[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.- A nie mo¿ecie siê dowiedzieæ? Czy maj¹ jakieœ znaczenie?- Mam bardzo sprawny personel.Ä propos, sk¹d pan to wzi¹³?- Da³ mi to pewien cz³owiek.- Chce pan powiedzieæ, ¿e pan to zabra³ pewnemu cz³owiekowi.- Co za ró¿nica?- Mo¿e byæ bardzo du¿a ró¿nica.- De Graaf pochyli³ siê do przodu,jego twarz i g³os by³y bardzo powa¿ne.- Niech pan pos³ucha, majorze,znana jest nam pañska technika wytr¹cania ludzi z równowagi.Wiemyo pañskiej sk³onnoœci do wykraczania poza prawo.- Panie pu³kowniku!- Bardzo istotne.Trzeba zacz¹æ od tego, ¿e pan zapewne nigdy niepozostaje w jego ramach.Wiemy o tej œwiadomej polityce - równieskutecznej, jak samobójczej - nieustannego prowokowania w nadziei, ¿ecoœ czy ktoœ gdzieœ pêknie.Ale proszê pana, majorze, bardzo proszê, ¿ebypan nie usi³owa³ prowokowaæ zbyt wielu ludzi w Amsterdamie.Mamy tu zadu¿o kana³ów.- Nie chcê nikogo prowokowaæ - odpar³em.- Bêdê bardzo ostro¿ny.- jestem tego pewny - westchn¹³ de Graaf.- A teraz, jak mi siêzdaje, inspektor van Gelder ma panu parê rzeczy do pokazania.Mia³ rzeczywiœcié.Zawióz³ mnie swoim czarnym oplem z komendypolicji na Marnirstraat do miejskiej kostnicy, i kiedy stamt¹d wychodzi³em;roznyœla³em, ¿e wola³bym, aby tego nie zrobi³.Kostnicy miejskiej brakowa³o staroœwieckiego uroku, romantyzmu i nostal-gicznego piêkna starego Amsterdamu.By³a taka sama jak kosñzica w ka¿dym' du¿ym< mieœcie, zimna - ogromnie zimna - kl¾¾cma, _eludzka i odstrêcza-j¹ca.Poœrodku centralnej sali znajdowa³y siê dwa rzêdy bia³ych p³yt z czegoœ,co wygl¹da³o na marmur, a prawie na pewno nim nie by³o, po bokach zaœszereg bardzo du¿ych, metalowych drzwi.G³ównym pracownikiem, ubranymw nieskazitelny, wykrochmalony, olœniewaj¹co bia³y kitel, by³ weso³y,rumiany, sympatyczny facet, który wyraŸnie mia³ sk³onnoœæ do ustawicznego_ wybuchania gromkim œmiechem, co mo¿na by³o uwa¿aæ za doœæ osobliw¹w³aœciwoœæ u pracownika kostnicy, dopóki cz³owiek sobie nie przypomnia³,¿e w dawnych czasach wielu angielskich katów uwa¿ano za najbardziejuciesznych kompanów w tawernach, jakich mo¿na by³o znaleŸæ.Na proœbê van Geldera poprowadzi³ nas do jednych z tych du¿ych,metalowych drzwi, otworzy³ je i wyci¹gn¹³ metalowy wózek, który toczy³siê g³adko na stalowych kó³kach.Le¿a³a na nim postaæ ludzka, przykrytabia³ym przeœcierad³em.- Kana³, w którym go znaleziono, nazywa siê Croquiskade - powie-dzia³ van Gelder.Wydawa³ siê wcale nie przejêty.- Nie mo¿na go' nazwaæ amsterdamsk¹ Park Lane.Jest w okolicy doków.Hans Gerber.Latdziewiêtnaœcie.Nie poka¿ê panu jego twarzy.Za d³ugo le¿a³ w wodzie._ Znalaz³a go stra¿ po¿arna, kiedy ¨wy³awia³a samochód.Móg³ tam przele¿eæjeszcze rok albo i dwa.Ktoœ okrêci³ go w pasie starymi o³owianymi rurami.Uniós³ róg przeœcierad³a i ods³oni³ zwisaj¹c¹, wychudzon¹ rêkê.Wy-gl¹da³a zupe³nie tak, jakby ktoœ po niej depta³ w górskich butach nabija-nych gwoŸdziami.Dziwne fioletowe linie ³¹czy³y wiele owych uk³uæ, a ca³arêka by³a sina.Van Gelder zakry³ j¹ bez s³owa i odwróci³ siê.Pracownikwtoczy³ wózek z powrotem, zamkn¹³ drzwi, poprowadzi³ nas do nastêp-nych i znowu wytoczy³ inne zw³oki uœmiechaj¹c siê przy tym szeroko, jakzbankrutowany ksi¹¿ê angielski oprowadzaj¹cy publicznoœæ po swoimhistoryczñym zamku.- Jego twarzy te¿ panu nie poka¿ê - powiedzia³ van Gelder.- Nie jestprzyjemnie patrzyæ na dwudziestotrzyletniego ch³opaka, który ma twarzsiedemdziesiêcioletniego starca.- Obróci³ siê do pracownika.- A tegogdzie znaleziono?- Na Oosterhook - rozpromieni³ siê tamten.- Na wêglowej barce.Van Gelder kiwn¹³ g³ow¹.- S³usznie.Z butelk¹ d¿inu - pust¹ butelk¹obok niego: Ca³y d¿in mia³ w sobie.Pan wie, jak¹ wspania³¹ kombinacj¹38 39jest heroina i d¿in.- Odci¹gn¹³ przeœcierad³o ods³aniaj¹c rêkê podobn¹do tej, któr¹ widzia³em przed chwil¹.- Samobójstwo czy morderstwo?- To zale¿y.- Od czego?- Od tego, czy sam kupi³ dŸin.Wtedy by³oby samobójstwo - alboprzypadkowa œmieræ.ale ktoœ móg³ mu wetkn¹æ butelkê do rêki.Wtedyby³oby morderstwo.W zesz³ym miesi¹cu mieliœmy w³aœnie taki przypadekw porcie londyñskim.Nigdy nie bêdziemy wiedzieli.Na znak van Geldera pracownik kostnicy poprowadzi³ nas radoœnie dop³yty znajduj¹cej siê poœrodku sali.Tym razem van Gelder odci¹gn¹³przeœcierad³o od góry.Dziewczyna by³a bardzo m³oda, bardzo ³adnai mia³a z³ote w³osy.- Piêkna, prawda? - powiedzia³ van Gelder.- ¯adnego œladu natwarzy.Julia Rosemeyer ze wschodnich Niemiec.Wiemy o niej tylko tylei wiêcej nie bêdziemy wiedzieli.Doktorzy j¹ oceniaj¹ na szesnaœcie lat.- Co jej siê sta³o?- Wypad³a z szóstego piêtra na betonowy chodnik.Pomyœla³em przelotnie o eks-kelnerze i o tym, ¿e znacznie lepiej wy-gl¹da³by na tej p³ycie, i spyta³em:- Zepchniêto j¹?- Wypad³a.S¹ œwiadkowie.Wszyscy byli podkrêceni.Przez ca³¹ nocmówi³a, ¿e chce polecieæ do Anglii.Mia³a jak¹œ obsesjê, ¿eby poznaækrólow¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]