[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panna Dalgliesh nie zamknęła domku, gdy udawali się do Priory House; rzadko który z mieszkańców Monksmere zadawał sobie tyle trudu i nawet zabójstwo sąsiada nie zmusiło jego ciotki do zmiany zwyczaju.Niemniej, to było niepodobne do Recklessa, żeby tak się panoszyć w cudzym domu.Wyjaśnił wszystko gospodarzowi, który wysłuchał go bez specjalnego żalu; Dalgliesh podejrzewał, że Sinclair, przyzwyczajony wyłącznie do towarzystwa jego ciotki, z zadowoleniem przyjął powrót do pogawędki we trójkę.Z jakiegoś sobie tylko znanego powodu chciał, by Dalgliesh wysłuchał opowieści Alice Kerrison, ale teraz żegnał się z gościem z pewną ulgą.Przypomniał Dalglieshowi, aby wychodząc zabrał latarkę i zapewnił go, że nie ma potrzeby wracać po ciotkę, gdyż zamierza razem z Alice odprowadzić ją do domu.Jane Dalgliesh wydawała się zadowolona z takiego rozwiązania, chociaż Dalgliesh podejrzewał, że stara się być taktowna; Reckless żądał tylko jego obecności, ciotka zaś nie zamierzała im przeszkadzać, nawet w swym własnym domu.Nikt go nie odprowadzał; gdy zamknął za sobą drzwi, ciemność na zewnątrz wydała mu się tak nieprzenikniona, że z początku nie widział nic poza białą smugą ścieżki pod stopami.Potem wszelako chmury odsłoniły księżyc i zaczął dostrzegać noc, mocno pachnącą morzem, pełną brzemiennych tajemnicą kształtów i dźwięków.Dalgliesh pomyślał, że w Londynie rzadko doświadcza się nocy, zwykle rozdzieranej błyskiem świateł i niepokojem wszechobecnych ludzi.Tutaj stanowiła wręcz namacalną obecność, wywołującą w jego żyłach atawistyczne drżenie, lęk przed ciemnością i nieznanym.Nawet mieszkańcy Suffolk, którym noc była nieobca, nie potrafili chodzić po tych skalistych ścieżkach nie odczuwając ich tajemnicy.Łatwo było zrozumieć skąd wzięły się miejscowe legendy głoszące, że czasem, w jesienne noce, słychać stłumiony dźwięk kopyt koni przemytników, wiozących swe bele i baryłki od strony przesmyku Sizewell, aby je ukryć na bagnach lub przesłać dalej w głąb lądu przez pustkowie wrzosowisk Westleton.Łatwo również w taką noc usłyszeć dzwony zatopionych kościołów St.Leonard’s, St.John’s, St.Peter’s i Wszystkich Świętych, wydzwaniające żałobne lamenty za dusze zmarłych.A teraz miały pojawić się nowe, październikowe legendy: jedna o nagiej kobiecie o ciele bladym w świetle księżyca, idącej w morze na śmierć i druga, o trupie bez dłoni, dryfującym w małej łódce na fali odpływu.Dalgliesh przekornie postanowił pójść ścieżką wzdłuż brzegu klifu; potrwa to piętnaście minut dłużej, ale Recklessowi, ukrytemu w cieple Pentlands, nic się nie stanie, jeśli poczeka jeszcze kwadrans.Posługując się latarką, odnalazł ścieżkę i ruszył za małym kręgiem światła, unoszącym się przed nim jak duch.Spojrzał za siebie po raz ostatni.Bezkształtna masa domu wznosiła się na tle nocnego nieba; jedyne ślady życia stanowiły wąskie smugi światła padające spomiędzy okiennic jadalni oraz okrągłe okienko na szczycie, jarzące się jak oko Cyklopa.Ktoś, być może Alice Kerrison, poszedł na górę.Dalgliesh zbliżał się do krawędzi klifu.Huk fal rozlegał się coraz wyraźniej, gdzieś daleko zabrzmiał ostry krzyk morskiego ptaka.Wydało mu się, że wiatr się wzmaga, chociaż nadal była to jedynie silna bryza, tutaj jednak, na odsłoniętym cyplu, morze, ziemia i niebo zlewały się w łagodnym, nieustającym falowaniu.Ścieżka była coraz bardziej zarośnięta i przez następne dwadzieścia metrów musiał wręcz przedzierać się przez krzaki janowca i jeżyn, chwytających go za nogi kolczastymi gałęziami.Zaczynał myśleć, że zrobiłby mądrzej, idąc ścieżką w głębi lądu.Satysfakcja z tego, iż kazał Recklessowi czekać, zdała mu się teraz irracjonalna i dziecinna, na pewno zaś nie warta zniszczenia zupełnie dobrych spodni.Gdyby ciało Setona zostało przeniesione z Priory House przez ten kłujący gąszcz, to musiały tu pozostać jakieś ślady, a Reckless na pewno dokładnie zbadał teren; Dalgliesh ciekaw był, czy w ogóle coś znalazł.Nie chodziło zresztą jedynie o ścieżkę; trzeba było jeszcze pokonać około czterdziestu chwiejnych drewnianych stopni prowadzących na plażę.Sinclair, mimo wieku, był nadal bardzo silny, Alice Kerrison zaś to zdrowa mieszkanka wsi, ale Seton, mimo że nieduży, stanowiłby - dosłownie - martwy ciężar.To wyglądało na wyczerpujące, zgoła niewykonalne zadanie.Nagle na lewo od ścieżki zobaczył biały kształt.Był to jeden z niewielu pozostałych tu jeszcze nagrobków, z których większość rozsypała się już ze starości lub osunęła w morze, aby w swoim czasie uzupełnić liczbę wyrzucanych na plażę kości.Ale ten jeden się ostał i Dalgliesh pod wpływem impulsu podszedł, by się przyjrzeć.Kamień był wyższy, niż mu się początkowo wydawało, a litery na nim zostały wyryte głęboko i wyraźnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]