[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzdłuż tylnej ściany otwierały się niezliczone nieregularne wejścia na różne poziomy; niektóre znajdowały się na równi z podłożem, prowadząc do zespołu tuneli - większość z nich była wystarczająco obszerna, by pomieścić rosłą sylwetkę Taniego i jeszcze zostawić sporo miejsca nad głową.Inne, niczym wielkie martwe oczy, spoglądały w dół z wysoka.Tarvi, chociaż zafascynowany odkryciem, był przede wszystkim naukowcem.Z pomocą Sallah zaczął szkicować dokładny plan głównej komory, zaznaczając wejścia do sąsiednich grot i tunele prowadzące do środka góry.Przywiązany liną, której koniec zostawił Sallah, zbadał każdy z nich na głębokość około stu metrów.Kobieta nerwowo spoglądała w stronę wyjścia, krzepiąc się widokiem gasnącego dnia.Tarvi poprawiał następnie pobieżne notatki przy świetle palnika gazowego, na którym Sallah przygotowywała wieczorny posiłek.Geolog wybrał na obóz miejsce położone wystarczająco głęboko w jaskini, żeby uchronić ich od chłodnej bryzy dmuchającej w dolinie, a jednocześnie dostatecznie daleko na lewo, by nie przeszkadzać naturalnym mieszkańcom groty.Później płomyk z zabudowanego palnika miał zniechęcić przedstawicieli perneńskiej fauny przed zbliżaniem się do intruzów.Sallah rzeczywiście czuła się w jaskini jak intruz.Nigdy wcześniej nie doświadczała czegoś podobnego.Miejsce istotnie napawało szacunkiem.Tarvi zszedł do ślizgacza po przybory kreślarskie i składany stolik, nad którym prawie natychmiast się nachylił.Bez słowa komentarza zjadł gulasz pieczołowicie przygotowany przez Sallah, po czym odruchowo podsunął talerz po dokładkę.Sallah nie wiedziała, co sądzić o jego zamyśleniu.Z jednej strony była dobrą kucharką i lubiła, żeby jej wysiłki zostały docenione.Z drugiej cieszyła się, że Tarvi jest zajęty czymś innym.Jedna z farmaceutek dała jej szczyptę jakiegoś proszku, zarzekając się, że jest to potężny miejscowy afrodyzjak; Sallah przyprawiła nim gulasz Tarviego.Sama go nie potrzebowała; jej ciało i umysł i tak wibrowały na myśl o jego obecności oraz ich odosobnieniu.Zaczęła się jednak zastanawiać, czy afrodyzjak jest wystarczająco mocny, by przełamać zachwyt nad jaskinią.To już trzeba mieć jej szczęście, żeby zdobyć faceta tylko dla siebie na dwie noce, a potem patrzeć, jak całkowicie poddaje się urokowi Starej Matki Ziemi w perneńskim przebraniu.Ale nie po to tak długo wyczekiwała na właściwy moment, by teraz stracić okazję.Mogła czekać.Całą noc.I jutrzejszy dzień.Dostała dostatecznie dużo proszku, by starczył jej również na następną noc.Może działa z opóźnieniem?- Proporcje są po prostu doskonałe, Sallah.Spójrz! - Geolog wyprostował się, poruszając obolałym karkiem.Sallah podeszła do niego, uklękła i zaczęła rozmasowywać napięte mięśnie, jednocześnie zerkając mu przez ramie.Dwuwymiarowy szkic został wprawnie zarysowany wyraźnymi liniami: Tarvi zaznaczył przednie, tylne i boczne ściany, uczciwie urywając rysunek w miejscach, gdzie kończyły się jego pomiary.To jednak sprawiło tylko, że jaskinia wydawała się jeszcze bardziej imponująca i tajemnicza.- Ależ wspaniałą warownię można tu było urządzić w dawnych czasach! - Spojrzał w stronę ciemnego wnętrza.Jego szerokie, wilgotne źrenice błyszczały; najwyraźniej oczami wyobraźni widział zupełnie inną jaskinię.- Całe plemiona mogłyby się tu pomieścić.Latami chronić się przed napaścią.Wiesz, w trzecim tunelu na lewo płynie strumień.Oczywiście, sama dolina też jest obronna, a to byłby po prostu wewnętrzny fort.Ta pionowa ściana odstraszałaby napastników.A z głównej komory jest nie mniej niż osiemnaście wyjść.Sallah przesunęła mu dłońmi po szyi, przez mięśnie czworoboczne do naramiennych, masując mocno, ale poruszając palcami w sposób, który, jak wiedziała z doświadczenia, jest bardzo skuteczny, gdy chce się odprężyć mężczyznę.- Ach, jesteś kochana, Sallah, i świetnie wiesz, gdzie łączą się mięśnie.- Poruszył się lekko, nie po to by uniknąć jej poszukujących, uciskających palców, ale nakierować je w najbardziej obolałe miejsca.Odsunął trochę stolik, opuścił ręce na kolana i pokręcił głową.- Czuję jeszcze coś w okolicy jedenastego kręgu.- zasugerował, a Sallah posłusznie odszukała węzeł mięśni i wygładziła go fachowo.Tarvi zamruczał jak głaskany kot.Sallah nic nie powiedziała, ale przesunęła się kawałeczek do przodu, tak że ich ciała się zetknęły.Wracając palcami do szyi odważyła się przycisnąć do mężczyzny i piersiami musnąć jego łopatki.Poczuła, jak jej sutki sztywnieją przy kontakcie.Zaczęła szybciej oddychać.Przestała uciskać palcami kark Tarviego i tylko pieszczotliwymi, długimi ruchami głaskała mu pierś.Złapał jej dłonie.Wyczuła jego spokój, całkowity spokój umysłu i oddechu.Przez ciało przebiegło mu drżenie.- Chyba nadszedł czas - mruknął, jakby do siebie.- Nie będzie lepszej chwili.A to musi się stać.Z gracją, która na równi z niewypowiedzianym urokiem stanowiła znak szczególny Tarviego Andiyara, chwycił ją w ramiona i posadził sobie na kolanach.Na jego twarzy, dziwnie nieprzeniknionej, jak gdyby oglądał Sallah po raz pierwszy, nie malował się czuły, kochający wyraz, który tak starała się wywołać.Wyraziste brązowe oczy były prawie smutne, chociaż doskonale wyrzeźbione usta ułożyły się w nieskończenie łagodny uśmiech - jak gdyby, pomyślała Sallah, zachwycona rozwojem sytuacji, nie chciał jej wystraszyć.- No to, Sallah - powiedział głębokim, zmysłowym głosem - teraz cię mam.Wiedziała, że powinna jakoś zinterpretować tę niezbyt jasną uwagę, ale wtedy zaczął ją całować.Jego dłonie nieoczekiwanie ujawniły niebywały erotyczny talent i Sallah straciła chęć do interpretowania czegokolwiek.Rozdział VIIICztery klacze, trzy delfiny i dwanaście krów wydało młode dokładnie w tym samym momencie, przynajmniej tak dowodziły zapiski dokonane o tej porannej godzinie.Sean zgodził się nawet, by Sorka oglądała narodziny źrebaka zaprojektowanego dla niego przez Pola i Bay.Chłopiec wciąż był pełen sceptycyzmu co do koloru i płci konika, chociaż trzy dni wcześniej widział, że pierwsze ze zwierząt pociągowych dla grupy jego ojca dokładnie odpowiadało zamówieniu.Była to krzepka, gniada kłaczka z białymi skarpetkami i latarnią, ważąca w momencie narodzin ponad siedemdziesiąt kilo.Wkrótce miała stać się odbiciem nieżyjącego od dawna ogiera z Shire, który ją spłodził.Jakiś dowcipniś stwierdził, że zapiski z Lądowiska coraz bardziej zaczynają przypominać biblijne kroniki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]