[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W zestawieniu z wyższymi niż zakładano stratami i nadspo-dziewanie powszechną dezercją (w Dranie okazało się, że niemal trzecia częśćżołnierzy woli rabować, wraz z portową hołotą, opuszczone kupieckie kantory,niż walczyć o świętą sprawę wyzwolenia Garry z nie znającymi się na żartachgwardzistami) ogólna liczba osiemnastu setek ludzi, gotowych do uderzenia naBelon, zdawała się i tak imponująca.Znów zabrakło Askara przewidywanego swego czasu nawet na naczelne-go dowódcę sił morskich lub właśnie lądowych.Podczas układania pierwszych,wstępnych planów, Askar jako jedyny dostrzegał możliwość działania w polu,uprzedzając, że gdyby nie dało się opanować od razu celów głównych, wojna sta-nie się niezwykle trudna, choćby już tylko z powodu małej liczby ludzi, którychda się w pole wyprowadzić.Jednak Askar zaginął, a żaden z oficerów w powstań-czym dowództwie nie miał doświadczenia w walkach na lądzie ani też nie potrafiłprzewidzieć ich przebiegu.Trwały pokój, panujący w granicach Wiecznego Ce-sarstwa, nie sprzyjał nabywaniu wojennych doświadczeń.Tylko w Armekcie,pod Północną Granicą, stale toczyła się podjazdowa wojna z alerskimi półzwie-rzętami.Ale żaden z powstańczych oficerów nie był Armektańczykiem ani niesłużył pod Północną Granicą.Teraz więc okazało się dodatkowo, że owych ty-siąc ośmiuset ludzi jest bez dowódcy.Semena, spotykając się wieczorem z Alidą, znała sytuację doskonale.I byłajuż niemal pewna, że wygra.Miała podstawy, by tak sądzić.Spotkanie odbyło się przy trakcie wiodącym z Dorony do Dranu, mniej wię-cej w połowie drogi między miastami.Wybór miejsca narzucał pośpiech; pomi-mo odzywających się z wielu stron uwag i nalegań (słusznych skądinąd) KwateraGłówna powstania wciąż mieściła się w Dranie, z jakichś powodów zwlekającz przeniesieniem do Dorony, a więc bliżej pola przewidywanych walk; Doronazresztą, leżąca na zachodnim wybrzeżu, niemal w połowie długości wyspy, by-ła w ogóle miejscem najlepszym do kierowania przebiegiem wszelkich przed-sięwzięć.Owo przywiązanie do starego miejsca pobytu, wykazywane przez po-wstańczą starszyznę, nie pozostawało bez wpływu na szybkość działań.Dośćpowiedzieć, że zarówno Semena, jak i Alida, by się spotkać, przebyć musiałyblisko pięćdziesiąt mil, korzystając ze sprawnie, na szczęście, działających poste-runków z rozstawnymi końmi, przeznaczonymi dla gońców, nieustannie przemie-rzających trakt w obie strony.Semena przybyła pierwsza, zmęczona i wściekła, ale humor poprawił jej sięnieco na widok dystyngowanej blondynki, jeszcze gorzej znającej arkana jazdy340konnej.Alida twarz miała szarą od kurzu, włosy zlepione na czole potem, plecówzaś w ogóle nie była w stanie wyprostować.Semena, która zdążyła już nieco od-począć i umyć twarz, prawie parsknęła śmiechem.Alida, z gardłem zdławionymprzez furię, wyprawiła swoich ludzi po wodę (obie przybyły z eskortą, wymaga-ła tego ostrożność), po czym bez słowa, huknąwszy drzwiami, zniknęła w jednejz izb gościnnych.Wkrótce dostarczono kilka stągwi wody.Semena napełniła wi-nem dwa cynowe kubki i bez zaproszenia weszła do izby.Tamta stała nago, po-chylona nad szaflikiem z zimną wodą, patrząc na obtarte, odparzone uda.Uniosławzrok. Ty też tak? zacharczała, nie bawiąc się w żadne tytuły.Semena odstawiła kubki z winem.Stała przez chwilę, po czym odwróciła sięi zadarła spódnicę, pokazując sine pośladki.Spojrzała przez ramię.Mierzyły sięwzrokiem dość długo, by wreszcie parsknąć śmiechem.Zamilkły.Alida nabrała w dłonie wody i umyła twarz, po czym zwilżyła uda,sycząc przez zęby słówka, jakich nie znali chyba najstarsi majtkowie. Będziemy rozmawiać bardzo uroczyście, w sali tronowej, czy może za-czniemy już tutaj? zapytała Semena, opierając się o ścianę z kubkiem w dło-ni. Trzeba było przenieść Kwaterę do Dorony dorzuciła, widząc wracającąwściekłość tamtej. Myślisz, że ja tego nie chcę?! wrzasnęła blondynka, rozchlapując pię-ścią wodę w szafliku, nad którym kucnęła okrakiem. Rozmawiaj z tymi dur-niami wysokich rodów! Stara Dzielnica to znak dawnych czasów.Tylko tu możeodrodzić się Garra.Dorona jest niedobra wiesz dlaczego? Bo przebudowali jąArmektańczycy! Nie wierzę powiedziała Semena. Ja też nie! Jak to powstanie można wygrać? Wiesz, dlaczego przyjechałam?Bo inaczej przybyłby jakiś setnik straży! Jeżdżący konno jeszcze gorzej ode mnie,a do tego głupi! Albo starzec, którego zdjęliby tutaj z konia i od razu zakopali!Jeśli w ogóle przyjechałby konno! Koń to cudo z Armektu, Garyjczyk podróżujew lektyce.No, może w którymś z tych przeklętych furgonów czy jak tam tenpojazd nazwać.Jechałby cztery dni albo tydzień oceniła, sikając do szaflika. Nie wierzę powtórzyła Semena.Alida zaczerpnęła tchu. A jednak tak tam jest powiedziała prawie spokojnie.Oni chcą zacząćwyzwolenie Garry od wyplenienia wszystkich armektańskich chwastów.Nawetarmia ma być jednym wielkim tłumem, bo podział na kliny, półsetki i kolum-ny wymyślili Armektańczycy.To nic, że dzięki temu wygrali wszystkie wojny.W Głównej Kwaterze o bitwach myślą tyle tylko, że komuś trzeba powierzyć ca-łe to dowództwo.W Dranie upomina się o nie komendant gwardii, poczciwina,którego z wielkim trudem wyniosłam na to stanowisko.Ledwie zresztą podołałobowiązkom.Drugim kandydatem jest stary i naprawdę doświadczony dowódcaeskadry straży morskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]