[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W tej rurze z kości również nic nie wyczuwam.Możliwe, że w ogóle nie zadziała.Heboric wzruszył ramionami.– Wracam na tak zwane świeże powietrze.Swoją drogą, to barghascka włócznia.– Jest cholernie duża – sprzeciwił się Kulp.– Wiem, ale na to mi wygląda.– Jest za duża.Heboric zniknął w korytarzu, nie odpowiadając magowi.Kulp popatrzył na włócznię.Za duża.Po chwili wyciągnął rękę i z wielką ostrożnością zdjął gwizdek z szyi zwłok.Po wyjściu na pokład mag przyjrzał się gwizdkowi po raz kolejny.Chrząknął.Przedmiot wibrował od czarów.Kajutę wypełnia oddech otataralu.Nic dziwnego, że magia im nie pomogła.Rozejrzał się wokół.Chmura zajął pozycję na dziobie, z nieodłączną kuszą na plecach.Baudin stał obok niego, ściskając obandażowaną dłoń.Felisin skrzyżowała ramiona i opierała się o reling obok grotmasztu.Była przerażająco spokojna, choć tuż pod nogami miała piramidę ściętych głów.Heborica nigdzie nie było widać.Gesler podszedł do maga.– Prawda włazi na bocianie gniazdo – oznajmił.– Masz gwizdek?Kulp rzucił przedmiot kapralowi.– Wybraliście już kurs?– Zobaczymy, co wypatrzy Prawda.Potem zdecydujemy.Mag wyciągnął szyję, spoglądając na chłopaka, który wspinał się zręcznie na olinowanie.Nim minęło pięć oddechów, Prawda wdrapał się do bocianiego gniazda i zniknął mu z oczu.– Na kopyto Fenera!Dobiegające z góry przekleństwo przyciągnęło uwagę wszystkich.– Prawda!– Trzy rumby na lewą burtę! Żagle sztormowe!Gesler i Kulp podbiegli do prawego relingu.Na niewyraźnym horyzoncie pojawiła się strzelająca błyskawicami plama.Kulp zasyczał przez zęby.– Ten przeklęty przez Kaptura czarodziej wlazł tu za nami!Kapral odwrócił się błyskawicznie.– Chmura! Sprawdź, co zostało z tych żagli.Natychmiast uniósł gwizdek do ust i dmuchnął.Rozległ się chór zawodzących niemelodyjnie głosów.Powietrze wypełnił jęk wypaczonych przez męczarnie dusz, ból przekształcony w dźwięk, który ucichł niechętnie, gdy Gesler przestał gwizdać.Po obu stronach rozległ się stukot szykowanych do pracy wioseł.Heboric wypadł z luku ładowni.Jego tatuaże lśniły niczym fosfor.Odwrócił się do Geslera, wybałuszając szeroko oczy.– Masz swoją załogę, kapralu.– Przebudziły się – wymamrotała Felisin, odsuwając się od grotmasztu.Kulp zobaczył to samo co ona.Odcięte głowy rozchyliły powieki i skierowały spojrzenia na Geslera, jakby sterował nimi jakiś makabryczny mechanizm.Kapral wzdrygnął się lekko, zapanował jednak nad sobą.– Szkoda, że nie miałem takiego gwizdka, kiedy prowadziłem musztrę jako sierżant – mruknął z nerwowym uśmiechem.– Dobosz jest gotowy do akcji – poinformował go Heboric, który spoglądał w głąb pomieszczenia dla wioślarzy.– O żaglach możesz zapomnieć – oznajmił Chmura.– Są do cna zbutwiałe.– Łap za wiosło sterowe – rozkazał Gesler.– Trzy rumby na lewą burtę.Zostaje nam tylko ucieczka.Raz jeszcze uniósł gwizdek i wydobył z niego szybką sekwencję tonów.Zadudnił bęben, wiosła uniosły się, a potem zanurzyły w mętnej wodzie.Statek jęknął głośno, krusząc przylegający do kadłuba osad.Silanda obróciła się powoli, tak by mieć szybko zbliżającą się chmurę burzową wprost za rufą.Wiosła przeszywały mulistą wodę z nieustępliwą precyzją.Gesler zawiesił sobie gwizdek na szyi.– Staruszek cesarz byłby zachwycony tym stateczkiem, co, Kulp?– Twoja fascynacja przyprawia mnie o mdłości, kapralu.Gesler wybuchnął ochrypłym śmiechem.Dwa szeregi wioseł szybko nadały Silandzie prędkość taranową i nie miały zamiaru zwalniać.Rytm bębna przypominał walące zbyt szybko serce.Wypełniał kości Kulpa rezonansem, który zadawał ból jego nerwom.Mag nie musiał schodzić na dół, by potwierdzić swą wizję muskularnego, bezgłowego trupa walącego tykwami w napiętą skórę, nieustannego wysiłku wioślarzy oraz palących, połączonych więzią z Kapturem czarów, które przenikały duszne pomieszczenie.Poszukał wzrokiem Geslera i wypatrzył go na pokładzie rufowym, gdzie stał obok Chmury.To byli twardzi ludzie, nie potrafił nawet sobie wyobrazić jak twardzi.Żołnierski czarny humor, ponury i zimny jak ukryte przed promieniami słońca serce lodowca, zawładnął nimi silniej, niż Kulp uważał to za możliwe.Czy to okrutna pewność siebie.czy fatalizm? Nie miałem pojęcia, że szczecina Fenera potrafi być aż tak czarna.Wywołany przez szalonego czarodzieja sztorm pozostawał niezaprzeczalną groźbą.Nadal się do nich zbliżał, choć wolniej niż poprzednio.Mag podszedł do Heborica.– Czy to grota twojego boga?Stary skrzywił się.– To nie mój bóg.I nie jego grota.Kaptur wie, w jakiejś części Otchłani się znaleźliśmy.Wygląda na to, że z tego koszmaru trudno się będzie przebudzić.– Wetknąłeś dotkniętą przez boga rękę do rany Chmury.– Tak jest.To był czysty przypadek.Równie dobrze mogłem wepchnąć drugą.– I co wtedy poczułeś?Heboric wzruszył ramionami.– Coś przeszło w pobliżu.Chyba się tego domyśliłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]