[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„Kiedy”, nie „jeżeli” „Jeżeli” oznaczało poddanie się.Jak te tysiące pacjentów, których pielęgnował przez całe Obroty jako uzdrowiciel, było w stanie znieść długie godziny bezlitosnych przemyśleń i introspekcji? Capiam westchnął, w kącikach jego oczy pokazały się łzy: następna oznaka potwornego osłabienia.Kiedy - tak, „kiedy” - będzie miał dość sił, żeby podjąć konstruktywne badania?Musi istnieć jakaś odpowiedź, jakieś rozwiązanie, lekarstwo, terapia, remedium! Gdzieś coś takiego istnieje.Jeżeli ci Starożytni byli w stanie przemierzać niewyobrażalne odległości, rozmnażać zwierzęta, tworzyć smoki z szablonów wzorowanych na legendarnych jaszczurach ognistych, to przecież chyba potrafili pokonać bakterię czy wirusa, które groziły im i ich zwierzętom.To tylko kwestia czasu, kiedy odkryją tę tajemnicę.Fortine przeszukiwał stosy kronik, złożone w Jaskiniach Bibliotecznych.Kiedy musiał rozesłać czeladników i uczniów uzdrowicieli, żeby wspomogli przepracowanych rzemieślników na obszarach najbardziej dotkniętych zarazą, Tirone wspaniałomyślnie oddał do dyspozycji Fortine’a ludzi swego cechu.Jeżeli jednak któryś z tych niewyszkolonych czytelników pominie istotną wzmiankę, nie pojmując jej znaczenia.Chyba coś tak groźnego, jak epidemia, zasługiwało jednak na dłuższy opis.Kiedy ta Desdra przyjdzie wreszcie ze swoją zupą i przerwie monotonię tej jego niemiłosiernej samokrytyki?- Przestań się zamartwiać - powiedział sam sobie, a głos mu tak ochryple zaskrzeczał, że aż się przestraszył.- Jesteś rozdrażniony.Jednak żyjesz.Jak się nie da czegoś usunąć, trzeba się z tym pogodzić.Nie, trzeba to zgnieść, zniszczyć.Po policzkach zaczęły mu spływać łzy niemocy, kapiąc do taktu bicia w bęben.Capiam chciał sobie zatkać uszy, żeby nie słyszeć tych wieści.Bez wątpienia będą złe.Czyż mogą być inne, dokąd nie odkryją specyfiki leczenia i środków na powstrzymanie zarazy?Wiadomość wysłały Stajnie Keroonu.Potrzebowali lekarstw.Uzdrowiciel Gorby donosił o zmniejszających się zapasach ogórecznika i tojadu, potrzebował dużych ilości tymianku i macierzanki do leczenia infekcji płucnych i oskrzelowych, oraz wiecznie zielonego dębu na zapalenie płuc.Capiama ogarnęła trwoga.Czy przy tak bezprecedensowym popycie na zapasy destylarni i magazynów wystarczy nawet tych prostych leków? Stajnie Keroonu, przystosowane do leczenia zwierząt, powinny być w stanie zaspokoić własne potrzeby.Capiam popadł w rozpacz, kiedy pomyślał o mniejszych warowniach.Tam ludzie będą mieli pod ręką tylko niewielkie zapasy podstawowych środków leczniczych.Większość warowni wymieniała miejscowe zioła ze swojego terenu na te, których im brakowało.Jaka gospodyni, nawet najbardziej zapobiegliwa i zaradna, mogła zgromadzić dość leków, żeby poradzić sobie z epidemią?Do tego choroba ta zaatakowała w porze zimowej.Większość roślin leczniczych zbierano w czasie kwitnienia, kiedy ich uzdrawiające własności były najsilniejsze; a korzenie i cebulki zbierano jesienią.Wiosna i kwitnienie, jesień i wczesne zbiory.Niestety trudności mieli teraz!Capiam wił się w swoich futrach.Gdzie podziewała się Desdra? Jak długo będzie to jeszcze trwało, zanim pozbędzie się przeklętego osłabienia?- Capiamie? - spokojny głos Desdry przerwał mu te żałosne rozmyślania.- Chcesz jeszcze zupy?- Desdro, ta wiadomość ze Stajni Keroonu.- Jakbyśmy mieli tylko jedno lekarstwo na gorączkę! Fortine ułożył już listę środków zastępczych.- Desdra nie miała cierpliwości do Gorby’ego.- Kora jesiona, bukszpan, tymianek, są równie dobre jak ogórecznik i pierzasta paproć.A kto to wie, może się okazać, że jedno z nich jest właśnie tym szczególnym lekiem na tą chorobę.Semment z Warowni Wielkie Rubieże uważa, że tymianek dużo lepiej działa na te płucne infekcje, które leczył.Mistrz Fortine trzyma się pierzastej paproci, jako jednej z niewielu miejscowych roślin.Jak się czujesz?- Fatalnie! Nie mogę nawet ręki podnieść.- Takie zmęczenie jest charakterystyczne dla tej choroby.Zapisywałeś często ten objaw.Jeżeli czemuś nie można zaradzić.Zebrawszy wszystkie siły w nagłym wybuchu irracjonalnego gniewu, Capiam cisnął w nią poduszką.Nie była ani wystarczająco ciężka, ani nie została rzucona wystarczająco mocno, żeby dolecieć do celu.Desdra roześmiała się, podniosła ją i odłożyła na łóżko.- Widzę, że jesteś już w lepszym nastroju.A teraz wypij zupę.- Postawiła ją na stole.- Czy tu wszyscy są zdrowi?- Wszyscy.Nawet ten natrętny Tolocamp, który zamknął się w czterech ścianach swoich apartamentów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]