[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Deszcz obmyÅ‚ trawnik i pÅ‚oty, które poÅ‚yskiwaÅ‚y szma-ragdowÄ… zieleniÄ….Wszystko, co widziaÅ‚am, napawaÅ‚o mnie Å›wieżąradoÅ›ciÄ….Grupki dzieci bawiÅ‚y siÄ™ w kaÅ‚użach na ulicy.Na widoknadjeżdżajÄ…cego jeepa rozbiegÅ‚y siÄ™ w obawie, by ich nie ochlapano.KierujÄ…c siÄ™ impulsem, zawoÅ‚aÅ‚am do nich:- JesteÅ›my tu, cali i zdrowi!PrzerwaÅ‚y zabawÄ™ i spojrzaÅ‚y w górÄ™.Ich twarzyczki wyrażaÅ‚ykonsternacjÄ™ - nie wiedziaÅ‚y, co o nas sÄ…dzić.Ale ja machaÅ‚am do nichtak dÅ‚ugo, aż odmachaÅ‚y.PoczuÅ‚am zawrót gÅ‚owy, jakby udzielono mi odroczenia moichnajgorszych obaw.Kiedy Mate potrzebowaÅ‚a kawaÅ‚ka papieru naniepotrzebnÄ… już gumÄ™ do żucia, wyjęłam wizytówkÄ™ Jorgego.Manolo byÅ‚ zÅ‚y na swojÄ… matkÄ™, że pozwoliÅ‚a nam na samotnÄ… podróż.- ObiecaÅ‚a, że nie spuÅ›ci was z oka.- Ale, kochanie - powiedziaÅ‚am, otulajÄ…c jego dÅ‚onie swoimi -pomyÅ›l racjonalnie.Co mogÅ‚aby zrobić doña Fefita, żeby mnieochronić, gdybym już znalazÅ‚a siÄ™ w niebezpieczeÅ„stwie?Oczami wyobrazni zobaczyÅ‚am na chwilÄ™ absurdalny obraz star-szej, raczej korpulentnej kobiety uderzajÄ…cej po gÅ‚owie agenta WSWswojÄ… nieodÅ‚Ä…cznÄ… czarnÄ… torebkÄ….Manolo caÅ‚y czas ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ za ucho w nerwowym odruchu, którynabyÅ‚ w wiÄ™zieniu.PoruszyÅ‚o mnie, kiedy zobaczyÅ‚am, jak jawnywpÅ‚yw wywarÅ‚y na nim miesiÄ…ce cierpienia.- Obietnica to obietnica - podsumowaÅ‚, wciąż urażony.O Boże, nastÄ™pnym razem czeka mnie sprzeczka i Å‚kanie doñi Fe-fity przez caÅ‚Ä… drogÄ™ do domu.Twarz Manola zaczęła nabierać kolorów.To byÅ‚o zdecydowanielepsze wiÄ™zienie - jaÅ›niejsze, czystsze niż La Victoria.Każdego dnianasi przyjaciele, Rudy i Pilar, przysyÅ‚ali mężczyznom gorÄ…cy posiÅ‚ek,po którego zjedzeniu byÅ‚o im wolno spacerować przez pół godzinynaokoÅ‚o wiÄ™ziennego podwórza.Leandro, inżynier, żartowaÅ‚, że on iManolo mogliby do tej pory rozgnieść ponad tonÄ™ trzciny cukrowej,jeÅ›liby poÅ‚Ä…czyć ich uprzężą jak parÄ™ wołów.UsiedliÅ›my w kółku na maÅ‚ym dziedziÅ„cu, gdzie zazwyczajprzyprowadzano nas na wizytÄ™, gdy byÅ‚a dobra pogoda.Nie wiedziećczemu mimo niedawnej burzy i pózno popoÅ‚udniowej pory na niebieukazaÅ‚o siÄ™ sÅ‚oÅ„ce.ZwieciÅ‚o na baraki pomalowane na kolor grosz-kowej zieleni, przypominajÄ…ce ksztaÅ‚tem ameby, przez co wyglÄ…daÅ‚yniemal zabawnie; na bajkowe wieże, na których powiewaÅ‚y ustawionew rzÄ™dzie flagi; na kraty lÅ›niÄ…ce tak jasno, jakby ktoÅ› zadaÅ‚ sobie trud,żeby je wypolerować.JeÅ›li nie pozwoliÅ‚eÅ› sobie myÅ›leć, czym tomiejsce byÅ‚o, mogÅ‚eÅ› niemal zobaczyć je w obiecujÄ…cym Å›wietle.Patria niezobowiÄ…zujÄ…co podjęła temat:- Czy mówiono wam coÅ› o przeniesieniu z powrotem?Leandro i Manolo wymienili zaniepokojone spojrzenia.- Czy Pedrito coÅ› sÅ‚yszaÅ‚?- Nie, nie, nic z tych rzeczy - uspokoiÅ‚a ich Patria.A potem po-patrzyÅ‚a na mnie, czekajÄ…c, aż przekażę informacjÄ™ zasÅ‚yszanÄ… odmÅ‚odego żoÅ‚nierza w samochodzie: dwóch politycznych ma wrócić doLa Victorii za kilka tygodni.Ale ja nie chciaÅ‚am ich martwić.Zamiast tego zaczęłam opisywaćwymarzony maÅ‚y domek, który wczeÅ›niej oglÄ…daÅ‚yÅ›my.Patria i MatesiÄ™ przyÅ‚Ä…czyÅ‚y.Nie powiedziaÅ‚yÅ›my tylko mężczyznom, że w koÅ„cugo nie wynajęłyÅ›my.Nie chciaÅ‚yÅ›my tego robić, na wypadek gdybyrzeczywiÅ›cie mieli zostać przeniesieni z powrotem do La Victorii.Przed moimi oczami pojawiÅ‚a siÄ™ wizja dużego biaÅ‚ego mercedesazaparkowanego przy drzwiach rezydencji w La Cumbre.PochyliÅ‚amsiÄ™ do przodu, chcÄ…c fizycznie zostawić ten obraz z tyÅ‚u gÅ‚owy.W dali daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć metaliczny szczÄ™k otwieranych drzwi.ZbliżaÅ‚y siÄ™ kroki, sÅ‚ychać byÅ‚o wykrzyczane pozdrowienia, trzask, apotem grzmot salw z karabinów.Zmiana straży.Patria otworzyÅ‚a torebkÄ™ i wyjęła chustkÄ™.- Panie, zapadajÄ… nocy cienie, wÄ™drowiec żegna wiÄ™zienie.- Aadny wiersz.- ZaÅ›miaÅ‚am siÄ™, żeby uczynić tÄ™ chwilÄ™ wesel-szÄ….Tak trudno mi byÅ‚o siÄ™ pożegnać.- Chyba nie wracacie dziÅ› w nocy? - Manolo wyglÄ…daÅ‚ tak, jakbyten pomysÅ‚ nie mieÅ›ciÅ‚ mu siÄ™ w gÅ‚owie.- Jest za pózno, żeby wyru-szać.ChcÄ™, żebyÅ›cie zostaÅ‚y u Rudy'ego i Pilar i wróciÅ‚y jutro.Dotknęłam jego szorstkiego policzka wierzchem dÅ‚oni.ZamknÄ…Å‚oczy, poddajÄ…c siÄ™ mojemu dotykowi.- Nie musisz siÄ™ tak martwić.Patrz, jakie czyste jest niebo.Jutropewnie znowu zerwie siÄ™ tak samo silna burza.Lepiej, żebyÅ›mypojechali do domu dziÅ› wieczorem.Wszyscy popatrzyliÅ›my w górÄ™ na ciemniejÄ…ce, zÅ‚ote niebo.ParÄ™niskich chmur przemieszczaÅ‚o siÄ™ po nim szybko, jakby one teżchciaÅ‚y wrócić do domu przed nastaniem nocy.Nie podaÅ‚am mu prawdziwego powodu, dla którego nie chciaÅ‚amzostawać z jego przyjaciółmi.Kiedy jezdziliÅ›my po okolicy, oglÄ…da-jÄ…c domy, Pilar zwierzyÅ‚a mi siÄ™, że interes Rudy'ego byÅ‚ na skrajuupadku.Nie musiaÅ‚a podawać przyczyny, żebym sama siÄ™ jej domy-Å›liÅ‚a.Dla ich dobra powinniÅ›my zachować wobec nich wiÄ™kszydystans.Manolo chwyciÅ‚ mnie obiema rÄ™kami za gÅ‚owÄ™.ChciaÅ‚am zatracićsiÄ™ w jego smutnych, ciemnych oczach.- ProszÄ™, mi amor.SÅ‚yszy siÄ™ za dużo plotek.- JeÅ›li daÅ‚byÅ› mi peso za każde przeczucie, sen, ostrzeżenie, któreusÅ‚yszaÅ‚yÅ›my w tym miesiÄ…cu, mogÅ‚ybyÅ›my.- zaczęłam swojÄ…polemikÄ™.- Kupić sobie nastÄ™pny zestaw torebek.- Mate podniosÅ‚a do góryswojÄ… i skinęła na mnie, żebym zrobiÅ‚a to samo.Wtedy usÅ‚yszeliÅ›my wezwanie.- Czas! - Strażnicy siÄ™ zbliżyli, a ich beznamiÄ™tne, puste twarzenie okazywaÅ‚y nam żadnego zainteresowania.- Czas!WstaliÅ›my, wypowiedzieliÅ›my poÅ›piesznie sÅ‚owa pożegnania,wyszeptaliÅ›my modlitwy i czuÅ‚oÅ›ci.PamiÄ™taj.Nie zapominaj.Dioste bendiga, amor.Ostatnie objÄ™cie, zanim zostali odprowadzeni.Szybko umykajÄ…ce Å›wiatÅ‚o.OdwróciÅ‚am siÄ™, żeby zobaczyć ichjeszcze raz, ale zniknÄ™li już w barakach na koÅ„cu podwórza.ZatrzymaliÅ›my siÄ™ przy niewielkiej restauracji koÅ‚o stacji paliw nadrodze wylotowej z miasta.Parasole zostaÅ‚y już zÅ‚ożone na noc imożna byÅ‚o usiąść tylko przy maÅ‚ych stolikach.Ponieważ Mate iPatria byÅ‚y spragnione i potrzebowaÅ‚y orzezwienia, ja poszÅ‚amzatelefonować.Linia byÅ‚a zajÄ™ta.ParadowaÅ‚am w tÄ™ i we w tÄ™ przed aparatem telefonicznym, tak jaksiÄ™ to robi, żeby przypomnieć rozmawiajÄ…cemu, że inni też chcielibyskorzystać z telefonu.Ale ani mama, ani Dedé nie mogÅ‚y wiedzieć, żeczekam, aż zwolniÄ… liniÄ™.- CiÄ…gle zajÄ™ta - oznajmiÅ‚am siostrom, wróciwszy do stolika.Mate podniosÅ‚a nasze nowe torebki z dodatkowego krzesÅ‚a.- No chodz, usiÄ…dz z nami.Ale ja nie mogÅ‚am usiąść.SÄ…dzÄ™, że w koÅ„cu zaczÄ…Å‚ mi siÄ™ udzielaćniepokój, który przemawiaÅ‚ ostatnio przez wszystkich.- Poczekaj jeszcze pięć minut - zasugerowaÅ‚a Patria.WydawaÅ‚o siÄ™ to dość rozsÄ…dne.Za pięć minut osoba zajmujÄ…caliniÄ™ na pewno siÄ™ rozÅ‚Ä…czy.JeÅ›li nie, bÄ™dzie to oznaczaÅ‚o, że jedno zdzieci zle odÅ‚ożyÅ‚o sÅ‚uchawkÄ™, a któż może wiedzieć, kiedy Tono czyFela to odkryjÄ….Rufino odchyliÅ‚ siÄ™ do tyÅ‚u w swoim fotelu, ze skrzyżowanymiramionami.Co jakiÅ› czas patrzyÅ‚ w niebo, kontrolujÄ…c czas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]