[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak na marginesie, to pokrywa się z czasem zniknięcia Beatrice Pymm.Kości twarzy niemal zupełnie strzaskane.Nie było zębów, żeby można porównać z kartoteką dentystyczną.Odcisków palców też nie można było pobrać, bo dłonie zbytnio się już rozłożyły.Lekarz nie mógł określić przyczyny zgonu.Ale znalazł jedną interesującą wskazówkę: zadraśnięcie na najniższym żebrze po lewej stronie.Zwykle towarzyszy ono dźgnięciu nożem w serce.— Powiadasz, że morderczyni mogła skorzystać z ciężarówki.Jakie masz dowody?— Poprosiłem tamtejszą policję, żeby sprawdzili, czy w noc zabójstwa Beatrice Pymm odnotowano jakieś przestępstwa albo coś niepokojącego.Tak się złożyło, że w okolicach wioski Alderton ktoś porzucił i umyślnie podpalił furgonetkę.Sprawdzono, co to za wóz.— I?— Ukradziony dwa dni wcześniej w Londynie.Vicary wstał i zaczął krążyć po pokoju.— Więc nasza agentka wyrasta ni z tego, ni z owego w środku kraju, zostawiając za sobą płonącą furgonetkę.Gdzie teraz jedzie? Co robi?— Załóżmy, że wraca do Londynu.Łapie okazję i jedzie ciężarówką albo samochodem.Albo idzie na najbliższą stację i wsiada w pierwszy pociąg do Londynu.— Zbyt ryzykowne — stwierdził Vicary.— Na prowincji samotna kobieta w środku nocy to rzecz bardzo niezwykła.Nie zapominajmy, że to listopad i jest zimno.Mogłaby ją zauważyć policja.Morderstwo Beatrice Pymm precyzyjnie zaplanowano i wykonano.Zabójczyni niczego nie pozostawiła przypadkowi.— A co byś powiedział na motocykl ukryty w skrzyni ciężarówki?— Dobry pomysł.Sprawdź, czy w tamtym okresie nie skradziono jakiegoś motocykla.— Wraca do Londynu i porzuca motor.— Zgadza się — potwierdził Vicary.— A w chwili wybuchu wojny nie szukamy Holenderki Christy Kunst, ponieważ mylnie zakładamy, że nie żyje.— Cholera, sprytne.— Bardziej bezwzględne niż sprytne.Wyobraź sobie: zabić niewinną Angielkę, żeby ukryć obecność szpiega.To nie jest zwykła agentka, a Kurt Vogel to nie jest zwykły oficer Abwehry.Co do.tego nie mam wątpliwości.— Vicary przerwał, by zapalić papierosa.— Czy fotografia dała nam jakiś ślad?— Żadnego.— W takim razie nasze dochodzenie utknęło w martwym punkcie.— Obawiam się, że tak.Zadzwonię jeszcze w parę miejsc.Vicary potrząsnął głową.— Skończ już na dzisiaj z robotą.Idź na przyjęcie.Spędź trochę czasu z Grace — dorzucił.Harry spojrzał na niego zaskoczony.— Skąd wiedziałeś?— Może nie zauważyłeś, ale roi się tu od oficerów wywiadu.Plotka się rozchodzi, ludzie gadają.Zresztą niezbyt się z tym kryłeś.Telefonistkom z nocnej zmiany zostawiałeś numer Grace, gdyby musiano się z tobą nagle skontaktować.Harry poczerwieniał.— Idź do niej, Harry.Ona za tobą tęskni.Ślepy by to zauważył.— Ja też za nią tęsknię.Ale jest mężatką.Zerwałem z nią, bo czułem się jak ostatnia szuja.— Dzięki tobie jest szczęśliwa, dzięki niej ty jesteś szczęśliwy.Kiedy jej mąż wróci z wojny, o ile wróci, sytuacja sama się rozwiąże.— I co ja mam wtedy zrobić?— To już ty zdecydujesz.— Zostanę ze złamanym sercem, ot co.Mam hyzia na jej punkcie.— W takim razie bądź z nią i ciesz się nią.— Jest jeszcze coś.Harry powiedział Vicary'emu, skąd się bierze jego poczucie winy: oto on siedzi bezpiecznie w Londynie, łapiąc szpiegów, podczas gdy mąż Grace i inni mężczyźni ryzykują życie na linii frontu.— Nie wiem, jak bym się zachował podczas walki, jak bym postąpił.Czy okazałbym się bohaterem, czy tchórzem.Poza tym nie wiem, czy tutaj w ogóle robię coś przydatnego.Mogę wyliczyć stu innych detektywów równie dobrych jak ja.Czasem mam ochotę zrezygnować z tego i zaciągnąć się do wojska.— Nie opowiadaj bzdur, Harry.Robiąc to, co do ciebie należy, ratujesz życie żołnierzom z linii frontu.Inwazję na Francję wygramy albo przegramy, jeszcze zanim pierwszy żołnierz postawi stopę na francuskiej ziemi.Od tego, co robisz, może zależeć życie tysięcy ludzi.Kiedy ogarniają cię wątpliwości, spójrz na to z tej strony.Zresztą, w tym momencie jesteś mi potrzebny.Tylko tobie mogę tutaj zaufać.Przez chwilę siedzieli w pełnym zażenowania niezręcznym milczeniu, jak to zwykle bywa u Anglików, gdy wypowiedzą na głos swe najskrytsze myśli.W końcu Harry wstał i ruszył do drzwi.Zatrzymał się jednak i obejrzał.— A co z tobą, Alfredzie? Dlaczego nie ma nikogo w twoim życiu? Dlaczego nie zejdziesz na dół i nie poszukasz jakiejś miłej kobiety, z którą mógłbyś spędzić czas?Vicary zaczął się obmacywać po kieszeniach w poszukiwaniu okularów, wreszcie wsadził je sobie na nos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]