[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebujących nigdy nie brakowało.Szła już przez hol, kiedy nerwowopodeszła któraś ze służących i powiedziała, że panna Letitia chce się z niązobaczyć w swoim pokoju.Dziewczyna siedziała na łóżku i mięła chusteczkę - czystą, co Tiffanyzauważyła z satysfakcją.Wyglądała na bardziej zmartwioną, niż zwyklesugerował wyraz jej twarzy - przypominający chomika, któremu zatrzymał siękołowrotek.- To miło, że przyszłaś, Tiffany.Czy możemy porozmawiać na osobności?Tiffany rozejrzała się.Oprócz nich nie było tu nikogo innego.- Tylko my - dodała Letitia i jeszcze mocniej skręciła chusteczkę.Nie ma przyjaciół w swoim wieku, pomyślała Tiffany.Założę się, że niepozwalali jej na zabawy z dziećmi z wioski.Zwykle siedzi w domu.A za parędni wychodzi za mąż.Ojej.Nietrudno było wyciągnąć właściwe wnioski, nawetchromy żółw szybko by do nich doszedł.Jej mężem miał być Roland, porwanyprzez królową elfów, przetrzymywany w jej okropnej krainie przez całe lata,choć wcale się nie starzał.Dręczony przez swoje ciotki, niespokojny o staregoojca.I nagle musiał się zachowywać, jakby był o dwadzieścia lat starszy, niżjest.Ojej.- Jak mogę ci pomóc? - zapytała pogodnie.Letitia odchrząknęła.- Po ślubie ma być miodowy miesiąc - powiedziała, a jej twarz pokryłdelikatny róż.- Co dokładnie powinno się wtedy dziać?Tiffany zauważyła, że te ostatnie kilka słów wyrzuciła z siebie bardzoszybko.- Czy masz jakieś.ciotki? - spytała.Ciotki generalnie są dobre w takichsprawach.Letitia pokręciła głową.- A próbowałaś rozmawiać ze swoją matką?Letitia twarz miała czerwoną jak rak.- Czy rozmawiałabyś z moją matką o takich sprawach?- Rozumiem problem.No więc, ogólnie mówiąc, a nie mówię tego jakoekspert.- Chociaż nim była27.Czarownica nie może uniknąć bycia swego rodzaju ekspertem co dosposobu, w jaki ludzie przybywają i wkraczają na ten świat.Kiedy Tiffanyskończyła lat dwanaście, starsze czarownice powierzały jej samodzielneodbieranie porodów.Nawet kiedy była jeszcze całkiem mała, pomagałaprzychodzić na świat jagniętom.Wszystko działo się naturalnie, jak mawiałaniania Ogg, chociaż nie tak naturalnie, jak można by sądzić.Pamiętała pana i27 Ale nie dzięki osobistym doświadczeniom.panią Hamper.Stanowili całkiem miłą parę.Mieli troje dzieci, zanim doszli,jaka jest przyczyna.Od tego czasu zawsze się starała uciąć sobie pogawędkę zwiejskimi dziewczętami w pewnym wieku, tak dla bezpieczeństwa.Letitia słuchała jak ktoś, kto ma zamiar wszystko notować i w piątek zaliczyćtest.Nie zadawała żadnych pytań aż do mniej więcej połowy wykładu, kiedyspytała:- Jesteś pewna?- Tak.Całkiem pewna - potwierdziła Tiffany.- No wiesz, eee, to się wydaje całkiem proste.Oczywiście sądzę, że chłopcywiedzą o tym wszystko.Dlaczego się śmiejesz?- To kwestia opinii - odparła Tiffany.- Ach, teraz cię widzę.Widzę cię, zakało, zarazo, ohydo!Tiffany spojrzała na duże lustro w ramie z mnóstwem złotych cherubinów,które najwyraźniej chciały umrzeć z przeziębienia.W lustrze zobaczyła odbicieLetitii oraz słabo, ale jednak widoczną bezoką twarz Przebiegłego.KonturPrzebiegłego zaczął gęstnieć.Tiffany wiedziała, że jej twarz nie zmieniławyrazu.Była tego pewna.Nie odpowiem mu, pomyślała.Już niemal o nimzapomniałam.Nie odpowiadaj.Nie pozwól, żeby cię pochwycił!Zdołała się uśmiechnąć, gdy Letitia wyciągała z pudeł i skrzyń to, conazywała swoją wyprawą, a co zdaniem Tiffany zawierało całe światowezasoby falbanek.Próbowała skupić na nich uwagę, pozwolić, aby te falbankiwypełniły jej umysł i jakoś przepędziły słowa, które wylewały się z jego ust.Te, które rozumiała, były i tak okropne; te, których nie rozumiała, wydawałysię jeszcze gorsze.Mimo to znów przebił się zgrzytliwy zduszony głos:- Myślisz, ze miałaś szczęście, czarownico.Masz nadzieję, że będzie cisprzyjać nadal.Ale musisz spać.Ja nigdy nie śpię.Ty musisz mieć szczęście zakażdym razem.Mnie wystarczy szczęście tylko raz.Tylko raz, a wtedy.spłoniesz.Ostatnie słowo zabrzmiało niemal delikatnie, a przez to jeszcze gorzej.- A wiesz - powiedziała Letitia, rozkładając suknię, o której Tiffany wiedziała,że nigdy nie będzie jej na taką stać.- Choć naprawdę się cieszę, że będę paniątego zamku, muszę przyznać, że kanalizacja cuchnie tu obrzydliwie.Prawdęmówiąc, cuchnie tak, jakby nie czyścili niczego od początku świata.Mogłabymuwierzyć, że załatwiały tu swoje potrzeby prehistoryczne potwory.Potrafi go wyczuć, pomyślała Tiffany.Jest czarownicą.Czarownicą, którawymaga szkolenia, ponieważ bez tego stanie się zagrożeniem dla wszystkich,w tym dla siebie.Letitia paplała dalej - trudno było to nazwać inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]