[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie potrzebo-wałam tego; wiem dobrze kogo.Podnoszę to, ponieważ przypomniałam sobie, że to jest od-wieczny styl miłości.Widzę, że wszystko zostało tak samo jak za dawnych czasów.Nie sądziłam zgoła, iż będę kiedy potrzebowała wskrzeszać wspomnienia tak odległe i ob-ce memu wiekowi.Mimo to od wczoraj wiele rozmyślałam chcąc znalezć coś, co by mi mo-gło być użyteczne.Ale cóż poradzę? Mogę cię tylko podziwiać i litować się nad tobą.Po-chwalam twoje zacne postanowienie, ale przeraża mnie ono.Wnoszę, że musiałaś je uznać zakonieczne, a kiedy się zajdzie tak daleko, bardzo trudno nakazać sobie wieczna rozłąkę z tym,do którego serce zbliża nas bez ustanku.Mimo to nie trać odwagi.Nic nie jest nie podobne do twej pięknej duszy; i gdybyś kiedymiała to nieszczęście ulec (od czego niech Bóg cię ustrzeże!), wierzaj mi, drogie dziecko, ocalprzynajmniej tę pociechę, iż walczyłaś z całej mocy.A wreszcie, czego nie zdoła ludzka roz-tropność, sprawia łaska niebios, jeśli taka jej wola.Ufaj, iż pośpieszy ci z pomocą i że cnotatwoja, wypróbowana na ciężkich zapasach, wyjdzie z nich czystsza jeszcze i świetniejsza.Zostawiając Opatrzności troskę wspomożenia cię w niebezpieczeństwie, któremu nie mogęzaradzić, gotowa jestem podtrzymywać cię i pocieszać, ile tylko będę zdolna.Nie uśmierzętwych cierpień, ale podzielę je.Chętnie gotowa jestem być ci powiernicą.Czuję, że twojeserce musi tego łaknąć.Otwieram ci moje własne; wiek nie oziębił go do tego stopnia, abymiało być obce przyjazni.Znajdziesz je zawsze skłonne cię wysłuchać.Słabą to będzie ulgądla twojej boleści, ale przynajmniej nie będziesz płakała sama; i skoro ta nieszczęśliwa mi-łość, wezbrana zbyt silnie w sercu, zmusi cię, byś mówiła o niej, lepiej, aby się to stało zemną niż z n i m.Oto i ja zaczynam używać twego języka: zdaje mi się, że obie razem niezdobędziemy się na to, by go nazwać; zresztą rozumiemy się.Nie wiem, czy dobrze robię mówiąc ci o tym, ale nie lubię rozsądku, gdy sprawia przy-krość tym, których kocham.Jednakże nie będę mogła dziś mówić o tym dłużej.Słaby wzrok idrżąca ręka nie pozwalają mi na długie listy, kiedy muszę pisać sama.Do widzenia zatem, moja śliczna, do widzenia, drogie dziecko; tak, przyjmuję cię chętnieza córkę; posiadasz wszystko, czego trzeba, aby być dumą i rozkoszą przybranej matki.3 pazdziernika 17**129 LIST CIVMarkiza de Merteuil do pani de VolangesW istocie, droga i dobra przyjaciółko, z trudnością przychodzi mi się bronić od uczuciadumy, kiedy czytam twój list.Jak to! Ty zaszczycasz mnie pełnym zaufaniem! Posuwasz sięnawet do szukania rady! Ach, jak szczęśliwa jestem, jeśli zasługuję na tak pochlebne mnie-manie; jeśli nie zawdzięczam go jedynie zaślepieniu przyjazni.Zresztą, jaki bądz jej powód,ufność ta niemniej cenna jest memu sercu; a to, iż umiałam ją pozyskać, jest w mych oczachtylko jedną przyczyną więcej, aby się starać istotnie na nią zasłużyć.Powiem ci zatem (nieośmielając się wszakże udzielać rad), powiem otwarcie, jaki jest mój sposób myślenia w tymwzględzie.Nie polegam zbytnio na nim, ponieważ różni się od twego: ale gdy ci przedstawięmoje pobudki, będziesz mogła osądzić; jeśli je potępisz, przychylam się już z góry do twegowyroku.Zachowam przynajmniej tyle rozsądku, iż nie będę się uważała za rozsądniejszą odciebie.Jeżeli jednak mój sąd wyjątkowo okazałby się trafniejszy, przyczyn tego należałoby szu-kać w złudzeniu macierzyństwa.Ponieważ jest to uczucie ze wszech miar chwalebne, nie mo-gło tedy nie wpłynąć na ciebie.Jakże znać jego wpływy w zamiarze, o którym wspominasz!Tak więc, jeśli ci się zdarza kiedy błądzić, to jedynie w wyborze cnót [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl