[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wspaniale.Jakby nie wystarczał mi ten krzyż, który muszędzwigać i tak.- No i nie ma żadnej pewności, że powróciłbyś do poprzednie-go stanu umysłowego.Uwzględniliśmy możliwość regresu na jeszczeniższy poziom.Miałem dowiedzieć się wszystkiego, także tego, co najgorsze.Nemur postanowił zrzucić ciężar z serca.- Równie dobrze może mi pan powiedzieć resztę - zapropono-wałem.- Póki jeszcze mam w tej sprawie coś do powiedzenia.Jakieplany mieliście wobec mnie?Wzruszył ramionami.- Fundacja gotowa była wysłać cię do Stanowego Przytułkui Szkoły dla Upośledzonych w Warren.- Do diabła!- Umowa, którą zawarliśmy z twoją siostrą stanowi, że Funda-cja pokryje wszystkie koszty, a ty będziesz regularnie otrzymywał mie-sięczne wynagrodzenie na własne wydatki.Do końca życia.- Ale dlaczego właśnie Warren? Zawsze sam sobie radziłem wnormalnym świecie, nawet kiedy wsadzili mnie tam po śmierci wujaHermana.Donner wyciągnął mnie od nich niemal natychmiast.Pracowałem normalnie i normalnie żyłem! A teraz znowu mam tamwrócić? ;- Jeśli zdołasz ppradzić sobie z normalnym życiem, nie będzieszmusiał mieszkać w przytułku.Aagodniejszym przypadkom pozwalasię żyć w mieście.Ale przecież musieliśmy cię jakoś zabezpieczyć.na wszelki wypadek.Miał rację.Nie powinienem się skarżyć.Pomyśleli o wszystkim.Wysłanie do Warren wydawało się logiczne.taka lodówka, w którejsiedziałbym po kres mych dni.- W każdym razie to nie piec - powiedziałem.-Co?- Nie, nic.%7łartuję.- Nagle coś przyszło mi do głowy.- Proszęmi powiedzieć, czy Warren można odwiedzać? Przyjść, rozejrzeć się.- Tak.Mam wrażenie, że ciągle ktoś do nich jezdzi, że przyjmujątam regularne wycieczki.Rodzaj reklamy.O co ci chodzi?- Chcę je obejrzeć.Chcę wiedzieć, co mnie czeka, póki jeszczemam jakiś wpływ na własny los, póki mogę sam coś postanowić.Niech pan sprawdzi, czy uda się to załatwić.jak najszybciej.Widziałem oczywiście, że pomysł odwiedzenia Warren wypro-wadził go z równowagi.Jakbym zamówił sobie trumnę i za życiasprawdzał, czy jest wygodna.Cóż, nie mogłem go za to winić.Niezdawał sobie sprawy, że dla mnie odkrycie, kim jestem, oznacza od-krycie sensu całego życia; zarówno tego, co było, jak i tego, co możesię jeszcze zdarzyć, tego, skąd przyszedłem jak i tego, dokąd idę.Wie-my wprawdzie, że na końcu naszego labiryntu czeka nas śmierć(choć ja nie zawsze zdawałem sobie z tego sprawę, jeszcze niedawnodziecko we mnie było pewne, że śmierć zdarza się tylko innym lu-dziom), a jednak teraz wiem, że droga, którą przebywam, ten labi-rynt właśnie, czyni mnie tym, kim jestem.Nie tylko powłoką cie-lesną, lecz także sposobem życia - jednym z wielu sposobów.Pozna-nie ścieżek, którymi idę oraz tych, którymi mogę jeszcze iść, możemi pomóc w zrozumieniu tego, czym się staję.Tego wieczora i przez kilka następnych dni zgłębiałem tekstyi teorie psychologiczne: psychologię kliniczną, badania osobowości,psychometrykę, teorie uczenia się, psychologię eksperymentalną,behawiorystyczną, środowiskową, zwierzęcą, fizjologiczną, anali-tyczną, funkcjonalną, dynamiczną i całą resztę starych i współcze-snych szkółek, frakcji i systemów myślenia.Przygnębiające wydaje misię, że tyle idei, na których psychologowie opierają swe przekonaniao naturze inteligencji ludzkiej, pamięci i sposobach uczenia się, totylko pobożne życzenia.Fay chce przyjść odwiedzić laboratorium, ale poprosiłem ją,żeby tego nie robiła.Tego mi tylko brakuje, żeby wpadła na Alice.Jakbym za mało miał kłopotów!Dziennik 1614 lipca - Nie był to przyjemny dzień na odwiedziny wWarren.ChmuTy wisiały nisko, padał drobny deszczyk.Byćmoże pogoda winna jest depresji, w którą popadam, kiedy o tymmyślę.Albo może po prostu oszukuję sam siebie i niepokoi mniemożliwość, że zostanę tam wysłany.Pożyczyłem samochód od Bur-ta.Alice chciała ze mną pojechać, ale po prostu musiałem być sam.Fay nic o tej wycieczce nie powiedziałem.Do farmerskiej społeczności Warren na Long Island jechałemjakieś półtorej godziny.Znalazłem miejsce bez najmniejszych proble-mów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]