[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na samym szczycie znajdował się pokaźny zbiornik z wodą.Zaskoczyłem dopiero po paru chwilach.Poleciłem Szperaczowi stale krążyć wokół piramidy i zacząłem szukać w dokumentacji.Za moment byłem już w domu - beacon Mark III miał na górze zbiornik wody służący do chłodzenia reaktora.Wniosek był wstrząsający -jeśli zbiornik tu jest, to cała reszta musi być wewnątrz budowli.Tubylcy, którzy oczywiście nie zostali zaszczyceni nawet wzmianką przez tego idiotę, który sporządzał dokumentację, zbudowali po prostu małą piramidkę wokół aparatury.Ponowny rzut oka przekonał mnie o słuszności tej tezy - ściany piramidy, pięknie teraz widoczne, gdyż Szperacz latał w kółko o jakieś dwadzieścia jardów od jej boków, oblepione były ferajną.Były to pięciostopowe jaszczurki, obdarzone bez wątpienia inteligencją, gdyż zajmowały się właśnie próbami strącenia Szperacza za pomocą strzał i kamieni.Przerwałem im tę radosną działalność, włączając automatycznego pilota na kurs powrotny do statku.Po wykonaniu tej istotnej czynności zrobiłem sobie zasłużonego drinka.Faktem jest, że miałem na swoim koncie niezłe osiągnięcia, jak dotąd - nie dosyć że znalazłem aparaturę, co prawda wewnątrz kamiennej budowli (ale to już szczegół techniczny), to jeszcze dość skutecznie rozwścieczyłem te stworki, które ją zbudowały.Świetny początek, który, jak sądzę, nawet silniejszego ode mnie wpędziłby w alkoholizm.Całe szczęście, że już mi to nie zagrażało.Konserwatorzy omijają wszelkie lokalne cywilizacje jak rejony objęte prohibicją.Z tego też powodu, jak i zresztą paru innych, równie dobrych, beacony są budowane na nie zamieszkanych planetach.Jeśli przypadkiem zdarza się inaczej, to sytuuje się je w miejscach raczej niedostępnych.A tu co? Umieścili sobie aparaturę w samym środku miłego, domowego bagienka, które ani chybi awansowało z tego powodu na miejscową świętość.No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak podjąć próbę nawiązania kontaktu.Jak wiadomo, niezbędna jest do tego znajomość lokalnego języka.A na to byłem już przygotowany.Dosyć dawno temu wymyśliłem sobie szpicla ogłupiającego w sposób totalny.Nikt nie zwróciłby na niego uwagi nawet w środku miasta - ot, zwykły trzyfuntowy kamień.Jedynym problemem było nie rzucające się w oczy umieszczenie go.Zlokalizowałem miejscową metropolię jakieś tysiąc jardów od piramidy i posłałem w nocy Szperacza ze szpiclem w pojemniku.Wylądował przy tutejszej drodze i do połowy zagłębił się w mule.Rankiem, gdy pojawił się pierwszy egzemplarz tubylca, uruchomiłem rejestrację głosu i obrazu.Mniej więcej po pięciu lokalnych dniach w pamięci translatora był wystarczający zapas słów do prowadzenia konwersacji.Przyszedł czas na doświadczenia.Wybrałem jednego jaszczura, który przechodził koło szpicla dzień w dzień, umieściłem w rowie dodatkową aparaturę, i pewnego pięknego poranka zdecydowałem, że czas na kontakt.Gdy podszedł w pobliże stanowiska, odezwałem się:- Witaj, o Goat, mój wnuku! To ja - duch twego dziadka! Przemawiam do ciebie z zaświatów.- To co powiedziałem zgadzało się z miejscowymi wierzeniami, zatem szansa wykrycia kłamstwa była minimalna.Zanim zdołał na tyle dojść do siebie, aby wziąć nogi za pas, przekręciłem dźwigienkę i na drogę sypnęły się dwa naszyjniki tutejszych muszli, czyli lokalnej waluty.- Masz tu trochę gotówki z zaświatów, jestem bowiem z ciebie zadowolony, chłopcze.Przyjdź jutro, to trochę porozmawiamy.Z zadowoleniem stwierdziłem, że mój tubylec najpierw się ukłonił, a potem złapał muszle i ruszył tak, że aż błoto pryskało.Poza tym, że gotówka nie pochodziła z zaświatów, lecz z jednego z magazynów, wszystko się zgadzało.Po tym trudnym początku dziadek z wnuczkiem odbyli wiele szczerych rozmów w przydrożnym rowie.Dla obu były one owocne.Trochę mniej dla okolicznych sklepów.Tym niemniej dowiedziałem się tego, czego potrzebowałem 0 historii i współczesności jaszczurek, i nie były to miłe informacje.Z bieżących ciekawostek najważniejszą była mała religijna wojenka, jaka toczyła się naokoło piramidy.Oczywiście wszystkiemu byli winni moi kretyńscy przodkowie budujący beacon.Żadnemu z nich nie wpadło do łba, że mrowiące się w okolicznych bagnach tałałajstwo może się stać rasą inteligentną i zainteresować się aparaturą jako przedmiotem kultu.Co nota bene nastąpiło.Dolinę uznano za świętą, beacon za świątynię, dorobiono opakowanie, a wodę użytą do chłodzenia, która była odprowadzana do rezerwuaru oczyszczającego, zaczęto uważać za ( magiczny płyn bogów.Co ciekawe, radioaktywność wody wcale autochtonom nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie - wywoływała w nich korzystne mutacje.No cóż, co kraj to obyczaj.Dla dopełnienia całości zbudowali w pobliżu miasto i przez stulecia żyli w szczęściu i spokoju.Specjalna kasta kapłanów zajmowała się obsługą świątyni.Wszystko było piękne do pewnego dzionka, jakieś pięć miesięcy temu.Jeden z nich bądź na skutek wybujałych ambicji, bądź też innych zaburzeń psychicznych wtargnął do świątyni I coś tak pomajstrował (to moja teoria), że rozgniewał bogów (to ich teoria) i święta woda przestała lecieć.Konsekwencją tego była rewolucja, masakra i zmiana kapłanów (starzy przenieśli się na zasłużony odpoczynek w zaświaty).Nowa banda kapłanów strzegła świątyni, ale wody jak nie było, tak nie ma.Rozeźlone społeczeństwo rozpoczęło oblężenie świątyni oraz niesolidnych kapłanów i czekało na cud.A moja osoba miała ni mniej, ni więcej tylko wleźć w sam środek tej kotłowaniny, żeby naprawić ten mebel.Pomyślawszy o tym przytargałem prefabrykaty pianolitu i na podstawie trójwymiarowego modelu „wnuczka" sporządziłem sobie kombinezon, w którym przypominałem tubylca.Sam sobie się raczej podobam, ale wolałem nie ryzykować pokazywania się we własnej osobie - co będzie, jeśli okaże się, ze nie jestem w ich typie? Nie wyglądałem w tym przebraniu jak jeden z nich, ale o to mi chodziło.Miałem być tylko ich wyobrażeniem o duchach.Logiczne.Jeśli na przykład żyjąc w starożytnym Egipcie spotkałbym przedstawiciela rasy zamieszkującej Spican i wyglądającej jak ogromna krzyżówka ośmiornicy z befsztykiem, sądzę, że w nagłym trybie opuściłbym miejsce spotkania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]