[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyraz dowiedziały się, że jakaś osoba nosi u pasa rożek pełen kawałków łoju albokulek masła, jej imię i zapach na wieczność wrzynały im się w pamięć.Każdymógł umieścić im wiadomość w obroży, polecić odnalezć tę osobę, a one to ro-biły bez względu na to, co stanęło im na drodze.Chudzinki dosłownie potrafiłyrzucić się w ogień za kawałek tłuszczu.Geyr zażartował pewnego razu, że gdybyposmarować cegłę masłem, to one by ją zjadły.Niewielki piesek omijał konie i ludzi z jednakową łatwością, a potem zatrzy-286mał się na chwilę.Zanim Kero zdążyła zapytać Geyra, co jest z nim nie w po-rządku, zwierzę wystartowało ponownie, tym razem pędząc w ich kierunku takspłaszczone przy ziemi, że jego klatka piersiowa musiała po niej szorować. To do mnie, co oznacza, że do ciebie, kapitanie wymamrotał Geyr, kiedypies mężnie rzucił się między kopyta koni Piorunów Nieba i wynurzył się z dru-giej strony.Rozpoznała go teraz po szkarłatnej obroży to był ten wysłany zezwiadowcami Shallan.Pies dał susa w powietrze i wylądował w ramionach Geyra, zdyszany, ale niez wyczerpania.Okrutny upał nie doskwierał ani psom Geyra, ani jemu samemu.Czarnoskóry porucznik nagrodził zwierzątko i przekazał Kero wiszący u ob-roży cylinder z wiadomością.Otworzyła go i z zamierającym sercem przebiegławzrokiem zwięzłą treść.Shallan zobaczyła coś ważnego i w poczuciu obowiązkuzłożyła raport.Daren bez żadnej wątpliwości dostrzeże sposobność przerwaniapata, którą otwierała obserwacja Shallan.Znała sposób jego myślenia i to był je-dyny możliwy ruch, tyle że tym razem nie ryzykowali pionkami na blacie piasko-wego stołu , stawką było życie jej kobiet i mężczyzn.Ale trzeba było coś począćalbo zaryzykować zmasowany atak Karsu, zanim zdążą unieszkodliwić kobietę--proroka.Nawet jeżeli oznacza to, że jej ludzie zginą. A jeśli przez przypadek nie zauważy tego, będę musiała zwrócić jego uwagę.Bogowie, miejcie nas w swojej opiece.Dławiło ją w gardle.Bez słowa wręczyła mu wiadomość.Jego brwi wygięłysię w łuk, kiedy rozszyfrowywał kulfony prawie niepiśmiennej Shallan.A potemspojrzał jej w oczy. Pisze, że można zbliżyć się do chramu, idąc w górę łożyskiem strumienia.Kero kiwnęła głową i ukradkowym chrząknięciem oczyściła gardło. Wiedzą,za co dostaną pieniądze. Jeśli wyślesz pieszych, w porę zobaczą, jak nadchodzą i wzmocnią tamswoje linie. Lecz jeśli wyślę konnych łuczników z płonącymi strzałami.zbyt szyb-kich, aby dowódcy proroka spostrzegli, co jest ich celem, nie będą mieli czasuna przesunięcie piechoty na miejsce.Jeśli chram zostanie zniszczony, całą armięogarnie panika.Kero przymknęła na chwilę oczy, aby pomyśleć.Może istnieje sposób naoszczędzenie jej ludzi. Próbowaliśmy tego przypomniała mu. Dostanie się do świątyni byłojednym z naszych pierwszych pomysłów i nie zdołaliśmy jej nawet tknąć. Lecz nie skorzystaliśmy z konnych strzelców odparł. Uprzednio niemieliśmy pozycji do oddania strzału przez łuczników; próbowaliśmy magii.Zwią-tynia jest chroniona przed magią, ale jestem skłonny się założyć, że nie jest odpor-na na zwyczajne płonące strzały.Nie była odporna na pocisk balisty, który strąciłkawałek dachu.Jeśli można w nią trafić, można ją i spalić.287 Najmilsi bogowie, nie ma nadziei.Albo pójdą stawić czoła niemożliwości,albo przegramy.Poczuła ucisk w żołądku i gardło zabolało ją z żalu na myślo zbliżającej się rzezi. Wolę posyłać ludzi na zwykłą bitwę, gdzie mają większeszansę dzięki taktyce szybkich uderzeń.Ale to..Przełknęła ślinę, zapatrzyła się w dal i próbowała myśleć o nich jak o pion-kach na stole.Jeśli uderzy frontalnie, utraci połowę z tych, którzy pójdą.Dyspo-nowała jednak siłą, która mogła się przedrzeć, wykonać robotę i wrócić. To samobójcza misja! krzyczała jej jedna połowa. To konieczne odezwała się druga zimno, logicznie.Odetchnęła głęboko, spuściła wzrok i popatrzyła prosto w oczy Darena.Stwierdziła, że i jemu szansa ta nie bardziej przypadała do gustu niż jej.Cenatak samo niezbyt mu się podobała.Na dnie jego oczu zobaczyła ten sam ból i toją uspokoiło. W porządku powiedziała. Daj mi czas na zorganizowanie tego, prawodo zaopatrzenia we wszystko u twojego kwatermistrza i przydziel eskortę tami z powrotem.Resztę pozostaw nam.Geyr, do mnie.Obróciła się na pięcie i odeszła bez dodatkowych słów. Jak mogę wyrów-nać szansę? Musi istnieć sposób.Czarnoskóry człowiek gwizdnął na swojegopsa i ruszył za nią, gdy szła w dół, w stronę koni, które drzemały w słońcu, niezważając na toczącą się dookoła bitwę. Sprowadz Quentena! zawołała, kiedy dotarła do linii i odpoczywającywojownicy zerwali się na nogi.Szukała wzrokiem śnieżnobiałych emblematów poruczników.Dostrzegła je-den; była to właśnie osoba, której potrzebowała. Losh rozkazała, ani na jotę nie zwalniając kroku. Wezwij łucznikówkonnych do namiotu Uzdrowiciela.Reszta spocznij.Jedna trzecia Piorunów Nieba schroniła się w skrawki cienia, weterani dobrzeznali i stosowali maksymę, że wojownik odpoczywa, kiedy ma do tego okazję.Inni pozostawili wierzchowce pod opieką swoich przyjaciół i podążyli za Kero donamiotów Uzdrowicieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]