[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszy jednak, że pani Taylor nie możesię z nim spotkać.Odjeżdża więc i myśli.Zastanawia się jeszcze bardziej, gdy następnegodnia słyszy o zniknięciu Valerie. Domyślił się, co się stało? Jestem tego pewien.Lewis zastanowił się. Pózniej pani Taylor nie mogła już znieść tej sytuacji i powiedziała mu, że wszystkoskończone.Wówczas zagroził, że pójdzie na policję i opowie o morderstwie. Mogło tak być, choć nie sądzę, żeby Bainesa zamordowano, bo chciał zdradzić prawdę.Nie, panie Lewis.Morderca tak go nienawidził, iż zrobił to z prawdziwą przyjemnością, jakoakt czystej zemsty.259 To pani Taylor była mordercą?Morse kiwnął głową. Pamięta pan, kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy ją w pubie? Przypomina pan sobie dużątorebkę w amerykańskim stylu? Zastanawiałem się, jak morderca przytaskał tak wielki nóż,nie zwracając uwagi.Pani Taylor po prostu wetknęła go do torebki.Mogło to wyglądać mniejwięcej tak: kwadrans po dziesiątej pani Taylor zjawiła się na Kempis Street, puka do drzwi,opowiada zdziwionemu Bainesowi zmyśloną naprędce bajeczkę, idzie za nim do kuchni, przy-staje na drinka i gdy gospodarz pochyla się, aby wyjąć piwo z lodówki, ona wyciąga z torebkinóż.Dalszy ciąg już znamy.Lewis usiadł wygodniej i rozważył słowa Morse a.Może to wszystko trzyma się kupy, alebyło mu gorąco i czuł się zmęczony. Niech się pan położy powiedział Morse, jakby czytał w jego myślach. I tak miałpan dziś za dużo wrażeń. Chyba tak zrobię, sir.Jutro będzie lepiej. Niech pan się nie martwi o jutro.Przed południem nie mam nic właściwie do roboty. Rano odbędzie się identyfikacja zwłok, prawda, sir? To formalność.Czysta formalność powiedział Morse. Nie będę wiele mówił.Usta-lę jego tożsamość i powiem koronerowi, że prowadzimy śledztwo. Zamordowany przez nie-znanych sprawców nie wiem, po co marnujemy publiczne pieniądze na tę bzdurną iden-tyfikację. Takie jest prawo, sir.260 Hm. A po południu? Zatrzymam Taylorów.Lewis wstał. Trochę mi go żal, sir. A jej nie? W głosie Morse a zabrzmiała ostra nutka.I kiedy poszedł, Lewis zastana-wiał się, dlaczego tak nagle stracił humor.* * *O czwartej po południu, gdy Morse z Lewisem głowili się nad sprawą Bainesa, pewien wy-soki, umundurowany mężczyzna dyktował maszynistce list Już wcześniej zetknął się ze sprawątej młodej panienki.Postanowił, że list będzie krótszy, niż początkowo zamierzał.Nie ująłw nim żadnych szczególnych informacji, ale mimo to zależało mu, aby doszedł wieczornąpocztą.Wcześniej próbował skontaktować się telefonicznie, jednak zrezygnował, gdy dowie-dział się, że jedyna osoba związana ze sprawą jest chwilowo nieobecna i nie wiadomo, kiedywróci.O czwartej podpisany list leżał w skrzynce pocztowej.Na biurku Morse a bomba miała wybuchnąć dopiero za piętnaście dziewiąta następnegoranka.262Rozdział 32Wyeliminuj wszystkie inne możliwości, a to, co cizostanie, będzie prawdą.(A.C.Doyle, Znak czterech ) To pomyłka.Jakiś żółtodziób sknocił robotę mówił podniesionym i rozdrażnionymgłosem.Zawsze gotów był przymknąć oko na drobne niedopatrzenia, ale nigdy na tak oczywi-sty brak kompetencji.Głos po drugiej stronie linii był opanowany, jak gdyby należał do rodzica,który stara się uspokoić rozdrażnione dziecko. Niestety, to nie jest pomyłka.Sam sprawdziłem.Na miłość boską, uspokój się, Morse,przyjacielu.Prosiłeś, żebym coś dla ciebie sprawdził, więc to zrobiłem.A jeśli wyniki cięzaskoczyły. To nie żadne zaskoczenie! Szok, koniec świata.!263Po drugiej stronie zapadła cisza. Słuchaj, stary.Po prostu wpadnij do nas i sam sprawdz.I jeżeli nadal będziesz twierdził,że to pomyłka, to twoja sprawa. Ciągle powtarzasz: jeśli to pomyłka.A ja mówię, że to cholerna pomyłka. Opanowałsię, mówiąc tonem bardziej licującym z godnością głównego inspektora. Mam dzisiaj tęnieszczęsną identyfikację zwłok. To nie problem.Każdy może cię zastąpić.Chyba, że kogoś już zaaresztowałeś. Na szczęście nie mruknął Morse. I tak trzeba by było to odłożyć. Tak czy owak, nie masz zbyt radosnego głosu. Dziwisz się? wybuchnął Morse. Kto by się cieszył na moim miejscu? Miałem jużwszystko zapięte na ostatni guzik, a tu nagle niewinna wiadomość od ciebie i sprawa bierzew łeb.Ciekawe, jakbyś się czuł w mojej sytuacji. Nie spodziewałeś się, że coś znajdziemy? Tak powiedział Morse. Nie spodziewałem się.W każdym razie nie czegoś takiego. Będziesz mógł sam się o tym przekonać.Można oczywiście założyć zbieżność nazwisk,ale to zupełnie nieprawdopodobne.To samo nazwisko, data przyjęcia.Nie, nie sądzę.Zawiele zbiegów okoliczności. Wszystko, co robię, to jeden wielki przypadek rozżalił się Morse.Zabrzmiało to jakprośba skierowana do bogów, a nie stwierdzenie faktu. Czasami.To wszystko moja wina.Powinienem wczoraj się z tobą skontaktować.Dzwo-niłem kilka razy po południu, ale.264 Skąd miałeś wiedzieć? Dla ciebie to jeszcze jedno rutynowe śledztwo. A nie było? zapytał miękko głos w słuchawce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]