[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak Dzicy Chłopcy z Piotrusia Pana Victor i Belch nigdy nie dorośli.Oto spoczywały tu szkielety dwóch chłopców, odziane w strzępy podkoszulków i przegniłe resztki dżinsów.Mech porósł wykrzywioną klatkę piersiową Victora i orła zdobiącego sprzączkę jego pasa.- Potwór ich dostał - powiedział cicho Ben.- Pamiętacie? Słyszeliśmy to.- A-Audra n-nie żyje.- Głos Billa brzmiał jak z automatu.- Wiem.- Wcale nie wiesz! - wypaliła Beverly z taką wściekłością, że Bill aż się wzdrygnął i spojrzał na nią.- Wiesz tylko, że zginęło wielu innych ludzi, głównie dzieci.- Stanęła przed nim, opierając dłonie na biodrach.Jej twarz i ręce były pokryte pasmami brudu, we włosach miała grudki ziemi.Richie pomyślał, że wyglądała po prostu oszałamiająco.- I wiesz, co popełniło te zbrodnie.- N-nie p-p-powinienem był jej w ogóle m-mówić, dokąd jadę - rzekł Bill.- Czemu to zrobiłem? Czemu.Jej dłonie wystrzeliły do przodu i schwyciły go za koszulę.Richie jak urzeczony patrzył na Bev, potrząsającą Billem.- Dość tego! Wiesz, po co tu przyszliśmy! Złożyliśmy przysięgę i wypełnimy ją! Rozumiesz, Bill? Jeżeli ona umarła, to umarła.ale To nadal żyje! A teraz, jesteś nam potrzebny.Rozumiesz? Potrzebujemy cię! - Płakała.- Musisz nam pomóc.Musisz być z nami.Musisz nam pomóc tak jak wtedy, bo jak nie, to nikt z nas nie wyjdzie stąd żywy! - Patrzył na nią przez długą chwilę, nie odzywając się ani słowem, podczas gdy Richie myślał gorączkowo: No dalej, Wielki Billu, dalej.dalej.Bill rozejrzał się wokoło, popatrzył na nich i skinął głową.- E-e-eddie.- Jestem tutaj, Bill.- N-nadal p-p-pamiętasz, która t-to była rura?Eddie wskazał ręką obok Victora i powiedział: - Ta dolna.Wydaje się raczej mała, no nie?Bill ponownie skinął głową.- M-możesz to zrobić? Ze z-z-złamaną ręką?- Zrobię to dla ciebie, Bill.Bill uśmiechnął się i był to najbardziej przerażający uśmiech, jaki Richie kiedykolwiek widział.- Z-z-zaprowadź nas tam, E-Ed-die.Z-zróbmy t-t-to.5W tunelach - 4.55Czołgając się, Bill przypomniał sobie o spadku na końcu rury, ale i tak go to zaskoczyło.W jednej chwili wodził dłońmi po zaskorupiałej powierzchni starej rury, w następnej jego ręce znalazły się w próżni.Wysunął się do przodu, instynktownie przekoziołkował i z bolesnym chrupnięciem wylądował na ramieniu.- U-u-uważajcie! - Usłyszał swój własny krzyk.- T-tu jest s-s-spadek! E-e-eddie?- Tutaj! - Eddie, wymachując jedną ręką, musnął czoło Billa.- Możesz pomóc mi stąd wyjść?Bill objął Eddiego ramieniem i wyciągnął go z otworu, starając się uważać, by nie urazić jego uszkodzonej ręki.Ben zszedł na dół jako następny, potem Bev, a na końcu Richie.- M-m-masz jakieś z-zapałki, R-r-richie?- Ja mam - powiedziała Beverly.Bill poczuł dłoń dotykającą w mroku jego ręki i wciskającą mu paczkę zapałek.- Zostało tylko osiem czy dziesięć, ale Ben ma więcej.- T-t-trzymałaś je pod p-p-pachą, Beverly? - spytał Bill.- Nie tym razem - odparła i w ciemności objęła go ramieniem.Uścisnął ją mocno i przez moment nie otwierał oczu, starając się wchłonąć maksimum otuchy, którą tak usilnie próbowała mu przekazać.Puścił ją delikatnie i zapalił zapałkę.Moc wspomnień była potężna - wszyscy jednocześnie spojrzeli w prawo.To, co pozostało z ciała Patricka Hockstettera, nadal tam było; leżało pośród kilku bryłowatych, nadmiernie rozrośniętych przedmiotów, które kiedyś mogły być podręcznikami.Jedynym rozpoznawalnym elementem było wystające półkole zębów, spośród których dwa czy trzy miały plomby.W pobliżu leżało coś jeszcze.Błyszczący krąg, ledwie widoczny w migotliwym blasku zapałki.Bill zgasił ją i zapalił następną.Podniósł ten przedmiot.- Ślubna obrączka Audry - powiedział.Jego głos był dudniący, pozbawiony wyrazu.Zapałka w jego palcach zgasła.W ciemnościach włożył obrączkę.- Bill? - odezwał się z wyraźnym wahaniem Richie.- Czy wiesz6W tunelach - 14.20jak długo wędrowali tunelami pod Derry, odkąd opuścili miejsce, gdzie znajdowało się ciało Patricka Hockstettera.Bill był pewny, że nie zdołałby odnaleźć powrotnej drogi.Myślał o tym.co usłyszał od ojca.Mógłbyś tu błądzić tygodniami.Gdyby wyczucie kierunku Eddiego zawiodło, nie potrzeba byłoby Tego, aby zginęli.Krążyliby w tunelach do śmierci.albo gdyby weszli nie w tę rurę, co trzeba, potopiliby się jak szczury.Eddie bynajmniej nie wyglądał na zmartwionego.Co pewien czas prosił Billa, aby ten zapalił kolejną zapałkę z tych, jakie jeszcze im pozostały, rozglądał się w zamyśleniu wokoło, a potem znów ruszał w drogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]