[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem, opętany zawiścią i zastraszony, zdolny byłem jedynie dookazywania irytacji i utrudniania ci pracy. Nie obwiniaj się zbytnio.Nic się w końcu nie stało. Owszem, zmarnowaliśmy parę dni.Gdybym pomagał ci od początku, może wła-śnie wracalibyśmy do Othionu z lekarstwem dla Berzel. Traffeo usiadł, posmutniaw-szy na tę myśl. Wystarczy, że teraz mi pomagasz.Nie wracajmy już do przeszłości.Pomyśl raczej,że przy odrobinie szczęścia wkrótce dotrzemy do tej księgi i odnalezionym w niej prze-ciwzaklęciem wrócimy Berzel do zdrowia, zanim nastanie pełnia księżyca. Mam nadzieję.Doceniam twoją wyrozumiałość wobec moich błędów,Kedrigernie.Kedrigern nie odpowiedział.Traffeo podniósł się i udał do strumienia.Napiwszy sięz niego wody, zajął się wyszukiwaniem ziół na brzegu.W końcu wrócił z pustymi rę-kami do wylegującego się nadal Kedrigerna i siadając przy nim, zauważył: Coraz bardziej mi się to podoba.Uwielbiam podróże! Nie śpiesz się zbytnio z opiniami, nasza podróż trwa zaledwie kilka godzin stu-dził jego zachwyty Kedrigern, nie otwierając oczu i nie ruszając się z miejsca. To mi wystarczy.Takie życie przywraca radość istnienia, słońce, świeże powie-trze, rzezwiący cień drzew.Kawałek zwykłego chleba z masłem i pyszna woda ze stru-myka są prawdziwą ucztą.A to niezrównane uczucie wolności, które cię rozpiera, tenstan spokoju z dala od zgiełkliwego tłumu, ta niczym nie zmącona radość oczekiwanianastępnego dnia, w którym wszystko się może zdarzyć.Nie wiemy, czym los obdarzynas jutro, za godzinę, ba, za minutę! Czyż to nie wspaniałe?78 A deszcz? Błoto? A muchy, wygłodzone wilki, wilkołaki, olbrzymy, zbójcy i pełneczarów lasy? A podłe jedzenie w gospodach, wszy, skwaśniałe piwo? To też są urokipodróży. We wszystkim widzisz tylko ciemne strony. Jedyną jasną stroną podróży jest powrót do domu. Lecz oznacza on koniec wędrówki. O to właśnie chodzi zgodził się Kedrigern, uśmiechając się pod nosem. Zaczynasz grymasić.Czyżby przygody przestały cię pasjonować? O nie, uwielbiam przygody, ale pod pewnymi warunkami.Nie pociąga mnie jużniepotrzebne ryzyko, zbędne niewygody, długotrwała rozłąka z bliskimi, wieczne po-tyczki ze złodziejami, najpodlejsze czary podstępnie czające się na każdym kroku i mójbiedny, zaniedbany żołądek, domagający się porządnej strawy. Skoro tak postrzegasz wędrówki, dziwne, że w ogóle kiedykolwiek dałeś się wy-ciągnąć z domu. Nic w tym dziwnego, zważywszy na moją profesję.Czy mi się to podoba, czy nie,muszę stawiać się na wezwanie. Kedrigern usiadł.Poskrobawszy się w głowę, dokoń-czył, ziewając: Prawdę mówiąc, czasami ruszam w drogę, by zadowolić Księżniczkę.Ona pasjami lubi podróże. O tak, kobiety przepadają za poznawaniem nowych miejsc i ludzi. Z pewnymi osobnikami spotykanymi w drodze lepiej nie zawierać bliższej zna-jomości zauważył Kedrigern z niesmakiem.Postękując, wstał ciężko i otrzepał sięz trawy. Miło było odpocząć, lecz czas już na nas.Do opactwa jeszcze co najmniejpięć dni drogi, które mogą się przedłużyć nawet do kilku wieków, jeśli się przez przypa-dek wplączemy w pułapki czarów. Znowu czarnowidztwo.Myśl pozytywnie napomniał go Traffeo, otulając siępłaszczem. Nic nam się nie oprze, jeśli połączymy swe siły.Przecież jesteśmy dwomaszczególnie utalentowanymi czarnoksiężnikami. Cóż za pewność siebie! Tobie ją zawdzięczam, Kedrigernie.Zmusiłeś mnie, bym wreszcie spojrzał praw-dzie w oczy.Dzięki temu odkryłem, że przez wiele lat żyłem jak potępieniec, próbującokupić grzechy, których nie popełniłem.Kedrigern uniósł brwi z zainteresowaniem.Kiedy podążali do koni, Traffeo konty-nuował: Po pierwsze, ci wszyscy wieśniacy, młynarze, garbarze oraz kupcy i osoby wysokourodzone przybyły do mnie z własnej, nieprzymuszonej woli.To oni mnie odnalezli,bez słowa zachęty z mojej strony.Po drugie, nie wyjaśniłem im, że zaklęcia nie możnabędzie odwrócić, ponieważ nikt mnie o to nie zapytał.Mało tego, nie dopuścili mniewcale do głosu! Gdziekolwiek udawało się im mnie dopaść, przekrzykiwali się, błaga-79jąc: O wielki czarnoksiężniku! Uczyń moją małą córeczkę brzydkim, tłustym staru-chem! albo: O wszechpotężny Imberwicku! Ocal moją córkę! Niech upodobni się dolorda Chamberlaina!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]