[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziałem, że kotwiczka Pluvii zaczepiła się o kratkę służącą dochodzenia po naczepie.Dziewczyna szarpała się z nią, wreszcie wyjęła nóż.Wtedyciężarówka zjechała z krawędzi klifu i jeszcze spadając eksplodowała.Wybuch rzucił mną potrawie, turlałem się, aż uderzyłem głową o wystający kamień i straciłem przytomność.***Minęło kilka dni, nim zdjęto mi szwy.Teraz byliśmy z szefem na drugim poziomiewieży Eiffla.Popijaliśmy sprzedawaną tu lurowatą kawę.Staliśmy oparci o barierkę ipodziwialiśmy widok Paryża.- Jak głowa? - spytał Pan Samochodzik.- Dobrze - od czasu mojego wyjścia ze szpitala prawie nie rozmawialiśmy.- ZnalezliPluvię?- Jeszcze się nie narodził taki, który by przeżył taką katastrofę.- Co z jej ojcem?- Wrócił do pracy naukowej.Nigdy specjalnie nie przejmował się swoim ojcostwem.- Co zrobiliście z dokumentami?- Będą u Szwedów.- A korona?- Przepadła.Dołączył do nas Bronek.- No, rycerzu - poklepał mnie po plecach - mistrzowsko rozegrałeś sprawę.Nie mażadnych świadków ani śladu prócz ciebie.Jako typowy Polak stanąłeś po stronie kobiety.Nasi przyjaciele z branży są przekonani, że byłeś tylko pionkiem w grze.Smutno pokiwałem głową.Wziąłem plecak, w którym miałem kilka obrazków zParyża i ruszyłem z obydwoma panami do taksówki, która miała nas zawiezć na lotnisko.Gdy nasz samolot wkraczał w polską przestrzeń powietrzną, odebrałem SMS-a.Byłyto same kropki tworzące ciemne tło, na którym były zostawione przerwy układające się wkształt ust.- Co to? - zapytał Bronek.- Logowanie komórki do polskiej sieci - skłamałem.Z pamięci telefonu wykasowałem SMS-a i wszystkie dane Pluvii.Noir nie żył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]