X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oui.Rzeczywiście.- Uśmiechnęła się ponuro.- Spotkałam go razczy dwa razy, le malheureux.Okropny, przeokropny człowiek!- Gorszy niż sobie wyobrażasz - zgodził się książę.- A przy tym takinudny! To chyba jego największy grzech.Becky przystanęła, by przyjrzeć się uważniej bogato zdobionemuosiemnastowiecznemu srebrnemu kubełkowi do chłodzenia wina.Po-tem, marszcząc lekko brwi, potrząsnęła głową i wolno ruszyła dalej.Miała na sobie kostium Chanel z krótką spódniczką, szafirowoniebie-ski z turkusową lamówką, co idealnie pasowało do jej profilu, przypomi-nającego profil Nefretete, i szczupłej sylwetki.Biżuteria ze szmaragdów -kolczyki, bransoletka i naszyjnik - dobrana była do koloru lamówki ko-stiumu.- A ty? - spytał grzecznie Karl-Heinz, idąc z rękami założonymi do ty-łu.- Dobrze się czujesz?- Powinieneś wiedzieć, że życie zawsze mi służy.Hmmm. Becky przystanęła obok stolika i pożądliwym wzrokiem obrzuciła wy-jątkowo cudowne, półmetrowej wysokości srebrne tabernakulum.Miałokształt rosyjskiej cerkwi, z jedną centralną, turkusową, cebulastą kopułą,otoczoną po rogach czterema mniejszymi.Z trzech stron znajdowały siędrzwiczki na zawiasach z wyrzezbioną postacią Chrystusa.Spojrzała na numer eksponatu i zajrzała do katalogu.-  Srebrna, emaliowana darokchranilnica, Nikołaj Tarabrow, Mo-skwa, około 1910 - przeczytała na głos.Spojrzała pytająco na Karla-Heinza.Uśmiechnął się znowu.- Tutaj, w domu aukcyjnym Christie's, to  darokchranilnica.Wszę-dzie gdzie indziej to po prostu tabernakulum.- Finaud.Mądrala.- Becky uszczypnęła go w ramię.- Mając dwana-ście miliardów, możesz sobie pozwolić na brak snobisme.C'est vrai?Obeszła stolik, pochylając się, by obejrzeć tabernakulum z bliska zewszystkich stron.Otworzyła jedne z drzwiczek i zajrzała do środka, po-tem zamknęła je równie delikatnie i wyprostowała się, podejmując decy-zję.- Alors - oświadczyła.- zamierzam wziąć udział w jego licytacji.Qu-'en pensez-tu'�- Jest bardzo piękne - zgodził się książę.- Miniaturowe arcydzieło.- Oui.Jedno trzeba powiedzieć o Les Russes, zawsze byli bardzo do-brzy w tych rzeczach.- Zmarszczyła lekko brwi, zajrzawszy do katalogu.-Szacują wartość na od sześciu do ośmiu tysięcy.Myślę, że bardzoskromnie.- Spojrzała na swego towarzysza.- Jak uważasz?- Zgadzam się.- Karl-Heinz skinął głową.Wzięła go pod ramię i poprowadziła tam, gdzie wisiały ikony.- Skoro już mówimy o pieniądzach.- odezwała się, zaciągnąwszyksięcia do kąta.Niespodziewanie puściła jego rękę i stanęła doń przo-dem.- Heinzie! Musimy porozmawiać o finansach!- Och? Brakuje ci pieniędzy? Ile potrzebujesz?- Finaud! - Jej szept był jak smagnięcie biczem.- To nie temat dożartów!- No cóż, Becky.- Książę był wyraznie zaskoczony i rozbawiony.-Mówisz to tak poważnie.- Ponieważ to poważna sprawa.- Westchnęła, położyła mu rękę napiersi i przez chwilę stała z opuszczoną głową.Potem, zebrawszy myśli,znów na niego spojrzała.- Heinzie, dla swego własnego dobra, wysłuchajmnie! Proszę!Karl-Heinz milczał. - Zaklinam cię - powiedziała przyciszonym głosem.- Ożeń się!Niemal wybuchnął śmiechem.- A więc to dlatego tak bardzo chciałaś się dzisiaj ze mną spotkać? -Było to raczej stwierdzenie, niż pytanie.- Oui - przyznała.- Pora, żebyś zabezpieczył swoje dziedzictwo.-Ujęła w dłonie klapy jego marynarki.- Póki jeszcze nie jest za pózno!W pobliżu dwoje ciekawskich rozmawiało szeptem, najwyrazniej niemogąc się zdecydować, czy podejść do Becky czy też nie; agent SecretService, zawsze czujny, już szykował się do interwencji.- Wiesz, że mam rację, Heinzie! - szepnęła diuszesa.Puściła klapy jego marynarki i machinalnie je wygładziła.Ciekawscypospieszyli w jej stronę, ale zostali zgrabnie odprawieni.Becky i Karl-Heinz jednak nawet tego nie zauważyli.Nieświadomi, co się dzieje pozagranicami muru, który odgrodził ich od reszty świata, patrzyli sobie pro-sto w oczy.- Nie możesz tego dłużej odwlekać! - ostrzegła go.- Dieu sait! Czy taobecna poważna choroba ojca nie jest dla ciebie wystarczającą przestro-gą? Mon ange, bądz rozsądny.Karl-Heinz westchnął.Potarł czoło i odwrócił się tyłem do sali.Zwięci o stylizowanych twarzach i oczach spoglądali na niego z ikonniczym niemi świadkowie poprzez wymyślne koszulki swych srebrnychochladów.Matka Boska Włodzimierska trzymająca dzieciątko; świętyMikołaj z Możajska; setnik Longin, święty Jerzy ze swą kopią.I archa-niołowie, święty Michał i święty Gabriel, z mieczami w dłoniach.Wszy-scy oni wydawali się nie na miejscu w tym jasnym, nowoczesnym po-mieszczeniu: zagrabione skarby z odległych i dziwnych krain.- Heinzie - spytała cicho diuszesa.- Dlaczego.dlaczego właśnie ty,spośród wszystkich ludzi, tak nie dbasz o swój los?- Dlaczego? - Stanął przodem do niej i uśmiechnął się krzywo.-Możedlatego, że mam ciebie, moja droga Becky, abyś martwiła się za mnie.- Cela suffit! - W jej oczach pojawił się gniewny błysk.- Nie pozwolę,żebyś mówił takie głupstwa.Non.Martwię się wyłącznie dlatego, że cięszczerze lubię.- Wiem o tym - powiedział łagodnie.- Nie mogę spokojnie patrzeć, jak tracisz swoje dziedzictwo - ciągnę-ła.- Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, cheri.Pewnego dnia le vieilPrince się nie wykaraska.- Wzięła głęboki oddech.- I co wtedy?Nie pierwszy raz Karl-Heinz poczuł siłę woli tej kobiety; był świadomżelaznej ręki w rękawiczce z kozlej skórki. - Znasz odpowiedz na to pytanie równie dobrze, jak ja - odrzekł ci-cho.- Oui.- Westchnęła.- Ale nie musi tak być.Nie może! Mon Dieu! Czypo to pomnażałeś majątek rodziny, by z niego zrezygnować na rzecz im-b�cile twojej siostry? I przez co? Przez zwykły brak męskiego potomka?Książę nie odpowiadał.- Posłuchaj mnie, Heinzie.Wiesz, co się stanie, jeśli ten imb�cileprzejmie dziedzictwo.Imperium zabraknie sternika.Straci impet.Zgnijei rozsypie się od środka!Jego wzrok się nie zmienił.- Alors.Jesteś kapitanem swojej rodziny.Proszę, Heinzie, przezwzgląd na wszystkich, a szczególnie na siebie samego - nie opuszczajstatku!Roześmiał się gorzko.- Mówisz, jakby to było takie proste!- Bo to jest proste!- Czyżby? - Uniósł brew.- Utrzymać umierającego starca przy życiu?Zawrzeć odpowiedni związek małżeński? I spłodzić syna na czas?- Oui.- Becky, nie jestem Panem Bogiem!Przyjaciółka nie spuszczała zeń wzroku.- Nikt tego po tobie nie oczekuje - powiedziała niezniechęcona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.