[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czar podział w okamgnieniu, a czas był najwyższy.Strażnicy, którzy już przepychali się w jej kierunku, zatrzymali się zdezorientowani.- Kie licho? - zdumiał się jeden z nich, patrząc, wydawałoby się, wprost na Ciri.- Gdzie ona? Dopierom co ją widział.- Tam, tam! - krzyknął drugi, wskazując w przeciwnym kierunku.Ciri odwróciła się i odeszła, wciąż lekko oszołomiona i osłabiona uderzeniem adrenaliny i aktywizacją amuletu.Amulet działał tak, jak powinien działać - absolutnie nikt jej nie dostrzegał i nikt nie zwracał na nią uwagi.Absolutnie nikt.W rezultacie zanim wydostała się z tłoku, została niezliczoną ilość razy potrącona, podeptana i kopnięta.Cudem uniknęła zmiażdżenia zrzucaną z wozu skrzynią.O mało nie wybito jej oka widłami.Zaklęcia, jak się okazywało, miały swoje dobre i złe strony - i tyleż zalet, co wad.Działanie amuletu nie trwało długo.Ciri nie miała dość mocy, by nad nim zapanować i przedłużyć czas trwania zaklęcia.Szczęściem czar przestał działać we właściwym momencie - gdy wydostała się z tłumu i zobaczyła Fabia czekającego na nią w uliczce.- Ojej - powiedział chłopiec.- Ojej, Ciri.Jesteś.Niepokoiłem się.- Niepotrzebnie.Chodźmy, szybciej.Południe już minęło, muszę wracać.- Nieźle poradziłaś sobie z tym potworem - chłopiec spojrzał na nią z podziwem.- Ależ szybko się zwijałaś! Gdzie ty się tego nauczyłaś?- Czego? Wiwernę zabił giermek.- Nieprawda.Widziałem.- Nic nie widziałeś! Proszę cię, Fabio, ani słowa nikomu.Nikomu.A zwłaszcza pani Yennefer.Ojej, dałaby mi ona, gdyby się dowiedziała.Zamilkła.- Ci tam - wskazała za siebie, w stronę rynku - mieli rację.To ja rozdrażniłam wiwernę.To przeze mnie.- To nie przez ciebie - zaprzeczył z przekonaniem Fabio.- Klatka była zbutwiała i zbita byle jak.Mogła pęknąć w każdej chwili, za godzinę, jutro, pojutrze.Lepiej, że to teraz było, bo uratowałaś.- Giermek uratował! - wrzasnęła Ciri.- Giermek! Wbij to sobie do głowy nareszcie! Mówię ci, jeżeli mnie zdradzisz, zmienię cię w.W coś okropnego! Ja znam czary! Zaczaruję cię.- Ejże - rozległo się zza ich pleców.- Dość tego dobrego!Jedna z idących za nimi kobiet miała ciemne, gładko uczesane włosy, błyszczące oczy i wąskie wargi.Nosiła narzucony na ramiona krótki płaszcz z fioletowej kamchy, oprymowany futrem z popielic.- Dlaczego nie jesteś w szkole, adeptko? - spytała zimnym, dźwięcznym głosem, mierząc Ciri przenikliwym spojrzeniem.- Zaczekaj, Tissaia - powiedziała druga kobieta, młodsza, jasnowłosa i wysoka, w zielonej, mocno wydekoltowanej sukni.- Ja jej nie znam.Ona chyba nie jest.- Jest - przerwała ciemnowłosa.- Jestem pewna, że to jedna z twoich dziewcząt, Rita.Nie znasz przecież wszystkich.To jedna z tych, które wymknęły się z Loxii podczas bałaganu przy zmianie kwater.I zaraz nam to sama przyzna.No, adeptko, czekam.- Co? - zmarszczyła się Ciri.Kobieta zacisnęła wąskie wargi, poprawiła mankiety rękawiczek.- Komu ukradłaś amulet kamuflujący? A może ktoś ci go dał?- Co?- Nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości, adeptko.Twoje imię, klasa, imię preceptorki.Prędko!- Co?- Udajesz głupią, adeptko? Imię! Jak się nazywasz? - Ciri zacisnęła zęby, a jej oczy zapaliły się zielonym żarem.- Anna Ingeborga Klopstock - wycedziła bezczelnie.Kobieta uniosła rękę i Ciri natychmiast zrozumiała cały ogrom pomyłki.Yennefer tylko raz i znużona długim marudzeniem zademonstrowała jej, jak działa czar paraliżujący.Wrażenie było wyjątkowo paskudne.Teraz też takie było.Fabio krzyknął głucho i rzucił się w jej stronę, ale druga kobieta, ta jasnowłosa, chwyciła go za kołnierz i osadziła w miejscu.Chłopiec targnął się, ale ramię kobiety było jak z żelaza.Ciri nie mogła nawet drgnąć.Miała wrażenie, że powoli wrasta w ziemię.Ciemnowłosa pochyliła się i utkwiła w niej błyszczące oczy.- Nie jestem zwolenniczką kar cielesnych - powiedziała lodowato, ponownie poprawiając mankiety rękawiczek.- Ale postaram się, by cię wychłostano, adeptko.Nie za nieposłuszeństwo, nie za kradzież amuletu i nie za wagary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl