[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bo to nie jest nafta.Te lampy palą się blisko papieskiego ołtarza, toteż napełniają jespecjalną mieszanką etanolu, cukru, butanu i perfum. Butanu? Chartrand spojrzał niespokojnie na lampki. Tak.Uważaj, żeby nie rozlać.Pachnie niebiańsko, ale pali się jak diabli.Strażnicy skończyli już przeszukiwanie niszy i ponownie przesuwali się nawą bazyliki,kiedy odezwała się krótkofalówka.Przekazywano im informacje o rozwoju sytuacji.Słuchali ich wstrząśnięci.Najwyrazniej pojawiły się nowe, kłopotliwe okoliczności, których nie można byłoomawiać przez radio.Natomiast kamerling postanowił naruszyć tradycję i wejść na konklawe,żeby przemówić do kardynałów.Nigdy dotychczas to się nie zdarzyło.Z drugiej strony,pomyślał Chartrand, jeszcze nigdy w swojej historii Watykan nie znajdował się nad czymś wrodzaju nowoczesnej bomby nuklearnej.Chartrand poczuł się spokojniejszy, gdy kamerling przejął nad wszystkim kontrolę, gdyżjego właśnie najbardziej szanował ze wszystkich osób w Watykanie.Niektórzy gwardziściuważali kamerlinga za beato fanatyka religijnego, u którego miłość do Boga graniczy zobsesją.Jednak nawet oni byli zgodni, że jeśli chodzi o zwalczanie nieprzyjaciół Boga, to jeston człowiekiem, który najlepiej sobie z tym poradzi.W minionym tygodniu ze względu na przygotowania do konklawe gwardziści częstospotykali się z kamerlingiem i zauważyli, że jest on nieco zdenerwowany, a w jego zielonychoczach maluje się wyraz napięcia.Jednak nic w tym dziwnego, stwierdzano powszechnie, wkońcu nie tylko ma na głowie zorganizowanie świętego konklawe, ale na dodatek musi siętym wszystkim zajmować tuż po stracie swojego mentora.Chartrand dość szybko po przybyciu do Watykanu usłyszał historię zamachubombowego, w którym matka kamerlinga zginęła na jego oczach.Bomba w kościele.a terazto wszystko dzieje się od nowa.Niestety, wówczas władzom nie udało się odnalezćzamachowców.prawdopodobnie jakiejś grupy antychrześcijańskiej, jak twierdzili, i całasprawa się rozmyła.Nic dziwnego, że kamerling pogardzał biernością.Dwa miesiące temu w spokojne popołudnie Chartrand wpadł na kamerlingaprzechadzającego się po Watykanie.Ventresca najwyrazniej rozpoznał w nim nowicjusza izaprosił go, żeby towarzyszył mu podczas spaceru.Nie rozmawiali o niczym szczególnym,ale kamerling stworzył taką atmosferę, że Chartrand od razu poczuł się swobodnie w jegotowarzystwie. Ojcze spytał w pewnej chwili czy mogę zadać dziwne pytanie?Kamerling uśmiechnął się. Tylko jeśli ja mogę udzielić dziwnej odpowiedzi.Chartrand roześmiał się. Pytałem już o to wszystkich znanych mi księży, ale nadal nie rozumiem. A co takiego cię kłopocze? Kamerling szedł krótkim, szybkim krokiem, przy którymprzód sutanny podskakiwał mu do góry.Czarne buty na gumowej podeszwie doskonale doniego pasują, pomyślał Chartrand, odzwierciedlając niejako jego istotę.nowoczesne, aleskromne i widać na nich oznaki zużycia.Chartrand wziął głęboki oddech. Nie rozumiem, o co chodzi z tym wszechmocnym i łaskawym Bogiem. Czytasz Pismo Zwięte uśmiechnął się kamerling. Próbuję. Jesteś zagubiony, ponieważ Biblia opisuje Boga jako wszechmogącego i łaskawego. Właśnie. Oznacza to po prostu, że Bóg wszystko może i dobrze nam życzy. Rozumiem samo pojęcie.tylko, że widzę pewną sprzeczność. Tak.Sprzecznością jest cierpienie.Głód, wojny, choroby, które dotykają ludzi. No, właśnie! Chartrand wiedział, że kamerling go zrozumie. Na świecie dzieją sięstraszne rzeczy.Ludzkie tragedie świadczą raczej o tym, że Bóg nie może być jednocześniewszechmocny i mieć dobre intencje.Gdyby nas kochał i posiadał moc, by zmienić nasząsytuację, to uchroniłby nas przed cierpieniem, prawda?Kamerling zmarszczył brwi. Czy rzeczywiście?Chartrand zaniepokoił się.Czyżby przekroczył pewne granice? Może to jedno z tychreligijnych pytań, których nie należy zadawać? No.jeśli Bóg nas kocha i potrafi nas chronić, to musiałby to robić.Wygląda na to, żejest On albo wszechmocny i o nas nie dba, albo łaskawy i nie ma mocy, by nam pomóc. Ma pan dzieci, poruczniku?Chartrand zaczerwienił się. Nie, signore. Wyobraz sobie, że masz ośmioletniego syna.Kochałbyś go? Oczywiście. Czy zrobiłbyś wszystko, co w twojej mocy, żeby uchronić go przed cierpieniem wżyciu? Oczywiście. Czy pozwoliłbyś mu jezdzić na desce?To pytanie go zaskoczyło.Kamerling zawsze był dziwnie na czasie jak na księdza. No, chyba tak odparł. Oczywiście, że bym mu pozwolił, ale przestrzegłbym go,żeby był ostrożny. Zatem jako ojciec tego dziecka udzieliłbyś mu pewnych podstawowych dobrych rad, apotem pozwoliłbyś mu odejść i popełniać błędy? Nie biegałbym za nim i nie rozpieszczał go, jeśli o to ojcu chodzi. A jeśli upadłby i zdarł sobie kolana? Nauczyłby się bardziej uważać.Kamerling uśmiechnął się. Zatem chociaż posiadałbyś moc, żeby interweniować i uchronić swoje dziecko przedbólem, zdecydowałbyś się okazać mu miłość, pozwalając mu uczyć się samemu? Oczywiście.Cierpienie jest częścią dorastania.Dzięki niemu się uczymy.Kamerling skinął głową. Właśnie.90Langdon i Vittoria obserwowali Piazza Barberini ukryci w cieniu alejki w zachodnimkońcu placu.Kościół znajdował się naprzeciw nich zamglona kopuła wyłaniała się z grupkisłabo widocznych w mroku budynków po drugiej stronie placu.Wraz z nadejściem wieczoruzapanował miły chłód, toteż Langdon dziwił się, że tak mało osób przebywa na dworze.Jednak dobiegające z otwartych okien odgłosy z telewizorów przypomniały mu, gdziewszyscy się podziali..nie otrzymaliśmy jeszcze żadnych komentarzy z Watykanu.zamordowanie dwóchkardynałów przez iluminatów.satanistyczny kult w Rzymie.spekulacje na temat dalszejinfiltracji.Wieści rozprzestrzeniały się równie błyskawicznie, jak pożar wzniecony przez Nerona, iprzykuwały uwagę nie tylko Rzymu, ale i całego świata.Langdon zastanawiał się, czyrzeczywiście zdołają zapobiec katastrofie.Czekając, przyglądał się placowi i stwierdził, żepomimo wtargnięcia tu nowoczesnych budynków, wcale nie stracił on swego eliptycznegokształtu.Wysoko w górze na dachu luksusowego hotelu mrugał ogromny neon, jaknowoczesna świątynia ku czci dawnego bohatera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]