[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z początku brałam akordy, potem zagrałam kilka rzeczyCouperina, Rameau i Scarlattiego; w trakcie gry przełożona uchyliła rąbek mej bielizny przyszyi, ręka jej spoczęła na moim nagim ramieniu, a końce palców na mej piersi.Wzdychałaprzy tym, zdawało się, że jej brak tchu, oddychała z trudem; dłoń, oparta na moim ramieniu, zpoczątku ściskała je mocno, a potem zupełnie zwolniła uścisk, jakby bez sił i życia, a głowajej pochyliła się na moją.Naprawdę, ta szalona istota miała niewiarygodną pobudliwość izarazem wielkie zamiłowanie do muzyki; nie znałam nigdy osoby, na której muzyka wywie-rała tak osobliwe wrażenie.Spędzałyśmy czas w ten sposób, równie prosty jak miły, gdy raptem drzwi rozwarły się naoścież; przelękłam się, przełożona również: była to ta dziwaczka Teresa; ubranie miała wnieładzie, oczy błędne; toczyła po nas obu szczególnie badawczym wzrokiem; wargi jejdrżały, nie mogła mówić.Po chwili przyszła do siebie i padła do nóg przełożonej; dołączyłamsię do prośby siostry Teresy i raz jeszcze uzyskałam dla niej przebaczenie; lecz przełożonazapewniła ją w sposób najbardziej stanowczy, że darowuje jej ostatni raz, przynajmniej jeślichodzi o winy tego rodzaju; wyszłyśmy razem z Teresą.Gdy wracałyśmy do naszych cel,powiedziałam jej: Droga siostro, strzeż się, zle usposobisz do siebie naszą matkę; nie porzucę cię, ale zu-żyjesz mój kredyt u niej i będę niepocieszona, że nic już nie będę mogła zrobić ani dla ciebie,ani dla żadnej innej.Ale co ty właściwie sobie myślisz?%7ładnej odpowiedzi. Czego się z mej strony obawiasz?%7ładnej odpowiedzi.68 Czy nasza matka nie może kochać jednakowo nas obu? Nie, nie! zawołała gwałtownie to niemożliwe; niebawem poczuje do mnie odrazę iumrę z bólu.Ach! po coś się tu zjawiła? Nie będziesz długo szczęśliwa, jestem tego pewna; aja będę nieszczęśliwa na zawsze. Tak powiedziałam wiem, że to jest wielkie nieszczęście stracić życzliwość swejprzełożonej, ale znam większe: zasłużyć na to; a ty nie masz sobie nic do wyrzucenia. Ach! dałby Bóg. Jeżeli sama oskarżasz siebie o jakiś błąd, należy go naprawić, a najpewniejszym środ-kiem jest znosić cierpliwie wynikające z tego błędu cierpienie. Nie potrafię, nie potrafię; poza tym, czyż to jej rzecz karać mnie za ten błąd! Jej, siostro Tereso, jej! czyż w ten sposób mówi się o swej przełożonej? To niedobrze,zapominasz się.Jestem pewna, że ten właśnie błąd jest większy niż jakikolwiek z tych, któresobie wyrzucasz. Ach! dałby Bóg! powtórzyła raz jeszcze dałby Bóg!. i rozstałyśmy się; ona, abyrozpaczać w swojej celi, a ja, aby rozmyślać u siebie o dziwaczności umysłów kobiecych.Oto skutek odosobnienia.Człowiek stworzony jest do życia w społeczeństwie; odłączciego, izolujcie, jego pojęcia się rozprzęgną, charakter się spaczy, mnóstwo śmiesznych upodo-bań zrodzi mu się w sercu; dziwaczne myśli zakiełkują w jego umyśle, niby ciernie na ugorze.Umieśćcie człowieka w puszczy, zdziczeje tam; w klasztorze, gdzie pojęcie konieczności ko-jarzy się z pojęciem niewoli, jest jeszcze gorzej.Z puszczy się wychodzi, nie wychodzi się jużz klasztoru; w puszczy jest się wolnym, w klasztorze jest się niewolnikiem.Być może potrze-ba jeszcze większej siły ducha, by znieść samotność, niż nędzę; nędza upadla, życie w od-osobnieniu deprawuje.Czy lepiej żyć w upodleniu, czy w obłędzie? Nie śmiem tego rozstrzy-gać; ale trzeba unikać jednego i drugiego.Widziałam, jak z każdym dniem rośnie czułość, która zrodziła się w przełożonej w stosun-ku do mnie.Przebywałam nieustannie w jej celi albo ona w mojej; przy najmniejszej niedy-spozycji posyłała mnie do infirmerii, zwalniała z nabożeństw, kazała wcześnie kłaść się spaćlub zabraniała mi brać udział w modłach porannych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]