[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.72Rozdział 7Noah Abrams przystanął przy biurku i wziął magnetofon. Miejmy nadzieję, że z niego samochwała mruknął, gdy wyszli z Reedem nakorytarz. Będziesz się temu przysłuchiwał z pokoju obserwacyjnego? Nie odrzekł sierżant ale Hopkins na pewno.Sawyer jest twój, Noah.Rób, codo ciebie należy, i tyle.Ja mam na łbie co innego.Muszę poskładać to wszystko do kupy,zmusić tych z biura osób zaginionych do obdzwonienia kostnic.Jeśli Anna naprawdęwidziała ludzkie palce, gdzieś musi być reszta.Gdy Abrams wszedł do sali przesłuchań, Jimmy Sawyer siedział spokojnie z rękamina kolanach i niewinnym, wyczekującym wyrazem twarzy, nie zdając sobie sprawy, żeHopkins obserwuje go przez weneckie lustro. No i kogóż my tu widzimy? zaczął Abrams, rozluzniając krawat. Proszę,proszę, Jimmy Sawyer. Zdjął marynarkę. Znowu się spotykamy, hę? Tylko oko-liczności są trochę inne, bo ostatnio widzieliśmy się, gdy postrzelono panią Carlisle,prawda?Sawyer uśmiechnął się ni w pięć, ni w dziesięć i odrzucił do tyłu długie włosy.Zębymiał białe i równe, co musiało być rezultatem wielu lat kosztownych zabiegów ortodon-cyjnych.Zobaczył magnetofon i uśmiech spełznął mu z twarzy.Siadając przy długim stole, Abrams zmierzył wzrokiem przeciwnika.Noah był zna-komitym fachowcem.Potrafił zdobyć zaufanie przesłuchiwanego i szybko go zmięk-czyć.Gdy się klient odprężył, detektyw przystępował do ataku. Ostatnim razem rozmawialiśmy o twojej kuratorce, Jim.Wygląda na to, że panikurator przysparza ci nielichych kłopotów.Mam ci mówić Jim czy Jimmy? Wszystko jedno odrzekł zadziornie handlarz. Nazywają mnie i tak, i tak. Ja mam na imię Noah powiedział Abrams, sympatyczny i stonowany. Przestańmy być tacy oficjalni. Aadny krawat zauważył Sawyer. To James Dean? Tak, James Dean. Detektyw wyprostował krawat, żeby Sawyer mógł mu się le-piej przyjrzeć. Mam taki sam z Marilyn Monroe.Lubię lata pięćdziesiąte.A ty? O tamtych czasach wiem tylko tyle, ile widziałem w Happy Days.Wie pan, totaki telewizyjny show. No, to skąd wiesz, że to James Dean? Niech się pan nie wygłupia prychnął Sawyer. Wszyscy o nim słyszeli.Kiedyś w nocy puścili film Buntownik bez powodu.Nawet niezły.Najlepszy był wy-ścig samochodów na skraju przepaści.73 Lubisz niebezpieczeństwo, co? spytał Abrams.Sawyer był zbyt bystry, żeby się na to złapać. Czy to znaczy, że jestem aresztowany? Niekoniecznie.Na razie musisz odpowiedzieć na kilka pytań. Rozumiem odparł powoli Sawyer.Pod stołem coś zabrzęczało.Nosił butyz łańcuszkami i ostrogami i widocznie przestawił nogi. Jakich? Jeśli chcesz, możemy porozmawiać o dzisiejszym zdarzeniu i wyjaśnić całą spra-wę.Możemy też zaczekać na twego adwokata i przedyskutować to pózniej.Zależy odciebie. Co tam, będę mówił odrzekł pewny siebie i parsknął śmiechem. Wie pan,to idiotyczne.Nie mogę w to uwierzyć.Ona naprawdę wam powiedziała, że trzymamw lodówce konserwowe.palce? Owszem, Jimmy, tak powiedziała.Myślisz, że skłamała? Po co?Sawyer nie wahał się ani chwili. Bardzo niechętnie o tym mówię, ale.Widzi pan, ona jest na mnie zła.Wymyśliłato, żeby się na mnie zemścić.Noah Abrams poczuł w powietrzu nieprzyjemny smrodek. Niby dlaczego jest na ciebie zła?Nawet mu powieka nie drgnęła.Pochylił się nad stołem i patrząc na detektywa zim-nym, bezczelnym spojrzeniem, odrzekł: Bo jesteśmy kochankami.Noah zachował zimną krew, ale z gniewu żołądek podjechał mu do gardła.Annabyła dobrą, porządną kobietą.Ten bydlak mógł ją zabić.Rzygać mu się chciało, gdy po-myślał, że musi siedzieć naprzeciwko niego.Co on znowu wykombinował? Naprawdę? Ty i twoja kuratorka sądowa? Mniej więcej od dwóch tygodni potwierdził Sawyer, ostrożnie badając grunt. Doszło do tego z jej inicjatywy.Wtedy, po rozprawie. Naprawdę? spytał detektyw głośniej, niż zamierzał. A gdzie to się stało? W jej biurze, w magazynie.Czekałem na nią na korytarzu, bo chciałem, żeby miwyjaśniła, co mówił sędzia. Opowiadaj, Jimmy, opowiadaj zachęcał łagodnie Abrams.Miał przed sobą kartkę papieru i ołówek.%7łeby zapanować nad nerwami, zaczął cośmachinalnie rysować. Chyba kończyła pracę.O ile pamiętam, prawie wszyscy już wyszli.Tak, bo zanimją zobaczyłem, przechodzili koło mnie. Urwał i wbił wzrok w przestrzeń, jakbyprzypominając sobie tę scenę. Rozmawialiśmy.Była bardzo miła.Wyjaśniła mi orze-czenie i spytała, czy mam dziewczynę.Odpowiedziałem, że nie mam.Wtedy powiedzia-ła, że skoro prowadzi moją sprawę, powinniśmy się lepiej poznać.74Abrams posłał mu paskudne spojrzenie, ale Sawyerowi to nie przeszkodziło. Pózniej zaproponowała, żebyśmy przeszli na chwilę do tego magazynu, bo chcia-łaby pogadać ze mną na osobności.I tam do tego doszło. Dokładnie do czego, Jimmy? spytał Abrams.Przycisnął ołówek tak mocno, żezłamał grafitowy czubek.Zirytowany, cisnął ołówkiem w kąt. Powiedziała, że spróbuje mi załatwić zmianę dozoru ścisłego na dorazny, żebymnie musiał się co miesiąc meldować i sikać do butelki. Powiedziała.powiedziała,że się jej podobam, że ze mnie przystojniaczek, czy coś w tym stylu. Zadowolonyz siebie, podniósł wzrok.Miał dużo dziewczyn, więc doskonale wiedział, że to ostat-nie kłamstwo zabrzmiało prawdziwie. Aha, i powiedziała jeszcze, że jej mąż nie żyje.Podrywała mnie na całego, była napalona jak suka. Nie zalewasz? spytał Abrams, podnosząc brwi, jakby to wszystko kupił, alew środku aż kipiał.No, jasne, Sawyer wiedział, że straciła męża, bo gdy ją postrzelo-no, pisali o tym w gazetach.Spokojnie, mówił sobie, ciągnij tę grę, byle tylko spokojnie.Czego jak czego, ale tego przesłuchania nie chciał sknocić. Masz fart, Sawyer, niezładupcia ci się trafiła skonstatował ze śmiechem. Sam bym ją chętnie przeleciał, aleona się do mnie nie klei.No, dobra, podrywała cię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]