dla ciebie robotę i odpowiednie wynagrodzenie,żebyś się do niej przekonał.W twoim kierunku zmierza pewna oso-bistość, ale nie używaj tego słowa, jeśli nie musisz; sprawa oficjalnai delikatna.Będzie mieć jednoosobową eskortę, ale sama doskonalesobie radzi.Potrzebuje wściekle dobrego maga albo do wynajęcia, al-bo szkolenia, albo obu tych rzeczy.Jeśli uznasz to za właściwe, możeszją przekazać wujowi.Dzięki za pomoc.Napisz, jak znajdziesz porząd-ne zatrudnienie.Kerowyn.Uśmiechnął się; nie, Kero się nie zmieniła, nawet jeżeli teraz była jednymz białych, ruchomych celów królowej Valdemaru.Chociaż, na ile znał Kerowyn,odmawiała noszenia uniformu bez specjalnego edyktu królewskiego.Podzięko-wał kurierowi i zaproponował mu nocleg; ten przyjął propozycję z wdzięcznościąi w zamian obiecał się podzielić najnowszymi plotkami z dworu Rethwellanu podczas kolacji. A ludzie się zastanawiają, kto nas informuje.Posłaniec był młodzikiem dopiero co przybyłym z gór: nie pozbył się jeszczeakcentu.Quenten rozczulił się trochę nad starymi, dobrymi czasami, kiedy połowęPiorunów Nieba stanowili ludzie z górzystych obszarów graniczących z Karsem,którzy cały swój dobytek wozili ze sobą w jukach u siodeł.Nikt nie był od nichlepszy w strzelaniu z łuku, tropieniu i tym, co Kero zwała podejściem.Taki sam był ten wyrostek, a pewna ogłada wskazywała na to, że pochodziłz którejś rodziny szlacheckiej pogranicza: może i na widok lamp magicznych oczyzrobiły mu się okrągłe jak spodki, ale wiedział, jak używać sztućców.Niestety,84nie przebywał długo na dworze i ciekawość Quentena w kwestii tego, kim jestosobistość zmierzająca w jego kierunku, nie została zaspokojona. Dwoje jest jakiś dzień drogi za mną opowiadał chłopak z ustami peł-nymi sernika. Facet i dziewczyna, cali na biało, na białych koniach.Szybkiebestie, konie, znaczy.Dzień, mówię, bo chociaż startowałem tydzień przed nimi,na pewno już mnie doganiają. Cali na biało znaczyło, że są heroldami, ale co heroldowie mogli miećwspólnego z magią? Quenten doskonale pamiętał swoje spotkanie z ochroną val-demarskich granic i nie sądził, żeby jakikolwiek mag za jakiekolwiek pieniądzezgodził się czegoś takiego doświadczyć, ale jego zdanie nie za bardzo się tu li-czyło.Kim oni byli? Jeśli Kero występowała w ich imieniu, musieli piastowaćnie lada pozycje, a do tego król Faram wysłał swojego posła, aby uprzedzić o ichprzybyciu.Zapytał o to przy deserze, dolewając młodzieńcowi słodkiego, mocnego wina. No więc powiedział ten, już lekko wstawiony Nikt nie wie na pew-no.Ale panienka na pewno ma koneksje, sam słyszałem, jak do Jego Wysokościmówiła wujku.To mała Darena, myślę, chociaż nigdy o niej nie słyszałem. Dziecko Darena? Herold Valdemaru? Cóż to, bliznięta w miesiąc rosną tyle,ile inne dzieci w rok? Quenten bardzo się zdziwił. Chyba że to najstarsza córkaSelenay, to by wszystko tłumaczyło, chociaż dziwne, że wypuścili ją z miasta,o królestwie nie wspominając.Interesujące.Chyba nie wiem o czymś, co zaszłoostatnio między Valdemarem i Hardornem.Byłem przekonany, iż tylko gapią sięna siebie przez granicę.Usiadł wygodnie na krześle i zamyślony sączył wino.Nagle list od Keroprzestał być tylko prośbą o drobną przysługę; księżniczka podróżowała incognitoprzez Rethwellan i szukała magów do wynajęcia to już zmieniło postać rzeczy.Cała sprawa miała posmaczek intrygi, a fakt, że stała za nią królowa Valdema-ru, obiecywał szybkie wzbogacenie się i duże niebezpieczeństwo.Wielu uczniówQuentena chętnie stawiłoby czoła ochronnym barierom za odpowiednią opłatą. Może znalezli sposób na ich pokonanie i dlatego tu teraz przyjeżdżają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]