[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak Linnie mogłato znieśd? Butelka, "Wyrra", rozmazane daty.- Tak! Wylej na wacik, posmaruj skąpo - wyrzuca z siebiemiędzy krzykami.Kolejna wiecznośd.A potem przez jego ciało przepływa uczucie najbardziej błogiejulgi, jakiej kiedykolwiek doświadczył, najprawdziwsza, najczyst-sza nieobecnośd bólu.Słodki, znajomy zapach łechta mu nozdrza.Zamyka usta, mruga, dostrzega, że Siri obnażyła mu pierśi przyciska do niej gazę.Nie może przestad się uśmiechad, szcze-rzyd radośnie zęby.Cudowna Siri.Cudowny świat.Rozgląda się po całkiem pokaznym, zgromadzonym wokół nie-go tłumie, sami cudowni ludzie.Gdzieś wśród nich jest Dayan.- Mam dla was niespodziankę - zwraca się do Siri i Dayana.- Dwie niespodzianki.Ta substancja - na haczykach - to al-gotoksyna.Al-go-tok-sy-na - powtarza tak, jak kiedyś Ochter.-Zsyntetyzowano ją ponownie w Mrocznych Zwiatach.- Algot.- Siri milknie, najwyrazniej przypomniawszy sobiewszystko.- Och, nie.- Tak.I wiecie, że zadanego przez nią bólu nie sposób uśmie-rzyd.Lecz został uśmierzony.Wciąż jeszcze czuję się wspaniale,chod bardzo słabo.- Raz już widziałem, jak to się stało.Linnie.- Odszukuje jąwzrokiem; siedzi na podłodze z drugiej jego strony, trzymając go zarękę.- Linnie otrzymała potężną dawkę tego specyfiku.Dwukrotniewiększą od śmiertelnej, prawie.Lecz ona - ty, kochanie, ty przeto-czyłaś się przez kurtkę, którą miał na sobie Yule, kiedy drapał plecyDameii.Bił od niej ten słodki zapach.To ich nektar, wydzieliny ichgruczołów naplecnych.I on uśmierzył twój ból, Linnie.Uśmierzyłból wywołany przez algotoksynę.Rozumiesz, co to oznacza, Siri?- Tak - odpowiada bardzo, bardzo poważnym tonem.- Dayan, może ty tego nie rozumiesz.Ona ci wytłumaczy.- Zebrałem ten nektar podczas interwencji lekarskich, kiedymiałem do czynienia z bólem.Wyrra i inni pozwalali mi ocieradswe plecy.Mieliśmy nadzieję, że jeśli zbierzemy dostateczną ilośd,by go zanalizowad i zsyntetyzowad, na zawsze położy to kres za-grożeniu - koszmarowi "Gwiezdnych łez".- Co się tyczy algotoksyny, zamierzałem przeprowadzid sto-sowne eksperymenty - wygląda na to, że już je przeprowadziłem.Bardzo niezdarnie.Przepraszam wszystkich.- Ogarnia go nagłasennośd, lecz pamięta, że nie wolno mu zasnąd, i z pomocą Siriudaje mu się usiąśd.- Muszę zniszczyd ten przedmiot! Co z nim zrobiliście? -Rozgląda się gwałtownie dookoła, trzymając Linnix za ramię.- Spokojna głowa, Baramji.- To głos Dayana.- Już znisz-czony.Ten młody człowiek i ja wprowadziliśmy w życie twój plan;obróciliśmy go w parę, przestał istnied.Nie wyrządzi już więcejszkody.Gdy Baram pozwala sobie na odpłynięcie w nieświadomośd, jegoprzedostatnią myślą jest obawa, że za wiele dziesięcioleci zmrożonagruda cierpliwie połączonych na powrót molekuł spłynie z głębi kos-mosu w atmosferę jakiejś planety, by na swej drodze napotkad Linnix.Na to się nic nie poradzi; zrobili, co było w ich mocy.Ostatnia myśl dotyczy oczu Linnie, które mają teraz odmiennywyraz.Czystszy.Jak przez watę, zapadając w sen, słyszy jej słowa:- Doktorze Bram, myślę, myślę, że sobie.Godzinę pózniej nie śpi już i stoi w pokoju Córy, wraz z Kipemi Dayanem, wezwany na jej życzenie.Zwiatło poranka mieni sięnieskazitelną, złocistą zielenią.Książę Pao zatrzymuje się przydrzwiach; gdy Córy słyszy jego głos, prosi, by i on wszedł do środ-ka.Leży na łóżku, kompletnie ubrana i zawinięta w chustę.Przezmglistą tkaninę wyraznie widad jedynie jej srebrne włosy.- Chcę, by odbyło się to profesjonalnie, nie jak emocjonalnaorgia - odzywa się wyraznie i chichocze niemalże swym dawnymgłosem.- Bram, dzięki za zastrzyk pobudzający.Pomaga.Myślę,że etap łez przeszłam ostatniej nocy i mam już to za sobą.Możnasobie z tym poradzid, wiecie.Teraz muszę podjąd parę decyzji,którymi w przeciwnym razie wy musielibyście się zająd.Kip porusza się i odzywa gwałtownie:- Przestao, Cór! Odpoczywaj teraz, na miłośd boską!- Daj mi mówid, Kip, kochanie.Proszę; wiem, że wierzyszw odwracalnośd tego procesu - ale jeśli tak się nie stanie, niechcę zostawid żadnych nie załatwionych spraw.Kip chrząka, splata ramiona i odwraca wzrok.- Kwestia Vovoki.Rozmawialiśmy ze sobą, wiesz - mówido kamiennej twarzy Kipa - po tym jak zostaliście ogłuszeni.My-ślę, że był szlachetną, honorową istotą, ostatnim przedstawicielemwspaniałej rasy.U swego tragicznego kresu starał się wykazad zro-zumienie.Jego ciało nie powinno.Saul, kapitanie Dayan, zobo-wiązuję cię do dopilnowania tego, by jego ciało pochowane zostałoz honorem.Jeżeli w jego rzeczach nie znajdziemy innych instru-kcji, sugerowałabym księżyc Damiema, gdzie będzie najbliżejmiejsca, w którym znajdował się niegdyś jego świat.I proszę -natym mi bardzo zależy - nie używajcie krótkiej trumny ze względuna jego.jego stan.Zakładam, że myr Zannez dysponuje obrazamiVovoki w jego prawdziwej postaci.Zwródcie się do niego o parędobrych zdjęd do wykorzystania na miejscu pochówku.Podejmieszsię i tego, Saul?- Podejmę się.I złożymy jego rzeczy przy nim.Ostatni z rasy- to okropna myśl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]